Twórczość własna >> Przyszłość wyimaginowana >> Proteza

| | A A


Autor: Grzegorz Gajek
Data dodania: 2008-08-23 19:36:50
Wyświetlenia: 6284

Proteza

Przyszłość wyimaginowana - konkurs literacki

Proteza, autorstwa Grzegorza Gajka, zajęła I miejsce w konkursie Przyszłość Wyimaginowana, którego głównym organizatorem był serwis Unreal Fantasy przy współpracy z Fundacją Solaris. Przypominamy, że opinie sędziów nt. wszystkich konkursowych prac znajdują się tutaj.

- Pańskie nazwisko? – recepcjonista spojrzał na niego zza swojego biurka.
- Ponty – odparł.
- Przez „ą”?
- Nie, „o-n”.
Recepcjonista pokiwał głową i poprawił coś w komputerze. Na jego przystojnej, smagłej twarzy zagościł wyrozumiały uśmiech.
- Spektrum francuskie? – domyślił się.
- Tak – Ponty przytaknął.
- W czym możemy panu pomóc?
Zawahał się. Na jego twarzy przez moment zażenowanie walczyło o lepsze ze znużeniem. W końcu podrapał się niezgrabnie po karku.
- Problemy z protezą – wyznał niechętnie. Recepcjonista uniósł brwi. – Adaptacyjne – wyjaśnił, wykonując nieokreślony ruch ręką. - Zaburzenia fizjologiczne. Męczy mnie to – ponownie się zawahał. Na jego twarzy znów mieszały się różne uczucia. – Kwarantanna jest bardzo długa – oświadczył na zakończenie, tonem przepraszająco-oskarżającym.
- Biological?
- Tak...

Recepcjonista spojrzał na niego z odcieniem pobłażania w swych ładnych, niebieskich oczach o kształcie migdałów.

- Nic dziwnego – powiedział. – To trudny program. Najtrudniejszy. Podeślemy panu monitor. To powinno pomóc. Stopniowe odłączenie. Traci pan kontakt z protezą?
- Ja... tak... Kilka razy zem... – zaciął się. Poszukał chwilę dobrego słowa. – Omdliło mnie.
- Zemdlał pan? – podsunął usłużnie recepcjonista.
- Tak.
- Na długo?
- Średnio jakieś siedem minut.
- To na pewno da się naregulować – młody mężczyzna siedzący za biurkiem w uśmiechu i geście stał się wcieleniem pewności i bezpieczeństwa. – Przyślemy monitor. To wszystko załatwi. Stopniowe odłączenie. Komplikacje aklimatyzacyjne, rozumie pan. Każdy przez to przechodzi. To całkiem normalne. Zajmiemy się tym, proszę się nie martwić.
- Tak. Dziękuję.
- Mogę czymś jeszcze służyć?
- Czy pan...? – Ponty zmieszał się nieco. To jednak obcy człowiek, myślał sobie. Co się będziesz wypytywał. A jednak ciągnął. – Pan przeszedł program?
- Ależ nie.
- Więc jest pan...? – zaczął, nagle ożywiony. Jednak recepcjonista przerwał szybko.
- Nie, nie, skądże znowu! Klonowanie, rozumie pan. A... – Teraz recepcjonista się zawahał i na jego idealnej twarzy też zagościła lekkie zmieszanie. Ton głosu wciąż jednak był beztroski. – Czemu pan zdecydował się na biological?
- Czy ja wiem... Jakoś tak... Za szybko to wszystko było.
Młody mężczyzna kiwnął głową i szybko przeskoczył na nowy temat.
- Pańska matryca jest godna pochwały – znów ten odcień pobłażania. – Fraktacja bliska zeru. Antydromy oczywiście... No i miał pan też moduł dyskursywny. Nie było problemu z przyjęciem do programu jak sądzę?
- Nie, nie było.
- Cóż, zatem jeśli to wszystko...
- Nie – samego Ponty’ego zaskoczyła stanowczość, z jaką się odezwał. – Czy pan... – odchrząknął. Obcy, to obcy człowiek, powtarzał sobie znów. Ale brnął, jak poprzednio, dalej. – Czy pan mógłby przyjść do mnie? Z tym monitorem...
- Nie ma takiej potrzeby... – jeśli recepcjonista był zbity z tropu, to wcale tego po sobie nie pokazał.
- Czy mógłby pan? – nalegał jednak Ponty. – To prośba osobista,
- Cóż... – recepcjonista nie wahał się długo. Był jednak klonem. – Oczywiście. To nietypowe, ale myślę, że tak. Zatem... do widzenia, panie Ponty. Naprawdę muszę przyjąć następnego interesanta.
- Tak. Do widzenia.

Ponty wstał i wyszedł.

* * *


Marsel, młody recepcjonista z CKP (Centrum Koordynacji Programów), czuł się zaintrygowany, gdy stanął przed drzwiami pana Ponty. Nigdy dotąd nie miał bliższego kontaktu z biorącymi udział w którymkolwiek z programów rehumanizacyjnych. Sam był tylko klonem, szeregowym urzędnikiem. Tamci go fascynowali. Oni byli kimś więcej. Oglądał ich matryce. Zastanawiał się, co czują, co myślą, kiedy są tam – na zewnątrz. A może wewnątrz. W sumie nie umiał tego sam przed sobą sprecyzować.

Zadzwonił do drzwi. Za jego plecami ustawiły się dwa roboty serwisowe, niosące monitor. Po chwili Ponty otworzył.

- Dzień dobry – rzekł dziarsko Marsel, podając mężczyźnie szczupłą, sprężystą dłoń. Tamten uścisnął ją jakby trochę niechętnie. Co najmniej jakby zamiast kończyny wyciągnął ku niemu kawał plastikowej rury. Nie rzekł też nic. Ale uśmiechnął się z zakłopotaniem i gestem wskazał, aby wszedł.
- Zgodnie z prośbą przywieźliśmy panu monitor – ciągnął niezrażony Marsel, przekraczając próg. – Proszę pokazać mi wyjście dla terminala. Zaraz każę chłopcom go zamontować.

„Chłopcy” wkroczyli za nim równie dziarskim krokiem, tupiąc głośno metalowymi stopami. Gospodarz zaprowadził ich w głąb domu. Był to niski, rozłożysty budynek, zbudowany z drewna i grubych kartonowych płyt malowanych w różne wzory. Drzwi jako takich nie było w nim wcale. Z jednego pomieszczenia do drugiego przechodziło się swobodnie lub ewentualnie odsuwając tylko lekki, wzorzysty panel. Mebli było niewiele, były niskie, można by rzec „przyziemne”, w stylu orientalnym, ustawione w nieładzie. Wyjście terminala znajdowało się w ostatnim z długiego rzędu pomieszczeń. Znajdował się tam już jednak aktywny monitor.

Marsel, gdy go ujrzał, stanął zdziwiony. Popatrzył niepewnie po „chłopcach”, ale – jak się zresztą spodziewał – ich płaskie, metalowe twarze ani mu nic nie powiedziały, ani nie wyraziły choćby cienia zrozumienia dla tej dziwnej sytuacji. Co innego gospodarz.

- Pan siada – rzekł ów, wskazując mu miękką pufę. Zaraz jednak stracił całkiem zainteresowanie nim i zaczął wydawać „chłopcom” polecenia co do ustawienia monitora. Na oczach coraz bardziej zadziwionego Marsela powstał przedziwny konstrukt – oba monitory zostały wpięte do jednego obwodu, sprzężone do zwrotnego przesyłu danych i ustawione naprzeciw siebie wyświetlaczami. Jego wyobraźnia, odczuwająca wyraźne ciągoty do absurdu – podsunęła mu wizję pary elektronicznych kochanków, splecionych w cyberotycznym uścisku.

- Napije się pan czegoś? – zapytał niespodziewanie Ponty, który równie szybko stracił zainteresowanie swym dziełem, co wcześniej swym gościem.
- Tak, poproszę – odparł Marsel.

A kiedy gospodarz wyszedł, odesłał oba roboty serwisowe, aby czekały na niego przed domem. Ponty wrócił po chwili, niosąc w rękach dwa kubki pełne jakiejś parującej cieczy. Jeden podał swojemu gościowi. Następnie przyciągnął sobie drugą pufę, usiadł i zapatrzył się w unoszące się znad jego złożonych rąk smużki pary, nie zdradzając żadnych chęci do rozmowy.

Marsel sączył przez chwilę podany mu płyn – cierpki i niesmaczny. Lecz, gdy milczenie się przeciągało, postanowił zabrać głos, przyjmując niezręcznie oficjalny ton.

- Czym mogę panu służyć?
- Co? – Ponty uniósł głowę znad kubka. Jego oczy miały pusty wyraz.
- Po co mnie pan tu zaprosił?
- Ach... to... – wreszcie sam pociągnął łyk przygotowanego przez siebie wywaru. – Czy ja wiem... Chyba, tak bez przyczyny. Pogadać. Ludzie rzadko gadają ze sobą, prawda? Ten program... Ciągnie się to. Rehumanizacja, dobre sobie...

Marsel zawahał się. Chciał uzyskać odpowiedź na pytanie, które zawsze go dręczyło. Ale bał się, czy jego bezpośredniość nie będzie odebrana jako niegrzeczna.

- Panie Ponty... – zaczął w końcu niepewnie. – Dlaczego wy właściwie... dlaczego się rehumanizujecie?
- Nie wiem – odparł tamten po prostu, a Marsel poczuł się głęboko zawiedziony.
- Musi być jakiś powód – rzekł z odcieniem desperacji. – Dlaczego rezygnujecie z tego, co macie?
- Nie wiem – powtórzył Ponty. Jego twarz się ściągnęła, jednak po chwili dodał: – Może po prostu chcemy zobaczyć jak to jest.
- I jak to jest?
- Nie wiem... Myślę, że biological nie jest udany. Nadal jesteśmy tam...
- A jak to jest – tam?
- Tam? – Ponty zmarszczył się, grube bruzdy oplotły nagle jego oczy. Jakby przypominał sobie coś bardzo męczącego. – To jest jak wieczny sen. Ciągły... ciągły szum. Dane. Informacje. Wszystko na raz, nie wiadomo po co, nie wiadomo dla kogo.
- I pan chciał się tak – „obudzić”? Dlaczego? Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego ktokolwiek chciał z tego zrezygnować.
- Może po prostu śniły mi się koszmary.
- Nie rozumiem pana...
- Oczywiście, że nie.

Zapadło milczenie. Dość kłopotliwe. Marsel zaczął szurać nogami. Patrzył na koniuszki swych błyszczących lakierek.

- I... – odezwał się w końcu. Czuł, że ogarnia go dziwne, niechciane uczucie. Gardło mu się zacisnęło. Odchrząknął. – Co teraz pan zrobi? Skoro program pańskim zdaniem nie zadziała.

Ponty spojrzał prosto w jego ładne, niebieskie oczy.

- Chciałbym się zabić – oznajmił po prostu.
- To niemożliwe – odparł Marsel. – Jeżeli zniszczy pan protezę... to po prostu wróci pan tam.
- Wiem... Czy pan... Czy pan mógłby coś dla mnie zrobić?
- Co takiego?
- Chciałbym zobaczyć centralę serwerową.

Marsel pokiwał głową.

- Chyba rozumiem, o co panu chodzi. Ale matrycy nie można odłączyć. Mogę ją panu pokazać, owszem. Pokazujemy je wszystkim chętnym. To coś jak atrakcja turystyczna. Niektórym to pomaga w aklimatyzacji. Poczucie oddzielności i tak dalej.
- Poproszę – mruknął Ponty.

* * *


Matryce ciągnęły się długim rzędem. Niewielkie, metalowe pudełka, włączone we wspólny obwód informacyjny. Lampki kontrolne na interfejsach. Roboty serwisowe, kontrolujące ciągłość łączności. Długie pęki światłowodów dla komunikacji wolnobieżnej, biochemiczne przekaźniki dla szybkobieżnej. Razem tworzyły fantazyjne gry światła. Ciągły strumień informacji płynął jak roztopione złoto w głębokiej prowadnicy. Blask wydobywał z mroku rodzaj długiego rowu, w którym mieściła się konstrukcja. Nad nim górowały kanistry z bioprocesorami, zanurzonymi w odżywczej cieczy. Nad tymi z kolei ciągnęły się pęki orurowania i okablowania. Wszystko to zamknięte w przepastnej, kolebkowo sklepionej hali, której końce ginęły w mroku.

Ponty przyglądał się temu zza grubej, transplastalowej szyby. W półmroku, o pół kroku za nim majaczyła wysoka, atletyczna sylwetka Marsela. Gdzieś z oddali dochodziły głosy jakichś innych ludzi, którzy oglądali to samo.

- Widzisz – odezwał się Ponty. – To my. Zanurzeni w wiecznym śnie. Te małe, metalowe pudełeczka. To my... – Uniósł ręce na wysokość twarzy. – Zawsze będziemy tam. A to – obrócił swoje dłonie. – To tylko proteza. Ci, którzy nas stworzyli, byli tacy, jak ty. Nie zazdrość nam.

Marsel pokręcił głową.

- Pan panie Ponty nie rozumie, że moje ciało to też tylko proteza. Ale pan może swoją opuścić. Wyjść na zewnątrz. Otworzyć się na wszystko. A ja jestem uwięziony.
- Może... – dłonie Ponty’ego opadły bezwładnie. W jego głosie nie było przekonania. Odwrócił się i wyszedł z korytarza obserwacyjnego. Marsel ruszył za nim, ale nie próbował go dogonić. Odczuwał niesmak. Tak, pan Ponty był dalece niesmaczny. Był po prostu dziwakiem. Nie mógł być szczęśliwy, bo nie chciał. A Marsel bardzo chciał.

Wrócił do domu i uruchomił swój monitor. Łagodnie szumiący napływ danych koił jego nerwy. Sięgnął po skrzyneczkę z iniektorami. Mieli ich wydzielonych dziesięć na miesiąc. Jemu zostały już tylko dwa. Zaaplikował sobie zastrzyk i popadł w informacyjną komę. Obudził się dopiero rankiem następnego dnia. A tym, co go obudziło było nazwisko Ponty.

Koma już się skończyła więc musiał uruchomić moduł dyskursywny i wokoder.
- Dziś o godzinie czwartej trzydzieści osiem doszło do włamania w ósmej centrali serwerowej. Roboty ochrony bez trudu unieszkodliwiły włamywacza. Był to niejaki Marsel Ponty. Dotąd szanowany obywatel i uczestnik programu biological. Motywy jego działania pozostają nieznane. O godzinie piątej został skazany na dezaktywację protezy...

Marsel wyłączył przekaźnik. Odsunął się od biurka. W głowie pozostała mu tylko jedna, absurdalna myśl.

- „Miał na imię tak, jak ja...”

KONIEC

Grzegorz Gajek, Nadbrzeż, dnia 14.06. A.D. 2008 o godz. 15:14:19


Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: przyszlosc wyimaginowana, konkurs, patronat

Podobne newsy:

» Przyszłość wyimaginowana - wyniki!
100%
» Przyszłość wyimaginowana - termin minął!
100%
» Imperium Czerni i Złota - konkurs!
44%
» Bolo! - konkurs!
44%
» Bolo! - rozstrzygnięcie!
44%
 
Podobne artykuły:

» Dla każdego, kto to czyta - Kontrrewolucja żyje!
100%
» Egzekucja - Przyszłośc wyimaginowana!
100%
» Falkon 2011 - relacja
33%
» Porytkon 3 i 1/2 - relacja
33%
» Wywiad z KelThuzem
25%

Mamy 2 zapisanych komentarzy

Arieen
2008-08-26 19:23:47
| Odpowiedz
Opowiadanie niezłe, pomysł ciekawy, acz miałabym kilka uwag:
Po pierwsze zabrakło mi szerszego omówienia czym dokładnie jest i na jakiej zasadzie działa owa tytułowa proteza. Przez to poczynania bohaterów wydają mi się niejasne.
Po drugie tekst jest przegadany, zabrakło mi konkretnej fabuły, akcji.
Po trzecie przydałyby się poprawki stylistyczne: niektóre zdania wydają się być dość nieporadne, wręcz chropowate.
Mimo powyższych wad, temu opowiadaniu nie można odmówić potencjału... Gdyby tylko trochę go poprawić, a temat rozwinąć...

Gratuluje zwycięstwa.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
_Greg
2008-11-12 10:43:13
| Odpowiedz
Późno bo późno, ale w końcu dwa słowa w obronie mojego opowiadanka:
Po pierwsze, myślenie i dopowiadanie sobie niektórych rzeczy wzmaga przyjemność czerpaną z czytania. Patrz Dukaj - nikt nie wie, o co chodzi, a i tak się wszyscy cieszą (nie żebym się do mistrza porównywał).
Po drugie - fabuły mi proszę nie odmawiać, a akcja była, tylko nikt nie strzelał. Oczywiście mogłem na przykład opisać jak główny bohater się włamuje do tej (nazwijmy to sobie) "serwerowni", ale nie chciałem tworzyć opowiadania sensacyjnego.
Po trzecie - krytykę odnośnie warsztatu przyjmuję z pełną pokorą, będę nad sobą pracował;].

Szkoda, że tak mało opinii się zebrało, ale widzę, że inne opowiadania konkursowe pod tym względem nie radzą sobie lepiej. Pozostaje tylko apelować do innych użytkowników, aby coś tam skrobnęli;]


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.155 sek