Artykuły >> Kultura >> Makdonaldyzacja, część 1/3

| | A A


Autor: Algeroth
Data dodania: 2009-06-02 00:54:10
Wyświetlenia: 8227

Dokąd zmierzacie, Muzy? Czyli rzecz o homogenizacji i makdonaldyzacji kultury.


Artykuł ten stanowi pierwszą część cyklu "Dokąd zmierzacie, Muzy? Czyli rzecz o homogenizacji i makdonaldyzacji kultury." Kolejna część dostępna jest pod tym adresem.
Zewsząd nacierają na nas takie same produkty, takie same usługi, tacy sami ludzie. Trudno przejść się ulicą w centrum miasta, by nie zostać zaatakowanym przez wszechobecne reklamy, billboardy, ulotki itp. Jednak jeszcze jakiś czas temu nie było tak – oglądając zdjęcia ulic Warszawy chociażby sprzed 30 lat, widać kolosalną różnicę. Oczywiście, można powiedzieć, że jest to naturalne – w końcu nastąpiła nie tylko transformacja ustrojowa, ale i liczba ludności (a szczególnie mieszkańców stolicy) znacznie się powiększyła. Niepokojące jest jedno – gdyby nie punkty orientacyjne, typowe dla tego miasta, wyglądałoby ono bardzo podobnie (jeżeli nie tak samo), jak wiele miast Europy zachodniej. Dlaczego tak jest? Jakie bodźce i przemiany kulturowe prowadzą do takiego ujednolicenia wizerunku miasta i kultury, której ten jest wyrazem? Chciałbym w tym eseju podjąć próbę analizy samych procesów, ich przyczyn, zakresu występowania i konsekwencji dla społeczeństw europejskich i światowych. Zbadać jak daleko posunęły się zmiany, czego nas pozbawiły, co nam dały i do czego zmierzają. Przede wszystkim jednak chciałbym odpowiedzieć, na podstawie tekstów czołowych teoretyków, na pytanie zadane w temacie – jak należy oceniać te wszystkie zmiany i czy przeważają w nich jasne, czy ciemne strony. Pragnę przedstawić ewolucję myśli o tych procesach na przykładach tekstów, będących swego rodzaju kamieniami milowymi. Istotne jest też czy należałoby walczyć z tymi procesami. A może na walkę jest już za późno?

Wydaje mi się jednak, że na początku należałoby się przyjrzeć samej genezie procesów homogenizacji kultury. Doszukiwać się jej można już na początku XX wieku, w czasach szalejącego, brutalnego kapitalizmu. W tym okresie, bezsprzecznie niezwykle istotnym dla rozwoju współczesnej kultury europejskiej, miały swój początek procesy będące przedmiotem tego tekstu. José Ortega y Gasset, hiszpański filozof i eseista żyjący w owych czasach, zauważył ciekawą tendencję – tendencję do pełności miejsc 1. Spostrzegł mianowicie, że teatry, hotele czy nawet pociągi pełne są ludzi. Mało tego – niejednokrotnie są wprost przepełnione. Jaka mogła być przyczyna tak nagłego, nowego zjawiska? Przecież niemożliwy był tak gwałtowny przyrost liczby ludności (biorąc pod uwagę konsekwencje płynące z zakończenia I wojny światowej, należałoby się spodziewać tendencji wręcz przeciwnej). Ortega y Gasset uznał, że w rzeczywistości ma miejsce co innego – te tłumy istniały do tej pory, jednak dopiero teraz stały się widoczne. Zaczęły wypełniać miejsca dotychczas zarezerwowane dla mniejszości. Z definicji należą do niej ludzie odmienni od reszty, którzy wystąpili z tłumu przyciągnięci przez jakąś ideę czy filozofię życia. Zyskują oni w ten sposób swoiste podobieństwo przez niepodobieństwo (czasem polega ono tylko i wyłącznie na negacji postępowania i charakteru tłumu – nonkonformizmie). Masa zaś, to grupa ludzi przeciętnych, nie wyróżniających się od reszty niczym, nie wymagających od siebie niczego. Pojawia się tu jednak pytanie: co jest takiego złego w tym, że ludzie masowo zaczynają odwiedzać teatry etc.? Otóż sam tego fakt nie jest zły, gorsze jest domaganie się przez masy prawa do bycia przeciętnym, wręcz szczycenie się swoją typowością. W konsekwencji to właśnie ta przeciętność staje się dominująca i prowadzi do pewnego zastoju kulturalnego – ma miejsce zjawisko hiperdemokracji. Do elit mogą należeć tylko jednostki stawiające sobie jakieś cele i do nich dążące – tłum nie ma takich aspiracji, panuje kult wszystkiego co łatwe, w związku z czym masa jest bezradna w obliczu zagrożenia (nie przewiduje przyszłych wypadków). Sprawy nie ułatwia też postępująca ekonomiczna i społeczna łatwość życia, a także fizyczny komfort, zapewniane przez rozwój techniki – masy żyją w przeświadczeniu, że będą coraz bogatsze i coraz szczęśliwsze – nie mają jakiejkolwiek motywacji do pracy nad sobą.

Prorokami takiego stanu rzeczy byli wielcy filozofowie ubiegłych wieków – Hegel mówił, że masy nacierają, a Nietzsche, że widzi nadciągającą falę nihilizmu. Jak widać, nie pomylili się, a to dopiero początek procesów, które w przyszłości miały stworzyć nam współczesne formy kulturowe. Kolejną fazą było wykształcenie się jasno oddzielającej się i określonej kultury masowej. Jej podstawą bez wątpienia jest w pełni wykształcona kultura wyższa, ale i dotychczasowa kultura ludowa. Tworzy to niezwykłą mieszankę, zacierając do tej pory bardzo wyraźną linię pomiędzy kulturalną elitą a masami – kicz na równych prawach rywalizuje o widownię z arcydziełami mistrzów. Co gorsze – „zła”, niska kultura wypiera wysoką, bo jest prostsza – tak w zrozumieniu, jak przyswojeniu: dostarcza odbiorcy prostych i jednoznacznych wrażeń, uwalnia go od wysiłku umysłowego wymaganego przy odbiorze kultury wysokiej. Dwight Macdonald określa tak działającą kulturę niską kulturą homogenizowaną 2. Nazwę tę wywodzi od procesu homogenizacji – równomiernego rozprowadzania drobin śmietany w mleku. Równomierność tę porównuje do skrajnej demokratyczności kultury masowej – żaden rodzaj sztuki nie może być dyskryminowany (tym samym krytyka sztuki jest praktycznie niemożliwa, a właściwie bezcelowa). Tendencja ta jest tak silna, że wszelkie próby walki z nią ponoszą klęskę, co prowadzi do dalszej korupcji kultury wysokiej, zaś wysoka specjalizacja twórców (zwiększenie zakresu podziału pracy) prowadzi do uniformizacji wytworów homogenizacji.

Ciekawe jest też postępujące zjawisko zacierania się granicy wieku – infantylizacja dorosłych i udoroślanie dzieci. Macdonald opisuje to w następujący sposób:

(…) To zlanie się publiczności dziecięcej i dorosłej oznacza: 1) infantylną regresję u dorosłych, którzy nie mogąc sobie dać rady z napięciem i złożonością nowoczesnego życia, chronią się w kicz, a ten z kolei utwierdza ich i zamyka w infantylizmie; 2) „nadmiar podniet” u dzieci, które dojrzewają za szybko (…) 3

W homogenicznej kulturze masowej nie ma miejsca na podział wiekowy –niejednokrotnie cała rodzina zbiera się przed telewizorem oglądając jeden program (Macdonald zauważa to w latach pięćdziesiątych, ale ten trend nadal trwa – powstają niezliczone filmy familijne, nie wymagające praktycznie żadnego wysiłku umysłowego i operujące na schematach fabularnych, które można policzyć na palcach jednej ręki).

Aby jednak w pełny sposób pojąć specyfikę zjawiska człowieka masowego, należy podjąć się choćby skrótowego nakreślenia historycznych, społecznych, jak i ekonomicznych okoliczności, których specyficzne aspekty wspólnie doprowadziły do powstania tego nowego rodzaju człowieka. Badacze dopatrują się źródeł tego zjawiska w wieku XIX, który pod wieloma względami, był wiekiem przełomowym, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę całkiem nowe warunki, w jakich przyszło żyć ludziom.

Tutaj prym wiedzie sytuacja ekonomiczna XIX wiecznego świata, która w ramach swego dynamicznego rozwoju, na niespotykaną dotąd w dziejach skalę, ułatwiła ludziom, ze wszystkich szczebli drabiny społecznej, dostęp do dóbr materialnych. Wymusiło to niejako stosunek człowieka do owych dóbr – kiedyś traktowane jako dar, szczęśliwe zrządzenie losu, za które należy być wdzięcznym, teraz stało się powszechnym prawem, którego egzekucji domaga się z narastającą kategorycznością.

Poczucie to diametralnie zmieniło również sam pogląd na życie. Poprzednio było ono widziane raczej jako pasmo trudności, nieustannej walki o własny byt. Wypełniało je również przeświadczenie o „konieczności” takiego bytu, o nieuniknionej naturze losu, który był komuś „dany” i który należało godnie wypełnić. Przeznaczenie, które szczególnie dla ludzi prostych, miało ogromną wagę, było niepewne, zarówno w sensie ekonomicznym, jak czysto fizycznym.

Zmiana, która nastąpiła na tym polu, najmocniej bodaj wpłynęła na ukształtowanie się człowieka masowego. Oto bowiem wizja życia ulega przeobrażeniu – staje się ono o wiele lżejsze, przyjemniejsze, pozbawione istotnych trudności i problemów.

Całą tę rewolucję światopoglądową dynamizuje dodatkowo fakt zmian prawnych, które falą przetoczyły się po Starym kontynencie. Odtąd znikają ściśle zarysowane formy porządku społecznego – nie ma już kast ani stanów, tak więc od strony czysto prawnej, nie ma już niczego, co nakazywałoby odgórnie prowadzenie życia wedle ustalonego wzorca, zawartego w konkretnych ramach. Znika uprzywilejowanie ludzi wobec prawa – nagle wszyscy stają się wobec siebie równi.

Nigdy dotąd, w dziejach ludzkości, przeciętny człowiek nie dostał naraz tyle narzędzi autokreacji do rąk. Kondycja ludzka w ogóle – w znaczeniu społecznym, gospodarczym, prawnym – uległa znacznemu, pozytywnemu przeobrażeniu. Można wyodrębnić trzy aspekty dziewiętnastowiecznego świata, które walnie przyczyniły się do wspomnianej rewolucji.

Liberalna demokracja
Której myśl – zapoczątkowana przez Johna Stuarta Milla, ulegając przeobrażeniom – rozprzestrzeniła się w większości krajów. Skutkiem tego było prawne zrównanie obywateli, unieważnienie uprzywilejowania, co znacznie wpłynęło na zmianę obyczajowości i kultury w ogóle.

Badania naukowe
Które, rozwijając się z niespotykaną dotąd prędkością, stawały się „coraz bliżej” ludzi. Nauka i technika przestały być osłonięte aurą tajemniczości i niedostępności; przeciwnie – stały się udziałem każdego człowieka, czy to w postaci urządzeń wykorzystywanych przy produkcji, czy rozwijających się środkach leczniczych, które ratowały życie milionów.

Industrializacja
Spowodowała przyspieszoną urbanizację, przeobrażenia tradycyjnych społeczeństw w przemysłowe, co pociągnęło za sobą wzrost dobrobytu i ogólnej jakości życia. To właśnie za jej sprawą miliony zwykłych obywateli zostało „wciągniętych” w wir nadchodzących przemian.

Wszystkie te aspekty nie wywodzą się wprost z wieku XIX, lecz wiek XIX znalazł dla nich najefektywniejsze rozwiązania, z wielkim sukcesem „wdrożył” je w życie społeczeństw.

Wszystko to uformowało całkiem nową świadomość społeczną, która trwa i rozwija się do dziś. Przede wszystkim zmianie uległa relacja człowiek – świat. Poprzednio świat miał charakter restrykcyjny, nakładał ograniczenia, z góry ustalone ramy działalności na wszystkich polach: ekonomicznym, społecznym, kulturowym. Świat człowieka masowego ma charakter zgoła odmienny – nie dość, że nie zabrania, to pobudza w nim nowe potrzeby, których łańcuch może się niebezpiecznie wydłużać, aż po nieskończony horyzont pragnień.

Oto bowiem świat nie dość, że zapewnia niejako podstawowe dobra, to wpaja przekonanie, iż każdy dzień może przynieść coś lepszego – możemy bogacić się, doskonalić intelektualnie, realizować własne marzenia. Nikt na przykład nie ma już wątpliwości, że z czasem ceny niektórych towarów maleją – takie przekonanie staje się osią światopoglądu człowieka masowego.

Rysuje się tutaj podstawowa, charakterystyczna dla człowieka masowego, postawa, która każe mu postrzegać otaczający go świat, pełen cudów nauki i techniki, jako dzieła Natury. Refleksja dot. trudu, jaki poszczególne jednostki i grupy musiały ponieść, by dany wynalazek powstał, nie jest obecna w jego umyśle. Traktuje on wspomniane przedmioty jako mu należne, jako część środowiska w którym żyje – jak powietrze czy wodę. Równocześnie nie jest w stanie ich pojąć – posługuje się nimi w istocie tak samo, jak człowiek pierwotny posługiwał się ogniem – nic o jego istocie nie wiedząc.

Psychika człowieka masowego niewiele różni się od psychiki dziecka, dla którego głównym celem jest ekspansja własnych życiowych żądań i potrzeb, oraz brak świadomości na temat zasług ludzi, które mu ową ekspansję umożliwili. Mówi się, iż masy są rozpuszczone, tak samo jak rozpuszczone jest dziecko, któremu nie ogranicza się żądań i potrzeb, i wpaja przekonanie o nadrzędności własnych interesów nad każdym innym.

Wpłynęło to niezmiernie na jakość stosunków międzyludzkich w ogóle. Dawniej, gdy świat był niestały, niebezpieczny, wisiało nad nim widmo klęsk – wymuszał on niejako głębszą interakcję z innymi ludźmi, bowiem tylko kooperacja z konkretnymi jednostkami dysponującymi różnymi uprawnieniami, mogła pomóc w przypadku kryzysu. W świecie statecznym, pewnym i bezpiecznym, gdzie wszystko jest „podane na tacy” – poczucie wspólnotowości zanika, odpowiedzialność poszczególnych jednostek za rozwój rozmywa się w tłumie, tak więc nikt nie jest nikomu za nic wdzięczny.

Masy interesuje tylko własny dobrobyt, nie są jednak w stanie poznać więzi z przyczynami tego dobrobytu.

PS. Dziękuję Markowi „Nivo” Bogucie za wkład w powstanie tego tekstu. Jest on autorem części o anatomii człowieka masowego.


1) José Ortega y Gasset, Bunt mas, [w:] tegoż, Bunt mas i inne pisma socjologiczne, przekł. Piotr Niklewicz, Warszawa 1982 #wróć
2) Dwight Macdonald, Teoria kultury masowej, [w:] tegoż, Kultura masowa, przeł. i oprac. Czesław Miłosz, Paryż 1959 #wróć
3) Ibidem #wróć
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: makdonaldyzacja, kultura, popularna, masowa

Podobne newsy:

» Październikowe nowości komiksowe od Kultury ...
29%
» Lem i TVP Kultura
25%
» Liga Obrońców Planety Ziemia
25%
» Delisle w Polsce
25%
» Kultura Gniewu ogłoszona najlepszym wydawnictwem ...
25%
 
Podobne artykuły:

» Makdonaldyzacja, część 2/3
100%
» Makdonaldyzacja, część 3/3
100%
» Lśnienie #2 - recenzja
25%
» Lśnienie #1 - recenzja
22%
» Trzy paradoksy - recenzja!
18%

Mamy 5 zapisanych komentarzy

downbylaw
2009-06-02 13:48:02
| Odpowiedz
co do tego, czy "człowiek masowy" jest faktycznie wynikiem opisanych powyżej - bardzo zresztą sprawnie - czynników. Wystarczy spojrzeć daleko wstecz: czym różniły się od opisanych rozrywek, na przykład, walki gladiatorów? Że bardziej krwawe? Dzieciaki obecnie oglądają takie rzeczy, że mi się czasem włosy na głowie jeżą. Czym różnią się dzisiejsze "masowe" rozrywki od tłumów walących na schematyczne, rubaszne komedyjki w erze Elżbietańskiej, kiedy obok wystawiał się Szekspir?


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Nivo
2009-06-02 17:14:06
| Odpowiedz
Tak jak mówisz, masowość wiąże się raczej z cechami psychicznymi, a one nie pojawiły się nagle w diagramie psychologicznym człowieka wraz z XIX wiekiem. Myślę, że mogły się one w pełni objawić dopiero wraz z nastaniem geopolitycznych czynników opisanych powyżej - bo to one umożliwiły ich masowy wykwit; dopiero skala tego zjawiska zwróciła uwagę kulturoznawców, niejako odkrywając przed nimi ten fenomen, który nagle domagał się (również ze względu na swą skalę) naukowego opisu.

Powiedziałbym więc tak: masowość, jako czynnik psychiczny, był od zawsze właściwy naturze ludzkiej. Definicja "człowieka masowego" zawiera w sobie ów czynnik, ale nie tylko; wszystko to razem można uznać za specyficzny produkt XIX wiecznego świata.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
assarhadon
2009-06-04 08:13:43
| Odpowiedz
Pomyślcie o tych 1,5 miliarda Chińczyków... jak się wkurzą i stwierdzą, że im w Chinach źle?A tekst naprawdę dobry i ciekawie napisany!


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Greg
2009-06-04 19:31:59
| Odpowiedz
Nivo napisał/a: "Tak jak mówisz, masowość wiąże się raczej z cechami psychicznymi, a one nie pojawiły się nagle w diagramie psychologicznym człowieka wraz z XIX wiekiem. Myślę, że mogły się one w pełni objawić dopiero wraz z nastaniem geopolitycznych czynników opisanych powyżej - bo to one umożliwiły ich masowy wykwit; dopiero skala tego zjawiska zwróciła uwagę kulturoznawców, niejako odkrywając przed nimi ten fenomen, który nagle domagał się (również ze względu na swą skalę) naukowego opisu.
"


Może po prostu wcześniej nie było kulturoznawców?;]


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Algeroth
2009-06-04 19:46:59
| Odpowiedz
Co do masowości - wiadomo, że antyczne widowiska też były nią nacechowane, jednak wydaje mi się, że to nie tylko przemiany polityczno-społeczne wpłynęły na wybuch tego zjawiska w XIX wieku, ale i gwałtowny rozwój mediów (chociażby wynalezienie radia i telefonu pod koniec wieku), a potem rewolucja informacyjna. Dziś masowość ma miejsce na niespotykaną nigdy wcześniej skalę.
A kulturoznawców, swoją drogą, też za dużo raczej nie było :P

A i dzięki za słowa uznania :]


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.107 sek