Aktualności >> Science fiction po polsku - premiera

| | A A


Komentarzy [0]
Wyświetleń: 5314

Niebawem, bo już 23 listopada, pojawi się w sprzedaży antologia Science fiction po polsku. Oto, co ma o niej do powiedzenia Wydawca:

Odległe podróże, niezbadane zakątki kosmosu i historie bliższe dnia codziennego. Jedenaście opowieści różnych jak ich autorzy. Jedenaście ujęć od genetyki przez wirtualną rzeczywistość do podróży na krańce kosmosu. Poznaj światy, które pochłoną cię bez reszty. Świeże, bezkompromisowe spojrzenie na naszą przyszłość i teraźniejszość. Czasem, żeby odbyć daleką, fantastyczną podróż wystarczy popatrzeć w głąb siebie.

Nasi autorzy zadają kłam tezie o pogorszeniu kondycji fantastyki naukowej, dowodząc, że gatunek ten wciąż ma się dobrze. Pozwalają też poznać rozmaite oblicza SF: postapokaliptyczno-humorystyczne, przygodowe, nawiązujące do klasyki, cyberpunkowe. Podczas lektury poczujemy kosmiczną grozę i zgłębimy tajemnice, jakie kryją gwiazdy. Wspólny mianownik wszystkich opowiadań to niebanalna autorska wyobraźnia, a wyróżnikiem każdego tekstu jest intrygujący świat, jaki otwieramy przed czytelnikami. Takie jest science fiction po polsku: różnorodne i wciągające.

LISTA OPOWIADAŃ:
Jakub Ćwiek - Obroża
Dariusz Domagalski - Upiorny błękit
Tomasz Duszyński - Placówka na prawo od Syriusza
Agnieszka Hałas - Opowieść o śpiących królewnach
Paweł Paliński - Wszyscy jesteśmy dziećmi BOG-a
Andrzej W. Sawicki - Nadejście zimy
Milena Wójtowicz - Przeżycie
Artur Laisen - Księdza Marka trzy spotkania z demonem
Piotr Sarota - Z poradnika niepraktycznego przeżycia postatomowego
Szymon Stoczek - Samolubny gen
Istvan Vizvary - Muneca


Poniżej zamieszczamy fragment jednego z opowiadań:


Upiorny błękit

Dariusz Domagalski

Gdy nauczyliśmy się zakrzywiać czasoprzestrzeń, wszechświat stanął przed nami otworem. Sięgnęliśmy gwiazd. My – rasa ludzka. Wyruszyliśmy w niezbadane rejony kosmosu i tak jak nie¬gdyś pierwsi żeglarze odkrywali nieznane lądy po drugiej stronie oceanu, tak my docieraliśmy do niedosiężnych galaktyk czy odległych mgławic, przyglądając się z bliska czerwonym karłom, niebieskim nadolbrzymom, cefeidom, pulsarom i wybuchającym supernowym, a co odważniejsi dolatywali nawet do kwazarów oddalonych o miliardy lat świetlnych. Wyznaczaliśmy nowe szlaki.

Rozpoczęła się era podróży kosmicznych.

W naszych sercach nie było strachu, płonęły za to żądza poznania i odwieczne pragnienie podboju. Niczym konkwistadorzy oślepieni złotem Inków, my, oślepieni pychą i arogancją, podążyliśmy za marzeniami. Czekały na nas nowe światy, nowe możliwości, nowe nadzieje. Kolonizowaliśmy i eksplorowaliśmy planety aż do wyczerpania ich zasobów i niczym się nie przejmując, porzucaliśmy wyjałowione. Byliśmy jak szarańcza nawiedzająca uprawne pola i przynosząca zniszczenie.

Taka już nasza ludzka natura.

Nie wierzyliśmy, że coś może nas powstrzymać, bo chociaż stopa człowieka stanęła na blisko dziesięciu tysiącach planet, księżyców i planetoid, nigdzie nie znaleźliśmy śladów obcej cywilizacji. Wyglądało na to, że jesteśmy w kosmosie sami i nie musimy z nikim dzielić się jego bogactwem. Uwierzyliśmy, że to wszystko nam się należy. My, kruche, białkowe istoty będące zaledwie na początku swojej ewolucji, uznaliśmy się za władców wszechświata.

Przedwcześnie...
***

Do gromady kulistej 47 Tucanae polecieliśmy w pięć osób na lśniącym nowością statku kosmicznym o wdzięcznej nazwie Gwiezdny Anioł. Była to jedna z tych jednostek badawczych, które dolatywały na skraje poznanego wszechświata, wszędzie tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł. Jej właścicielem, a zarazem dowódcą wyprawy był komandor Thorssen, jasnowłosy mężczyzna w średnim wieku, o rysach twarzy jak wyrzeźbionych w granicie.

Siedząc w fotelu pierwszego pilota, usta miał mocno zaciśnięte i zimnymi niczym stal oczami w napięciu obserwował ekrany nawigacyjne. Thorssen był perfekcjonistą, wszystko musiało być zawsze zapięte na ostatni guzik. Nie akceptował błędów ani słabości, zarówno u siebie, jak i członków załogi. Trudno było mu się dziwić. Zainwestował w wyprawę sporo pieniędzy, licząc na to, że dochody z odkrytych złóż nie dość, że zrekompensują mu koszt ekspedycji, to jeszcze uczynią z niego bogatego człowieka.

Taka była strategia wielkich korporacji. Wynajmowali takich jak my, zwiadowców podbijających dla nich nowe światy za obietnicę udziałów. Przetartymi szlakami nadciągały konwoje wiozące maszyny wydobywcze, komponenty górnicze, automaty i pracowników. Na odkrytych globach stawiano fabryki i osady, które potem rozwijały się w całe miasta. Dochód z nich przekraczał najśmielsze wyobrażenia i te kilka procent udziałów okazywało się być sumami bajońskimi.

Wizja olbrzymich zarobków pchała w kosmos rzesze śmiałków. Niewielu jednak udawało się zbić fortunę. Większość ginęła, źle obliczywszy koordynaty, co skutkowało tym, że ich statki rozbijały się o planetoidy, spalały w gwiazdach lub znikały na zawsze w czarnych dziurach. A na tych, którym udało się szczęśliwie dotrzeć do celu, czyhały nie mniejsze niebezpieczeństwa, bowiem badane planety, księżyce czy planetoidy rzadko kiedy bywały przyjazne.

Pionierzy międzygwiezdnych szlaków ginęli w rozpadlinach aktywnych sejsmologicznie globów, rozszarpywani przez dzikie zwierzęta, gubiąc się w nieprzebytych dżunglach, umierając od nieznanych zarazków. A nie zawsze odkryte światy warte były takiego poświęcenia. Niektóre były wyjałowione i nie opłacało się ich eksplorować. Pomimo tego tysiące zwiadowców corocznie wyruszało w kosmos, wierząc w swoją szcz꬜liwą gwiazdę i licząc, że fortuna się do nich uśmiechnie.

Tak samo było z nami. Pięciu straceńców, którzy postanowili wrócić na Ziemię w chwale, sławie i bogactwie lub nie wrócić wcale.

Z dowódcy przeniosłem spojrzenie na siedzącego obok Bahmana, który był inżynierem odpowiedzialnym za automaty, sondy i roboty potrzebne do pracy na powierzchni planety. Wysoki i chudy, o wiecznie bladym obliczu, sam wyglądał jak jeden ze swoich robotów.

Nigdy go nie lubiłem. Zamknięty w sobie i skryty, nie był najlepszym kompanem. W przeciwieństwie do Gorszkowa, naszego lekarza. Jowialny, zawsze uśmiechnięty jasnowłosy mężczyzna był dobrym duchem wyprawy. Na szczęście podczas lotu nie miał za wiele pracy, a ja żywiłem nadzieję, że tak pozostanie.

W fotelu obok siedział Szenrab. Orli nos i ciemna karnacja skóry zdradzały semickie pochodzenie. Dołączył do wyprawy najpóźniej i nie uczestniczył w cyklu przygotowawczym, więc niewiele o nim wiedziałem. Był małomówny, ożywiał się jednak, kiedy rozmowa schodziła na tematy naukowe. Wydawało mi się, że tylko wówczas. Był naszym oficerem naukowym.

Ja zaś byłem biologiem.

Plan dotarcia do samego serca gromady kulistej 47 Tucanae wydawał się szalony. Trzeba było niezwykle dokładnie wytyczyć kurs statku, co do setnej sekundy obliczyć wyjście z zakrzywienia przestrzennego, znaleźć odpowiedni kąt, żeby nie trafić w sam środek rozżarzonej gwiazdy, o co nietrudno w tak wielkim ich nagromadzeniu.

Oddalona od Ziemi o trzynaście tysięcy lat świetlnych gromada 47 Tucanae od lat intrygowała badaczy. Liczne skupisko gwiazd jaśniało na niebie i przyciągało jak magnes, a w dodatku w centrum gromady naliczono dwadzieścia jeden tajemniczych błękitnych maruderów – gwiazd, które nie powinny istnieć. Musiałem przerwać moje rozmyślania, ponieważ wchodziliśmy w atmosferę planety, która dziwnym trafem krążyła wokół jednej z tych osobliwych gwiazd. (...)

Tytuł: Science fiction po polsku (pod redakcją Anny Kańtoch)
Wydawca: Paperback
Ilustracja okładkowa: Jarosław Motała
Autorzy: Jakub Ćwiek, Dariusz Domagalski, Tomasz Duszyński, Agnieszka Hałas, Artur Laisen, Paweł Paliński, Piotr Sarota, Andrzej W. Sawicki, Szymon Stoczek, Istvan Vizvary, Milena Wójtowicz
ISBN: 9788393248667
Format: 125x195
Cena: 34,00 (w tym VAT)
Premiera: listopad 2012

Autor: Nivo, 2012-11-21 14:17:58

Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: science, fiction, po, polsku, antologia, kańtoch.anna

Podobne newsy:

» Druga edycja konkursu dla pisarzy - Science ...
83%
» SFFiH - konkurs zakończony
36%
» Science Fiction Fantasy i Horror #57
33%
» Zakończenie konkursu
33%
» Science Fiction Fantasy i Horror - współpraca
33%
 
Podobne artykuły:

» Science Fiction Fantasy i Horror #59 - recenzja
33%
» Science Fiction Fantasy i Horror #58 - recenzja
33%
» Science Fiction Fantasy i Horror #60 - recenzja
33%
» Science Fiction Fantasy i Horror #62 - recenzja
33%
» Science Fiction Fantasy i Horror #63 - recenzja
33%


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.085 sek