Eugeniusz Dębski był jednym z niewielu polskich autorów, do którego - jako czytelnik - miałam zaufanie. Nie zawsze jego książki przyjmowałam bez zastrzeżeń, ale też nigdy nie uznawałam ich za gorsze niż „dobre”. Czasu przeszłego użyłam świadomie - nie sądziłam, że pan Dębski jest zdolny wypuścić na rynek wydawniczy totalnego gniota, a jednak to zrobił. Mowa oczywiście o jego najnowszej książce, wydanej nakładem Runy: „HELL-P”.
Chciałoby się powiedzieć: „ a miało być tak pięknie...”. Intrygujący tytuł, niezła - zaznaczam: jak na Runę - okładka, dobrze napisany prolog. Niestety później jest już tylko gorzej.
Po pierwsze: świat przedstawiony. Rzecz się dzieje, rzekomo, we współczesnej Polsce. A współczesna Polska, to jak wszyscy wiemy ciągle zmieniające się ekipy polityczne, spec służby, moherowe berety i gangsterzy. I to by było na tyle. Pół biedy, gdyby autor pokusił się o jakieś anegdotki z życia głównego bohatera, ale nie, ten - rzekomo myślący inaczej niż wszyscy - opisuje swoją ojczyznę sloganami żywcem wyjętymi z „Gazety wyborczej”. Przepraszam bardzo, ja takiej jednowymiarowej Polski nie kupuje. I chyba mam prawo oczekiwać od autora formatu Dębskiego, czegoś więcej niż tylko żonglowania schematami, prawda?
Kwestia druga: fabuła. Wielki Cthulhu, jego pomioty guimony i dwóch bohaterów jeżdżących bez większego ładu i składu po Polsce, w poszukiwaniu tychże. Akcja oparta na schemacie „szukamy - zabijamy - idziemy dalej”, zwieńczona pojedynkiem z superguimonem, guimonowskim biskupem noszącym wdzięczną w wymowie nazwę Fn'thel. Zakończenie, równie „zaskakujące”, co łzawe. Nie dość, że fabuła mocno wątpliwa, to i o czymś takim jak stopniowanie napięcia autor zapomniał. Krótko mówiąc: porażka na całej linii.
Jednakże porażka fabularna porażką fabularną, zawsze można powiedzieć „autor wybronił się warstwą językową”. Można? Ano właśnie nie bardzo. Dębski umie pisać, co nie raz udowodnił, ale tym razem wpadł w pułapkę stylizacji. Główny bohater mówi językiem bardziej potocznym od potocznego, używa slangu, który jest bardziej „slangowaty” od jakiegokolwiek slangu, jakim może się posługiwać Polak („wporzo” to za mało, „w porządalu” to jest to!). Na nieszczęście dla czytelnika główny bohater jest również narratorem powieści - od jego dziwacznego słownictwa i składni nie ma więc ucieczki.
Swoją drogą, nie ma żadnego fabularnego uzasadnienia, dlaczego Kamil (gdyż tak się właśnie nazywa nasz bohater) miałby się posługiwać tak zaawansowanym slangiem. Bo chyba fakt, że jest pracownikiem ABW, to za mało (w ogóle dlaczego ludzie z ABW mieliby mówić w ten sposób?!). Zresztą Dębski niewiele nam mówi o bohaterze: wiemy tylko gdzie pracuje, że ma siostrę i że jest gejem. Co z jego odmiennej orientacji wynika? Nic nie wynika. Mam wrażenie, że autor użył tego chwytu tylko dlatego, że „homoseksualizm” to ostatnio bardzo popularny temat.
Jest jeszcze drugi bohater: Jerry. Niestety równie skąpo opisany: specjalista w eliminacji guimonów, pochodzi z Polski, ale całe życie spędził w Stanach. Mówi dobrze po polsku, okazując naszej ojczystej mowie więcej litości niż Kamil. I właściwe więcej powiedzieć się o nim nie da. O bohaterach drugiego planu nie warto wspominać; istnieją tylko po to, żeby istnieć, względnie, żeby nasi dwaj ekstermani mieli kogo ubijać. „HELL-P” to sztuka rozpisana na dwie role, inne postacie to dekoracja.
Dawno już lektura żadnej książki nie sprawiła mi takiej przykrości. Naprawdę nie stawiałam przed „HELL-P”-em zbyt wysokich wymagań, uznając, że to pozycja stricte rozrywkowa. Naprawdę starałam się znaleźć powody, dla których po tę książkę sięgnąć warto. Nie znalazłam, dlatego gorąco odradzam. Ewentualnie, gdyby ktoś koniecznie chciał przez „HELL-P” przebrnąć, doradzam mój sposób na przetrwanie: w przerwach czytać „Mikołajka”. I na zakończenie, powiem - parafrazując Mikołajka - nikt mnie nie kocha, jeszcze jedna tak słaba książka i ucieknę, i będziecie mnie żałować. I mówię to zupełnie poważnie.
Eugeniusz Dębski
HELL-P
Wydawnictwo: Runa
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 335
Oprawa: miękka
Wymiary: 125×195 mm
ISBN: 978-83-89595-42-3