„Obóz koncentracji” Thomasa M. Discha, to książka, od której czytelnik ma prawo oczekiwać wiele – tytuł, okładka, a także opis wydawniczy budują wrażenie, że oto bierzemy do ręki pozycje ambitną - a która zawodzi wszystkie pokładane w niej nadzieje. Warto przyjrzeć się bliżej temu, dlaczego ta pozycja jest aż tak rozczarowująca. Zacznijmy więc...
Tytuł
Tytuł powieści Discha nie jest jednoznaczny, można go rozumieć w dwójnasób. Z jednej strony to dość oczywiste nawiązanie do nazistowskich obozów koncentracyjnych - może więc autor przedstawi nam miejsce stworzone na ich podobieństwo? Z drugiej gra słów: „koncentracja”( koncentracja = wysiłek umysłowy, intelektualny, a nie skupisko ludzkie), to jednak nie to samo co „koncentracyjny”. Być może tytuł ma zwieść czytelnika, skłonić go do przyjęcia określonych założeń, które fabuła „Obozu...” przełamie? Odpowiedź na to, która z tych interpretacji jest słuszna, powinna przynieść lektura książki. Problem w tym, że jej treść jednocześnie potwierdza i obala obie hipotezy.
Na korzyść pierwszej i niekorzyść drugiej możliwości przemawia:
* Okładka, na której widnieje wychudzona postać, z ustami i oczami „zaszytymi” drutem kolczastym, stojąca na tle charakterystycznej zabudowy obozowej. Gdyby tytuł „obóz koncentracji” faktycznie był tylko grą słów, okładka powinna być neutralna. Ale może to tylko „błąd” polskiego wydawcy...
* Styl, w jakim prowadzona jest narracja. Powieść ma formę dziennika jednego z więźniów tytułowego obozu. Dziennik ten pełen jest poważnych, patetycznych wpisów - ani jedna notatka nie wskazuje na to, żeby autor prowadził z czytelnikiem jakąkolwiek grę.
* Bohaterowie utożsamiają swój los z losem więźniów obozów zagłady i przyznają to w rozmowie. Główny bohater piszę sztukę na temat Auschwitz.
I vice versa:
* Powieściowy obóz Archimedes, w niczym nie przypomina obozów koncentracyjnych. Więźniowie nie mieszkają w barakach, tylko w zwykłych pokojach, które mogą sobie urządzić wedle woli. Nie głodują, nie pracują, nikt ich nie torturuje i nie zabija bez powodu. Mają zapewniony wysoki poziom życia, oczekuje się od nich jedynie, że będą rozwijać swoje zainteresowania.
* Tematem przemyśleń i rozmów bohaterów nie jest ich cierpienie, ani zbliżająca się śmierć, ale geniusz.
Nie mogąc wybrać, która z interpretacji jest słuszna, czytelnik do samego końca nie wie, jaki cel postawił sobie autor, nadając swojej powieści taki, a nie inny tytuł. Nie wiadomo więc jakie kryteria i oczekiwania „Obóz koncentracji” powinien spełnić.
Niezależnie od tego, jakie znaczenie ma tytuł i o czym miała być książka Discha, istnieją kryteria nadrzędne, które stawiam przed wszystkimi powieściami. Otóż moim zdaniem dobra lektura, to ta napisana barwnym, przyjaznym czytelnikowi, acz nie prostackim językiem, oparta na solidnej wiarygodnej fabule i pełna wyrazistych, „prawdziwych” postaci. Odpowiedzmy na pytanie dlaczego „Obóz koncentracji” nie spełnia tych kryteriów.
Fabuła
Fabuła „Obozu...” opiera się na dwóch założeniach: bliski krewniak bakterii wywołującej syfilis ( Treponema pallidum), choć doprowadza swoje ofiary do śmierci w ciągu 9 miesięcy, obdarza je wpierw wybitną inteligencją. Pewna korporacja chce to niespodziewane dobrodziejstwo wykorzystać i zakłada obóz dla więźniów, którym zaaplikowano specyfik (zwany Palladynem) zawierający wspomniany drobnoustrój.
Sama koncepcja jest jak najbardziej „do przyjęcia” ; gorzej, że nie staje się fundamentem dla dopracowanej opowieści. Bohaterowie nie robią niczego konkretnego, opisywane wydarzenia nie są ze sobą zbyt mocno związane, przez co historia nie wciąga, wydaje się chaotyczna i bezsensowna.
Brakuje także opisu świata przedstawionego. Wiemy, że główny bohater „bohatersko” odmówił udziału w wojnie - ale w jakiej wojnie? Kto z kim, dlaczego i gdzie walczy? W jakim stopniu konflikt ten ma wpływ na społeczeństwo? I jakie społeczeństwo? Jak wygląda świat za murami obozu? Dlaczego jakaś korporacja może sobie bezkarnie uśmiercać ludzi? I po co to robi? Jaką ma korzyść w tym, że więźniowie rozwijają tylko i wyłącznie swoje zainteresowania? Na te pytania książka Discha nie daje odpowiedzi, a szkoda, bo powinna...
Styl
Skoro autor nie zagwarantował nam solidnej fabuły, ani konkretnego opisu świata przedstawionego, być może za cel wziął sobie przedstawienie emocji głównego bohatera, Louisa Sacchati. To, że Disch wybrał narrację pierwszoosobową wydaje się potwierdzać tę hipotezę.
Zakładam, że mamy Louisowi uwierzyć, iż opisywane wydarzenia są prawdziwe i odczuwa on w związku z nimi konkretne emocje. Niestety charakter tej postaci nam to uniemożliwia. Sacchati już od pierwszych stron powieści-dziennika wzbudza w czytelniku antypatię. Jeszcze zanim przybywa do obozu Archimedes (pierwsze notatki piszę w więzieniu Springfield), z pełną powagą kreuje się na męczennika, jednocześnie za powód swojego cierpienia podając konieczność zjedzenia na obiad makaronu i posprzątania celi. Z każdym kolejnym wpisem jest coraz gorzej. Saccheti nie ma dystansu do otaczającej go rzeczywistości, ani do samego siebie. Pewny swojej wyjątkowości i wybitnej inteligencji, zamiast mówić bełkocze, zamiast wyrażać uczucia, popisuje się swoją elokwencją. Jego dziennik nie jest wiarygodny, nie wzrusza, nie odpowiada, a nawet nie szuka odpowiedzi na najprostsze pytania: dlaczego? Dlaczego został zarażony?
Być może moje założenie jest błędne i Louis Saccheti miał być karykaturą, postacią groteskową. Jeżeli tak - zawiodła forma. Nie powinno się powierzać narracji postaci, która z założenia ma być przesadzona i której „sztuczność” czytelnik ma uznać za zabieg celowy. Bohater nie ma do siebie dystansu, nie może zaobserwować swoich absurdalnych zachowań „z zewnątrz”, nie ma więc wiarygodnej podstawy do kreślenia własnego groteskowego autoportretu.
Jeżeli moje założenie jest słuszne - bohater powinien mówić bardziej „po ludzku”. Dobrze byłoby, gdyby od czasu do czasu wypowiadał najprostsze słowa, takie jak boje się, tęsknie, kocham, nienawidzę. Niekończące się monologi na temat geniuszu i niezrozumiałe, wyrwane z kontekstu fragmenty, które być może miały pokazać zagubienie bohatera, to za mało. Może i Sacchati staje się coraz mądrzejszy, ale to nie znaczy, że przestał być człowiekiem.
Jeśli jednak Saccheti to karykatura należałoby wydarzenia opisywać z perspektywy 3-osoby - wszechwiedzącego narratora, który obserwuje z dystansu i ma najdogodniejszą pozycję, żeby przedstawiać bohaterów w konwencji groteski.
Bohaterowie
Oprócz Louisa w powieści pojawiają się i inne postacie - więźniów Springfield i mieszkańców obozu Archimedes. Większość z nich stanowi tło opowieści, narrator nie poświęca im zbyt wiele czasu, nie przybliża ich sylwetek. Z tego szarego tłumu wybija się tylko kilku bohaterów: generał Haast (pełniący funkcje naczelnika obozu), doktor Busk, George i Mordechaj (więźniowie obozu), Skilliman (pracownik korporacji, który na ochotnika pozwolił sobie zaaplikować Palladyn) oraz Schipansky (podwładny Skillimana). Niestety nie są to postacie, które mogłyby przypaść mi do gustu , nie stanowią żadnej przeciwwagi dla głównego bohatera, przypominają raczej jego kopie. Wyglądają inaczej, niż Saccheti, odgrywają inne rolę, ale ich odmienność nie rozciąga się na język, którym się posługują, na poruszane tematy.
Wydaje się, że obóz Archimedes to skupisko ludzi, którzy niczego się nie boją, za niczym nie tęsknią, nie zadają żadnych pytań – ich jedynym celem jest wygłaszanie mądrych kwestii i kontemplacja własnego geniuszu. Tacy bohaterowie nie wzbudzają we mnie niczego ponad irytacje, nie potrafię im współczuć - są dla mnie zbyt sztuczni, wydumani, wręcz nieludzcy.
Podsumowanie
Treść „Obozu koncentracji” nie odpowiada na podstawowe pytanie: co autor chciał przekazać? Jakie emocje zamierzał wzbudzić w czytelniku? Do jakich przemyśleń miała nas ta pozycja skłonić? Tytuł, okładka polskiego wydania i opis zniechęcają czytelników nastawionych przede wszystkim na rozrywkę: po książkę Discha sięgną osoby poszukujące ambitniejszej literatury. A te oczekują, albo odważnej opowieści penetrującej najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy, albo inteligentnej gry z konwencją i oczekiwaniami czytelnika. Zamiast tego Disch oferuje nam niespójną, dziurawą jak sito fabułę, „genialnych” bohaterów i kilka sztucznych, wydumanych monologów i dialogów. Niestety, to za mało, żeby uznać jego książkę za choćby „dobrą”.
Ocena: 2/10
Thomas M. Disch
Obóz koncentracji
Wydawnictwo: Solaris
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-89951-85-1
Strona wydawnictwa: tutaj
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Solaris