Twórczość własna >> Krótkie formy >> Zew ucieczki

| | A A


Autor: Nivo
Data dodania: 2007-07-25 17:18:51
Wyświetlenia: 3427

Zew ucieczki

Donośne skrzypienie schodów rozchodziło się echem po całym domu. Miarowe, przeciągłe, monotonne wycia, niosły ze sobą jakąś nieopisaną melancholię i rezygnację. Ten dom był bardzo stary – najlepiej świadczył o tym jego opłakany stan. Tylko jedna osoba świadoma była tego faktu - świadoma była go również wtedy, gdy budowa tej rezydencji była jedynie w planach. William Blakes schodził powoli po schodach wiodących do piwnicy.

Nieprzebyte królestwa myśli Williama stanowiły osobny świat, któremu z przyjemnością w każdej wolnej chwili się oddawał. Nie inaczej było teraz. W słabym, ciemno pomarańczowym świetle pochodni, oglądał czerwone cegły, między którymi zaległ się kurz i pajęczyny - pamiętał każdą z nich, każdą z nich układał i stworzył. Zbudował ten ogromny dom sam, sam jedyny, William Blakes. Człowiek, który pokonywał właśnie kolejne, coraz to niższe schody, zaczynał właśnie odczuwać zimną wilgoć podziemnych korytarzy ; był jedynie cieniem osoby, która przybyła tutaj ponad dwa wieki temu. Ciasny korytarz zaczął się zwężać, a sklepienie niebezpiecznie zbliżać się do pozbawionej włosów głowy starca. Pamiętał plany architektoniczne domu, jego własnego więzienia, które tworzył z tak wielką pasją. Niskie sklepienie, coraz niższe. Tak miało być.

Był już bardzo głęboko pod ziemią, wszechobecna wilgoć spotęgowała swoje działanie i dawała się odczuć każdym kawałkiem ciała. William westchnął głośno - doszły do niego bowiem hałasy z domu, dalekie, przytłumione. Spojrzał w górę, ku swoim prześladowcom, którzy znajdowali się już dziesiątki stóp nad nim. Dziękował wszystkim bogom za ich istnienie ; one bowiem nadawały jego egzystencji sens. Teraz jednak miał dość ich towarzystwa. Zawsze nadchodzi taki czas, który zabiera istotę, każdą, choćby tą najgłębszą. Teraz pragnął oddać się chwilowemu pragnieniu, właściwemu tylko dla tej chwili uczuciu, którego nie potrafił opisać, odczuwał go jednak całym sobą.

Przeraźliwy chłód spowodował falę dreszczy, które przebiegły przez całe ciało starca - był jednak do nich przyzwyczajony. Widok symboli i znaków, wyrysowanych na ceglanych ścianach rozgrzał od dawna zimne wnętrze Williama, znał je bowiem dokładnie i wiedział czego są zwiastunem. Nigdy wcześniej na nie nie trafiał, jednak to był wyjątkowy czas.

Błogi stan pełnej świadomości wypełniał jego wnętrze, a nieopisana radość miała swe ujście w postaci szerokich uśmiechów, którymi obdarzył owe ściany, cegły, schody i symbole. Przeciągłe jęki już dawno przestały rozbrzmiewać echem w domu i w korytarzu - zamieniły się w coraz to szybszy stukot. William Blakes przyspieszył, pełen szczęścia witał swoje nowe przeznaczenie, na które tak długo czekał, a którego tak bardzo się obawiał. Są jednak chwile gdy nie ma już odwrotu ; nie ma już nic, czego można się schwycić, co można razem ze sobą pociągnąć na dno - bo o ratunku nigdy nie było mowy.

Starzec, ocierając boleśnie głową o sklepienie, przeczołgał się przez ostatnie kilkanaście metrów zwężającego się korytarza. Tak miało być. Ostatkiem sił popchnął wystający spod żwiru łuk drewnianych drzwi. Były otwarte, tak jak je zostawił, dawno temu. Piach, jakim próbował niegdyś zasypać ową ostateczną przepustkę do wolności, zaczął powoli osuwać się do wnętrza nowo otwartego pomieszczenia. Pochodnia zabłysnęła jaśniejszym światłem ; ożywiony nagle płomień ukazał rzędy kamiennych krzyży, zatopionych w ciemnogranatowej, mętnej wodzie.

- Wróciłeś… - cichy i ledwie dosłyszalny szept dał się słyszeć, jakby z oddali.
- Tak… Lecz nie tutaj… - odparł William Blakes, brnąc jednocześnie w lodowatą breję wody, w której spoczywały niezliczone ilości tajemnic i zagadek do rozwiązania ; światy idei, wartości dla których warto żyć i warto umierać. Obiecany Eden, miejsce gdzie bezduszni bogowie chylą czoła przed człowiekiem. Świat, który …
- Dość… - odezwał się inny, potężny głos, który rozbrzmiał echem po całej sali.
Wizja starca rozpadła się jak domek z kart, cała ta wielka iluzja, którą tak pieczołowicie budował przez wieki swojego życia - zniknęła w jednej chwili, pozostawiając po sobie jedynie bolesną świadomość o swojej prawdziwej naturze. Oczy Williama zapełniły się łzami ; dwie wielkie krople wpadły do pradawnego akwenu, do bramy ucieczki, z której nikt nigdy nie uciekł. Starożytny plan jego zagłady właśnie zaczął się wypełniać ; nienawistne cienie, które tak wiele wniosły w jego życie, zaczęły go atakować, w akcie zemsty, rozpaczy i wściekłości. Były wszędzie, są wszędzie. Zrozumiał. Nadzieje prysły, a do tego bólu nie można się nigdy przyzwyczaić. Pozostawiona przezeń pochodnia zgasła, chętnie pozwalając na powstanie fali głębokiego mroku, która błyskawicznie zalała wszystko. Starzec, zanurzając się coraz głębiej w lodowatą wodę, czuł na swoich plecach wszystkie stare blizny, które zdobył w swoim marnym żywocie. Zaczęły ciążyć, spychać go na dno, przypominać. Były tuż za nim, słyszał ich pełne nienawiści szepty, rzucające na niego kolejne oskarżenia. Jak mógł się poddać? Jak mógł mieć dość? Spojrzał na firmamenty jasnych gwiazd, które zawsze stanowiły źródło jego inspiracji ; kochał je, tęsknił za nimi. Zimne serce rwało się do nich, biło żywo w piersi, jednak coraz wolniej, ciszej. William wracał do drugiego domu, w którym znów pokładał nadzieję.

Nagle nieprzebyta ciemność rozproszyła się w jednym, małym punkcie. Starzec ujrzał wśród otaczającej szarości mały, jasny punkcik. Tlił się gdzieś w oddali, zapraszał do siebie. Obiecywał.

William odwrócił się, a jego pełne przerażenia oczy zaszkliły się po raz kolejny. Począł biec, biec jak najdalej od źródła światła. Czasem nie ma już odwrotu, nie ma już niczego co moglibyśmy za sobą pociągnąć – bo o ratunku nigdy nie było i nigdy nie będzie mowy.

Nie ma ucieczki, one są wszędzie
Skazani na wieczną udrękę,
wraz z nami.
W podzięce wybaczę Ci twe grzechy
W podzięce umrę za swe ideały
A ty będziesz mnie nękał
By mój duch w uczuciach był stały.

Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć

Mamy 1 zapisanych komentarzy

_Anna
2008-07-19 04:09:38
| Odpowiedz
Oh, Nivo, widzę kolejny smakowity do czytania kąsek Twego autorstwa. Hm... zaraz z przyjemnoscią oddam się lekturze... :)


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.023 sek