Recenzje >> Książki >> Mój własny diabeł

| | A A


Autor: ktosik
Data dodania: 2009-04-17 21:09:57
Wyświetlenia: 7035

"Mój własny diabeł", Mike Carey - recenzja

Mike Carey był dotąd pisarzem mi nieznanym. Zainteresowałem się jego książką przez przypadek – na okładce widnieje taka oto informacja: „Powieść twórcy Constantine’a”. Gdzieś w mojej pamięci tkwi dalej wrażenie, jakie zrobił na mnie film (komiksu akurat nie czytałem, bo ile się orientuje to komiks był pierwowzorem, a nie książka); zaskoczył mnie niesamowicie oryginalnym konceptem. Nie zastanawiając się długo zasiadłem do lektury, mając nadzieję, że będzie to dzieło podobne jakościowo do wyżej wymienionego filmu.

Na początku trochę się zawiodłem. Akcja przez pierwsze sto stron nie miała tej żywotności, której się spodziewałem. Dopiero po pewnym czasie książka zaczęła mnie stopniowo wciągać, a to dzięki mieszance kilku elementów (pojedynczo nie byłyby tak ciekawe, jednak połączone wywołały cudowny efekt), które postaram się wymienić poniżej. Moją uwagę przykuła powoli zacieśniająca się fabuła i multum wątków, nie pozwalających na oderwanie się od tekstu. Bo co takiego mają ze sobą wspólnego: egzorcysta Felix Castor (nasz główny bohater); magnat, ciągnący profity z prowadzenia sieci domów uciech; demon zaklęty w ciele kobiety, zdecydowany, aby pozbawić życia postać pierwszoplanową; czy w końcu kolejny demon, tym razem goszczący w ciele najbliższego przyjaciela egzorcysty (dodam do tego, że to sam Asmodeusz – jeden z książąt piekieł)? Na pierwszy rzut oka można zauważyć analogię tylko pomiędzy egzorcystą a pomiotami otchłani, postać posiadacza sieci zamtuzów nie pasuje do tej układanki. Jak dodamy do tego jeszcze kilka kolejnych wątków, szczególnie nawiedzone muzeum, do którego zostaje zatrudniony egzorcysta, to powstaje nam niezły mętlik.

I właśnie to nawarstwienie wątków, bardzo przypadło mi do gustu. Wielu autorów miałoby oczywiście problemy z powiązaniem tego wszystkiego w jednolitą, spójną całość. Do tej grupy z pewnością nie należy Mike Carey. Akcja powieści jest bardzo przejrzysta, a przy okazji ciągle nas zaskakuje. Lekki sposób narracji, przetykany w wielu miejscach różnymi refleksjami o życiu (tym doczesnym, jak i tym późniejszym), coraz bardziej wciąga ze strony na stronę. Sama kreacja głównego bohatera, egzorcysty-ateisty zawiera już sporą sprzeczność – jak można nie wierzyć w Boga, mając na co dzień do czynienia z istnieniem różnych zjawisk nadprzyrodzonych (demony – siły nieczyste) – jest już według mnie bardzo interesująca. Ciekawe są także opisy londyńskich miejsc, nie nużące czytelnika, a wręcz przeciwnie – wciągające (elementy tego typu uwiarygadniają tylko opowieść).

Samo dzieło można umiejscowić na pograniczu fantasy, horroru oraz powieści detektywistycznej. Napisałem „na pograniczu”, ponieważ zawiera wiele czynników wspólnych. Spodobał mi się jeden fakt – autor umieścił dzieje Felixa we współczesnym nam Londynie, z małą różnicą: duchy stały się w ciągu kilku ostatnich lat czymś na tyle normalnym, że zawód egzorcysty spowszedniał. Oczywiście niedostępnym dla wszystkich, bowiem, aby go wykonywać trzeba posiadać naturalne predyspozycje. Kolejny punkt przyznałbym pisarzowi za samą wizję rytuału odpędzania istot duchowych. Stworzył on ciekawy system, który można zawrzeć w prostym zdaniu: „ilu egzorcystów, tyle egzorcyzmów”.

Samo wydanie książki nie jest może zachwycające – ilustracje na okładce raczej mierne. Dopiero w połączeniu z treścią tworzą całość. Błędów raczej nie uświadczyłem, może dlatego, że jestem typem czytelnika, który często po prostu pochłania duże partie tekstu, nie zwracając przy tym uwagi na samą formę. Bardzo nie spodobała mi się natomiast jedna rzecz. Mam na myśli zbyt małe wcięcie tekstu wewnątrz stron, trzeba przez to książkę niemiłosiernie zginać. Krótko mówiąc, jest więcej plusów niż minusów.

Tych, którzy wzięli do ręki tę książkę, mając w myślach jedynie obraz naszego, polskiego Wędrowycza, pragnę przestrzec, że to nie będzie to samo przeżycie. Mike Carey ukazał w „troszkę” innym świetle zawód pogromcy duchów i demonów. Całkiem inna akcja, poczucie humoru, czy choćby tradycja. Gdybym miał porównać I tom opowieści o Felixie Castorze do czegoś, to byłaby to twórczość Agathy Christie (pierwsze moje skojarzenie podczas czytania, gdy próbowałem analizować na bieżąco toczącą się akcję).

Książkę czyta się naprawdę szybko, mimo wolno zacieśniającej się pętli akcji. Można śmiało powiedzieć, że jest to utwór na jeden (dłuższy) wieczór. Osobiście zachęcam wszystkich do przeczytania dzieła Careya w wolnej chwili, bo z pewnością zaliczam je do pozycji, na które „warto zmarnować czas”.

Ocena: 8/10
Tytuł: Mój własny diabeł (The Devil You Know)
Cykl: Opowieści o Felixie Castorze
Tom: 1
Autor: Mike Carey
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Autor okładki: Jarek Krawczyk
Wydawca: Wydawnictwo MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 18 kwietnia 2008
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-7480-081-5
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 × 195 mm
Cena: 29,99 zł
 
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: mój, własny, diabeł, mike, carey, mag, recenzja

Podobne newsy:

» Kawerniany konkurs
43%
» Nowa "Opowieść wigilijna" już na ekranach ...
18%
» Dziewiąty Mag - konkurs!
17%
» Dziewiąty Mag - nasz patronat!
17%
» Dziewiąty Mag - konkurs zakończony!
17%
 
Podobne artykuły:

» Błędny krąg - recenzja
62%
» Peanathema - recenzja
33%
» Brudnopis - recenzja
33%
» Księga Cmentarna - recenzja!
31%
» Dziewiąty Mag - recenzja
31%

Mamy 4 zapisanych komentarzy

Algeroth
2009-04-17 21:20:37
| Odpowiedz
Recka niezła, aczkolwiek znalazłem w niej nieco błędów (jakieś orty, jakaś interpunkcja, trochę stylistyki). Generalnie jednak do przodu. A książką możliwe, że się zainteresuję - "Constantine" mi się bardzo podobał, a jeżeli "Mój własny diabeł" choć częściowo trzyma klimat, to warto rzucić nań okiem.

Edit:
Teraz znacznie lepiej :]


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Greg
2009-04-18 18:06:44
| Odpowiedz
Wyczerpująca recenzja. Za to stanowczo musimy popracować nad językiem;]. Rozumiem, że błędy ortograficzne i interpunkcyjne zostały usunięte, ale styl nadal nieco kuleje. Najbardziej uraziło mnie to:

"Spodobał mi się jeden fakt – autor umieścił dzieje Felixa we współczesnym nam Londynie, z małą różnicą: duchy stały się w ciągu kilku ostatnich lat czymś na tyle normalnym, że zawód egzorcysty spowszedniał. Oczywiście niedostępnym dla wszystkich, bowiem, aby go wykonywać trzeba posiadać naturalne predyspozycje."

Rozumiem, że miało być "zawód egzorcysty stał się czymś powszechnym, ale oczywiście niedostępnym". To stworzyłoby co prawda niechciane powtórzenie. Generalnie oba zdania trzeba lekko przeformułować.

Z ogólnych rzeczy: za dużo wtrąceń rozbija spójność tekstu.

Mam nadzieję, że autor nie ma mi za złe czepiactwa. Taka już moja złośliwa natura;]. Ale staram się, żeby krytyka była twórcza.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
ktosik
2009-04-18 21:30:02
| Odpowiedz
Greg napisał/a:
Mam nadzieję, że autor nie ma mi za złe czepiactwa. Taka już moja złośliwa natura;]. Ale staram się, żeby krytyka była twórcza. "


wg mnie takie czepialstwo jest dobre - w końcu człowiek uczy się na błędach.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
assarhadon
2009-04-19 19:09:05
| Odpowiedz
Czytałem to już dość dawno temu. Może nie powaliła, ale fajna i ciekawa. Płynna akcja i ciekawy bohater, z którym można się utożsamić. Recenzja ok, czas i czepialstwo nauczy reszty!


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.362 sek