Recenzje >> Książki >> Czarna Bandera

| | A A


Autor: Arieen
Data dodania: 2008-08-03 15:39:35
Wyświetlenia: 6035

Czarna Bandera - recenzja


„Czarna bandera” Jacka Komudy to – jak piszę wydawca - „zbiór opowieści o najgorszych łotrach, piratach i buntownikach, jacy w XVII i XVIII wieku pływali po morzach świata”.

Zanim przejdę do omówienia tych historii i ich oceny, chciałabym określić swój stosunek do morskiej fantastyki, czy też do morskich opowieści w ogóle. Po pierwsze: moja znajomość rzeczy, czyli wiedza o żegludze i budowie statków, nie wykracza poza podstawy. To znaczy zapewne potrafiłabym odróżnić kadłub od masztu i bocianie gniazdo od steru, ale już forkasztel od muringu niekoniecznie. Nie przeszkadza mi to jednak w odczuwaniu przyjemności przy lekturze pirackich opowieści i zachwycaniu się ich awanturniczym, przewrotnym klimatem. W tej recenzji położę nacisk właśnie na klimat i na to, czy autorowi udało się wciągnąć mnie w wir opowieści – poszukiwanie błędów rzeczowych (jeśli jakieś są) pozostawiam innym.

W tomie znajdziemy sześć opowiadań, każde liczące kilkadziesiąt stron. Jak to ze zbiorami bywa, poszczególne teksty różnią się między sobą poziomem - acz tym wypadku, nie są to różnice bardzo znaczące. Wszystkie opowieści opierają się mniej więcej na tym samym schemacie: bohaterowie (zazwyczaj piraci, choć nie zawsze) nęceni brzękiem złota, decydują się na morską wycieczkę prosto do piekła. Tak, właśnie do piekła, gdyż Komuda zdecydował się połączyć piracką opowieść z elementami horroru.

Ulubionym motywem autora zdają się być wcale nie takie martwe trupy - motyw ten pojawia się w czterech opowiadaniach i dwóch wersjach: materialnej (chodzące szkielety lub poruszające się zwłoki, w różnych stadiach rozkładu) i niematerialnej (duchy). Gdy umarlaków nie staje, Komuda sięga po inne motywy, robiąc ze swoich bohaterów przekąskę dla ludożerców, tudzież drapieżników grasujących w dżungli (w jedynym „lądowym” opowiadaniu). Nic więc dziwnego, że marynarze, w obliczu tych zagrożeń często tracą (niekiedy dosłownie) głowę.

Inna sprawa, że po wilkach morskich, co z niejednej beczki rum pili, spodziewałabym się większej odwagi i hardości. Cóż to za obyczaje wpadać w histerie z byle powodu, na widok szczura, bądź bezgłowego ciała kompana? Być może autor chciał przełamać wizerunek twardego, nieustraszonego wilka morskiego i to mu się ceni. Ale to patent dobry na jedno opowiadanie, może dwa - gdy prawie każdy pirat żeglujący po komudowskich morzach okazuje się być histerykiem, czytelnik zaczyna załamywać ręce.

Szkoda też, że autor bardzo pobieżnie przedstawia bohaterów drugoplanowych, prezentując bliżej właściwie tylko kapitana i najważniejszych oficerów. Często pozostali marynarze pojawiają się w świadomości czytelnika dopiero, gdy wypowiadają jakąś kwestie, lub padają trupem - i co gorsza, nawet wówczas nie zapadają w pamięć.

Bardzo ubolewam również nad brakiem konkretnych postaci kobiecych. Na 382 stronach pojawia się właściwie tylko jedna dama (i to lekkich obyczajów), Boney; choć obecna w dwóch tekstach, jest bardzo marną reprezentacją płci pięknej. Oczywiście po morzach świata żeglowali głównie mężczyźni, ale kto czytał książkę „Kobiety morza” Davida Cordingly, ten wie, że panie również miały coś do powiedzenia. Opowieści Komudy na pewno sporo by zyskały, gdyby autor zdecydował się na wprowadzenie ciekawych bohaterek i przełamanie lub też twórcze rozwinięcie przesądu, jakoby kobieta na morzu przynosiła nieszczęście. A jeśli już tak bardzo wstrętna jest mu myśl o płci pięknej na pokładzie, to mógł przynajmniej zaludnić burdele Port Royal porządnymi, rubasznymi i przewrotnymi ladacznicami, a nie jedną bezbarwną Boney.

Dużą zaletą opowieści Komudy, jest barwny, niekiedy rozbrajająco wulgarny język, którym posługują się bohaterowie. Na plus zaliczyłabym również mnogość dziwacznych, niezrozumiałych dla niezaznajomionych z żeglugą i budową statków, nazw - obecne w narracji skutecznie budują klimat. Pochwała należy się również osobom odpowiedzialnym za szatę edytorską oraz ilustratorowi - obcowanie z tak wydaną książką to prawdziwa przyjemność.

Mimo pewnego niedosytu „Czarną banderę” polecam.

Jacek Komuda
Czarna Bandera
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 382
Oprawa: miękka
Wymiary: 125×195 mm
ISBN: 978-83-7574-000-4
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: czarna, bandera, recenzja, komuda, jacek

Podobne newsy:

» Ucieczka!
36%
» "Wroniec" Dukaja na deskach teatru
25%
» "Wroniec" Dukaja w półfinale!
22%
» Spotkania z Jackiem Dukajem
22%
» Spotkanie z Jackiem Dukajem
22%
 
Podobne artykuły:

» Fantazyn #6 - recenzja!
29%
» Sierociniec - recenzja filmu!
29%
» The Fall - recenzja!
25%
» Sacred 2 - recenzja!
25%
» Dead Space - recenzja!
25%

Mamy 3 zapisanych komentarzy

_Karczmarz
2008-08-03 16:20:58
| Odpowiedz
Na plus zaliczyłabym również mnogość dziwacznych, niezrozumiałych dla niezaznajomionych z żeglugą i budową statków, nazw - obecne w narracji skutecznie budują klimat.

A dla mnie to te udziwniane strasznie wyrazy nie budują niczego, gdy zamiast płynnie czytać zdanie muszę 30 sekund zastanawiać się co ten cholerny wyraz mógł oznaczać i czy ma to znaczenie, o trudnościach z wypowiedzeniem go na głos nie mówiąc :P Co prawda przejrzałem tylko tą książkę ale w tym jednym opowiadaniu co czytałem takich udziwnień było zdecydowanie za dużo i moim zdaniem nic nie stało na przeszkodzie by użyć prostszego języka, zwłaszcza, że to po prostu pojedyncze wyrazy ot ni z czapy pojawiały się burząc harmonie i płynność tekstu.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Nivo
2008-08-03 16:58:37
| Odpowiedz
_Karczmarz napisał/a: "A dla mnie to te udziwniane strasznie wyrazy nie budują niczego, gdy zamiast płynnie czytać zdanie muszę 30 sekund zastanawiać się co ten cholerny wyraz mógł oznaczać"

Ja tego typu zabiegi traktuję podobnie jak technobełkot w literaturze science-fiction - nie dociekam, nie rozważam, smakuję wyraz fonetycznie i tyle. Fakt, że w nadmiarze przestaje tak dobrze smakować.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
assarhadon
2008-09-15 11:52:06
| Odpowiedz
A mnie spodobało się to, że Komuda nie poszedł jednak na łatwiznę. Jego bohaterowie to nie jacyś tam cwaniacy typu Jack Sparrow, bazujący na pustej i efektownej błazenadzie, ale twardziele, którzy czasem się łamią.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.313 sek