„War. War never changes.” Te słowa, otwierające kolejne części znakomitych gier Fallout, wydają się doskonale pasować do książki będącej tematem niniejszej recenzji. Bo, że będzie o wojnie wiadomo od samego początku – jak może być inaczej, skoro tematem tego dzieła są gigantyczne czołgi obdarzone sztuczną inteligencją?
Bolo – bo tak zwą się owe maszyny, które osiągnęły wśród wojsk lądowych niezaprzeczalną supremację – to ważące tysiące ton olbrzymy przewożące na swoim grzbiecie uzbrojenie godne morskiego pancernika i pancerz porównywalny ze ścianami bunkra. To jednak nie te dwa elementy czynią je tak niezwykłymi, ale rozbudowana sztuczna inteligencja umożliwiająca im błyskawiczny przegląd pola walki, sterowanie dziesiątkami typów uzbrojenia równocześnie, przewidywanie posunięć wroga lub podejmowanie autonomicznych decyzji. Gdy dodamy do tego intuicję ludzkiego dowódcy, z którym każdy Bolo jest połączony, otrzymujemy broń doskonałą. Czy jednak teksty tego typu mogą kogoś jeszcze zainteresować? Tak. Oto bowiem inteligencja tych super czołgów pozwala im wykształcić osobowość, a w dalszej kolejności umożliwia odczuwanie emocji. Dzięki temu maszyny przestają być tylko i wyłącznie maszynami, a stają się... no właśnie – kim? Z tego właśnie względu opowiadania najczęściej rozgrywają się na dwojakiej płaszczyźnie – część przedstawiana jest z perspektywy ludzkiego dowódcy, część przypomina monolog wypowiadany przez Bolo. Zabieg prosty, a czyniący przeciętne nawet historie intrygującymi.
W tym zbiorze Weber oferuje nam cztery opowiadania oraz pseudonaukowy wywód o historii rozwoju Bolo, ich uzbrojeniu i podstawowych parametrach technicznych. W pierwszym tekście obserwujemy prototypowy model z rodziny Bolo, obdarzony pełną zdolnością odczuwania emocji, który musi bronić ludzkiej kolonii przed oddziałem bezwzględnych najemników. W „Zdrajcy” jesteśmy świadkami pościgu Bolo-dowódcy oddziału za jednym z podwładnych, który uciekł z pola walki. W trzecim tekście dowiadujemy się sporo o wojnie ludzkiej federacji gwiezdnej zwanej Concordiatem z gigantycznym obcym tworem zwanym Imperium – wojnie, w której Bolo odegrały oczywiście zasadniczą rolę. W „Czasie Zabijania” mamy natomiast do czynienia z ludzką kolonią założoną już po wyniszczającej wojnie z Imperium na planecie, która była kiedyś polem walki, a gdzie osadnicy odnajdują prawdopodobnie ostatniego funkcjonującego Bolo.
Pomysł samych czołgów, który zrodził się w głowie Keitha Laumera w 1976 roku, był wykorzystywany przez wielu mniej lub bardziej znanych twórców z pogranicza fantasy i science fiction. David Weber stanowi w tym gronie niekwestionowaną gwiazdę – znany być powinien polskim czytelnikom przede wszystkim za sprawą Honoru Harrington. W tekstach poświęconych Bolo potwierdza swoją klasę – utwory trzymają w napięciu, językowo stoją na dobrym poziomie i oferują tę właściwie skomponowaną mieszankę akcji, patosu i technologicznego żargonu, która powinna trafić do serc większości fanów militarnego science fiction. Najgorzej w tym zbiorze prezentuje się utwór pierwszy – przewidywalny i przynajmniej w moim osobistym odczuciu, nazbyt sentymentalny. Ważąca 15 000 ton maszyna do zabijania, która cytuje poezję? Przepraszam, to nie dla mnie. Opowiadania „Z Tarczą” oraz „Czas Śmierci” to już naprawdę porządny kawałek literatury – nie grzeszący odkrywczością i oryginalnością, ale napisany z wdziękiem, polotem i dobrym wyczuciem tempa narracji. Na największy szacunek zasługuje jednak najkrótsze dzieło w tym zbiorze, czyli „Zdrajca.” Opowieść zwięzła, doskonale skonstruowana, zaskakująca i budząca faktyczne emocje. Po prostu rewelacja. Co do dodatków pseudo-encyklopedycznych, to napisane są dobrze, choć spora część informacji jest niepotrzebnie powtarzana, a obecny tam język zbyt często balansuje na granicy kolokwialności. Efekt jest taki, że czytelnik ani przez chwilę nie ma wrażenia jakby czytał tekst naukowy, podczas gdy mogłoby to być bardzo ciekawe rozwiązanie.
Ogólnie utwór jest godny polecenia. Czyta się go sprawnie i z przyjemnością; historie, mimo iż nieco przewidywalne, nie nudzą, pojedyncze fragmenty zaś naprawdę mogą się podobać. Na wstępie cytowałem słowa z serii Fallout mówiące, że wojna nigdy się nie zmienia – i są to słowa bardzo prawdziwe w kontekście tego utworu. Nie ważne bowiem czy mowa o pojedynczych żołnierzach z karabinem, czy o wielotonowych bestiach obdarzonych sztuczną inteligencją, emocje pozostają te same. Jeśli chcecie wojny – wojny nie pozbawionej okropieństw, ale i takiej, gdzie honor, odwaga i poświęcenie wciąż są istotnymi wartościami – sięgnijcie po tę książkę.
PS. Ocena byłaby nieco wyższa, gdyby nie efekt pracy polskiego wydawcy – ten zaś z pewnością nie zasługuje na uznanie. Okładka przypomina opakowanie zabawki dla trzylatka – do wersji z angielskiego wydania Bolo!, po prostu się nie umywa. Tłumaczenie jest zwyczajnie kiepskie (nawet dziecko wie, że „a time to kill” to czas zabijania, a nie czas śmierci), tekst pełen jest literówek i na dodatek co chwila pojawiają się techniczne niezgodności – spowodowane, jak sądzę, przeliczaniem miary amerykańskiej na system metryczny. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że raz ten sam model czołgu waży 150 ton, a innym razem już 1500? Albo że pancerz o grubości 10mm jest w stanie przebić wyłącznie działo kaliber 150 cm?
Ocena: 6,5/10
Unreal Fantasy patronuje!
David Weber
Bolo!
Wydawnictwo: REBIS
Tytuł oryginalny: Bolo!
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 383
Oprawa: miękka
Wymiary: 130 x 198 mm
Tłum.: Jarosław Kotarski
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis