Recenzje >> Czasopisma >> Fantazyn #5

| | A A


Autor: Nivo
Data dodania: 2007-07-26 14:33:36
Wyświetlenia: 3402

Fantazyn #5



Piąty numer Fantazynu to niewątpliwie kamień milowy w rozwoju tej, jakże zacnej, inicjatywy; pierwszy płatny egzemplarz magazynu można odczytać jako zdecydowany i duży krok w kierunku polskiego rynku pism o tematyce fantasy. Pojawienie się dwóch polskich złociszy przyniosło ze sobą nie tylko płacz i zgrzytanie zębów, ale również kilkanaście nowych stron, papier lepszej jakości (zarówno ten w środku, jak i ten na okładce) no i pseudo-szkarłat, który kłuje w oczy na froncie.

Tak, okładka to nieporozumienie. Piękna grafika, która miała na niej pierwotnie widnieć, w wyniku problemu, który wyniknął w drukarni, zmieniła się w rażącego oczy potwora. Śpieszę jednak donieść, że takowe uczucie towarzyszy tylko tym, którzy zaznajomili się uprzednio z wersją oryginalną; tylko wtedy bowiem da się widzieć kontrast między tym co miało być, a tym co jest. Osoby, które nie posiadają takiej wiedzy zapewne nie doszukają się w okładce jakichkolwiek nieprawidłowości, nie warto więc tej sprawy roztrząsać.

Tematem przewodnim piątego numeru są stworzenia lubujące się we krwi – wampiry. Osobiście jestem przeciwko takiemu podejściu; odcinki „tematyczne” zdają się ograniczać twórczość i inicjatywę twórców, narzucając na nią określone ramy. Po przebrnięciu przez wstęp redaktora naczelnego, szybko rzuca się w oczy brak mini-kącika konwentowego. Szkoda, mam nadzieję, że jest to tylko chwilowe odstąpienie od tego typu informacji.

Zmiana szaty graficznej wyszła magazynowi niewątpliwie na dobre – teraz już nikt nie ma prawa narzekać na nieczytelne teksty, niewyraźne litery czy inne, uniemożliwiające czytanie zjawiska. Wszystko wyłożone maksymalnie przejrzyście i prosto; gdzieś jednak uleciał ten specyficzny klimat, który tak mocno dało się czuć w numerze poprzednim. Rozpaczliwe próby jego reanimacji odniosły „jakiś tam” skutek, ale to nie to samo.

Pierwszy tekst jakim możemy się delektować to kolejna, trzecia już z kolei, część gry paragrafowej Michała Guni – Wieża Hendora. Autor przyzwyczaił nas już do rozbudowanych, barwnych opisów i bogatego języka, tak więc ilość niespodzianek (dla ludzi znających poprzednie części gry) został zredukowany do jednej; właściwie to do trzech. Na tyle bowiem sposobów możemy zakończyć naszą wielką przygodę! Wielki głód na paragrafówki został niewątpliwie nasycony; grało się jak zwykle miło i bez „zgrzytów”. Chciałbym również zaznaczyć, że IV część gry winna ukazać się nie wcześniej, niż w 7, 8 numerze – pomimo wysokiej klasy jakie reprezentują, wystarczy już tego typu rozgrywek.

„Porządek Świata”, opowiadanie autorstwa Jacka Kościeszy, to jeden z tekstów, który stara się realizować temat przewodni Fantazynu. Legendarny pożeracz wampirów, Shumarii, znowu daje o sobie znać. Problem ten zapewne pozostałby tylko w sferze cichych szeptów, gdyby nie fakt, że śmierć poniosła córka pewnego starego, potężnego wampira. Rozwiązać sprawę ma Lilly, główna bohaterka, która jako jedyna przeżyła starcie z tą istotą. Fabuła dla wprawionego czytelnika przewidywalna (co nie znaczy, że jest nieciekawa!), ciekawe, wciągające opisy, miejscami poetyckie - zwracają uwagę. Typ opowiadania, do którego „się wraca”, do którego „trzeba wrócić”!

„Ostatnia Szansa”, twór literacki podobnego typu co poprzednio, nie porywa już tak bardzo. Miejscami wydaje się, że Wernika Stebel, autorka, zapomniała nas o czymś poinformować, czegoś napisać. Historia Elliota i Suriela zdaje się być nieumyślnie niedopowiedziana, pozbawiona jakiegoś „spoiwa”, które ujednoliciłoby formę i ułatwiło odbiór przekazu. Językowe fajerwerki nie odwracają uwagi od tego mankamentu, choć umilają czytanie.

„Gebbeth”, koncepcja Marka ‘Rasgana’ Bednarczuka, przeznaczona do wszelkiej maści gier fabularnych, to jeden z ciekawszych tekstów w tym numerze. Pozornie nieoryginalna historia, chciałoby się rzec, banalna, nabiera tutaj innego wyrazu. Jeden z graczy nieświadomie przyzywa istotę astralną, pochodzącą z innych wymiarów – Cienia. Owy demoniczny twór szuka okazji do odebrania naszemu bohaterowi duszy, a jego niematerialność czyni go niebezpiecznym przeciwnikiem. Rozwiązanie sytuacji jest trudne, tak jak cały wątek, wart jednak podjęcia trudu. Autor stawia na dialog między Mistrzem Gry a nękanym Graczem, sposobem ma być walka psychiczna, opór stawiany poprzez zogniskowanie myśli; Gebbeth, Cień, ma pobudzić gracza do podjęcia własnej inicjatywy, stawia go przed problemem, który go przerasta. Najtrudniejsza jest bowiem konfrontacja z samym sobą. Najlepszy artykuł, jaki przyszło mi zanalizować w tym Fantazynie!

„Łowy”, przygoda do systemu Wampir: Maskarada, popełniona przez Przemysława Palucha to kolejny niewypał. Fakt, że jest skierowana do graczy początkujących, wcale nie zwalnia jej z obowiązku zainteresowania, przykucia uwagi, bycia oryginalną. Ot, zwykłe polowanie w małym miasteczku (jak bardzo zabolało, po całym akapicie kapitalnego opisu lokalizacji, przyrównanie do Smallville; wrażenie prysło pozostawiając gorycz!), którego poziom skomplikowania wynosi zero. Sytuację skutecznie ratuje rozpatrzenie kilku alternatywnych zakończeń, które mogą wprowadzić nieco świeżości w rozgrywkę.

„Chłód Krypt”, scenariusz do nieśmiertelnego Warhammera, spłodzony przez Leszka ‘Altheriola’ Cibora, to kolejny z serii „przeciętniaków”. Zadanie postawione przed drużyną zdaje się być łatwe; komplikuje się jednak, jak to zadania mają w zwyczaju. Biskup poleca nam odzyskać pierścień, który spoczywa w pewnej krypcie, wraz z prawowitym właścicielem. Intryga którą poznajemy jest maksymalnie przewidywalna. Udowodnili to moi gracze, którym wystarczył sam tytuł (!!), aby przeprowadzić niemalże bezbłędną prognozę rozwoju wydarzeń (oczywiście po rozpoczęciu właściwego wątku fabularnego przygody). Zastrzegam, że jesteśmy normalną, doświadczoną drużyną, która w niejednych lochach była i niejedne scenariusze rozpracowywała. Mocną stroną tej przygody może się okazać gra psychologiczna, którą mamy okazję nawiązać; jest to jednak sztuka trudna do opanowania, znana tylko nielicznym. Warto wspomnieć również o kilku alternatywnych rozwiązaniach finalnie zaistniałej sytuacji. Scenariusz dobry dla raczkujących w grach fabularnych; weterani mogą się pokusić o jego rozegranie w przypadku, gdy chcą się sprawdzić w prowadzeniu wspomnianych gier psychologicznych. Wyniki mogą być… ciekawe.

„Bohater” – poradnik dla graczy. Martwi ton, w jakim utrzymany jest artykuł. Autor, Leszek ‘Altheriol’ Cibor, zamiast przedstawiać swoją wizję tworzenia bohatera w grach fabularnych, narzuca ją. Żeby wszystko było jasnej - zgadzam się w pełni ze zdaniem autora dot. całokształtu naszych postaci, jednak mówienie komuś jak ma grać mija się z celem. Jeżeli ktoś odnajduje radość w spłyconej wersji wcielania się w postać – czy mamy prawo go oceniać, stwierdzając, że robi coś źle? Autor sugeruje, że tak. A tymczasem winien tylko pokazać, przedstawić, zachęcić do zmian! Zaprezentować, że można grać inaczej! A nie potępiać jakiekolwiek postawy. Tekst traktuje o dogłębnie już przedyskutowanym temacie, nie więc w nim nic odkrywczego, oryginalnego, nowego. Brak nowego spojrzenia na sprawę, brak jakichkolwiek nowatorskich, ciekawych rozwiązań problemu „płytkich” postaci. A szkoda, bo przez to krąg odbiorców mocno się zawężył, generalnie tylko do początkujących. A miało być dla ‘graczy’!

„Cierpliwość i niecierpliwość, czyli rzecz o kapitalizmie”, twór Andrzeja Pilipiuka, którym uraczeni jesteśmy na ostatnich stronach, zwraca uwagę. „Po cóż mi taki tekst?” – pytanie samo ciśnie się na usta „Cóż on może mi zaoferować?”. Szybko jednak wewnętrzny głos jest tłumiony przez zdrowy rozsądek; chodzi o sławne nazwisko, które jak magnes przyciągnie każdego, treść sama w sobie się nie liczy. Równie dobrze mógłby to być artykuł o rodzaju mydeł używanych w światach fantasy – ważne żeby można było chełpić się obecnością „sławy” w magazynie. Smutne, ale prawdziwe. Nie tego szukają tacy jak ja.

„Nowa Groza”, komiks autorstwa dyżurnego grafika Fantazynu, Sylwii ‘Saarl’ Smerdel, jest ciekawy. Przy okazji opiewania doskonałej kreski tego tworu, warto wspomnieć o wysokim poziomie rozmieszczonych tu i ówdzie w magazynie grafik. Warsztat tej kobiety zachwyca, szczególnie osobników pozbawionych umiejętności przelewania myśli za pośrednictwem narzędzi do kreślenia. Nie wiem czy opinia takiego osobnika się liczy, jednak taki jest mój słodki obowiązek.

Piąty numer Fantazynu jest nierówny. Taki wniosek nasuwa się sam, po dogłębnym zapoznaniu się ze wszystkimi materiałami. Ale od objawienia tych prawd jesteśmy my, upierdliwi recenzenci. Świadomość bycia takowym osobnikiem osładza fakt, że możemy przyczynić się do rozwoju pisma – a nóż ktoś weźmie sobie do serca wszelkie uwagi? Podsumowując, warto wydać te dwa złote, chociażby po to, by nasycić się bogatym językiem nowego pokolenia twórców, liznąć nieco świat wampirów widziany z ich perspektywy, zachwycać się grafikami. Zdaje się, że Fantazyn zszedł nieco z kursu – wróci na niego jednak. Trzymam za niego kciuki!
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.023 sek