Gdzieś tak od początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku zaczyna gwałtownie i niezrozumiale rosnąć popularność literatury ibero-amerykańskiej – celowo nie używam skrótu: latynoamerykańska, aby nie zawężać kręgu potencjalnych twórców ubiegających się o prestiżową nagrodę literacką imienia Cervantesa do jednego kontynentu. Realizm magiczny, będący sztandarową tendencją estetyczną zaadoptowaną przez wielu z pisarzy hiszpańskiego obszaru językowego, szybko stał się znakiem rozpoznawczym artystów tej miary, co Márquez, Borges, Cortázar czy interesujący nas, noblista Saramago. Zwłaszcza ten ostatni, Portugalczyk, który zadebiutował w dość późnym okresie życia, nie przestaje zadziwiać oryginalnością swoich pomysłów oraz ciekawym, niemal hipnotyzującym stylem. Powieść
Baltazar i Blimunda, która ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa Rebis, jest, moim skromnym zdaniem, absolutną i niespotykaną perłą w koronie światowej literatury.
Saramago w swej powieści zabiera nas w świat XVIII wiecznej Portugalii rządzonej przez króla Jana V Wielkodusznego, który zasłynął między innymi tym, że oprócz zmarnotrawienia ogromnych sum pieniędzy napływających z zamorskich kolonii ( Brazylia, Angola. Mozambik czy Indie) będącej u szczytu swej potęgi Portugalii, wybudował okazały i przepiękny barokowy klasztor franciszkanów w miejscowości Mafra. I właśnie realistycznie przedstawiona budowa tego bożego przybytku stanowi oś narracji, na którą autor nawleka losy wielu ciekawych postaci. Rozmach i ogrom planowanej budowli, stawianej przez prawie trzydzieści tysięcy ludzi – można sprawdzić w Internecie, stoi po dziś dzień! – powinien przytłoczyć losy kilku bohaterów. Tak jednak nie jest i Saramago z premedytacją skupia się na jednostkach, które królewskim rozkazem wprzęgnięto, niczym woły w jarzmo, do budowy ogromnego klasztoru.
Tytułowi bohaterowie spotykają się na rynku w Lizbonie: Blimunda, córka posądzonej o czary kobiety zesłanej do Angoli, poznaje w dniu kaźni swej matki żołnierza - inwalidę o imieniu Baltazar. Ich dusze spotykają się pośród zgiełku tłumu i na zawsze pozostają razem. W międzyczasie poznają księdza - heretyka Bartłomieja, który jest jednocześnie królewskim kapelanem i wizjonerem. Jego celem jest budowa latającej machiny, którą napędzałby skomplikowany mechanizm, choć za niestosowne iluzje przyjdzie mu zapłacić wysoką cenę. Czy nieziemskie dzieło przetrwa twórcę? Jego marzenie tak długo ma szansę realizacji, póki popierane i sponsorowane jest przez króla Jana. Wkrótce do prac przy
„passaroli” przyłączają się i Blimunda i Baltazar. Razem zdają się tworzyć trójcę konstruktorów, w której każdy odpowiada za jakiś element latającej maszyny. Całość napędzana jest niczym innym, tylko – jak w wypadku większości wynalazków – ludzką wolą! I tu tkwi według mnie siła tej powieści: każdy z nas utożsami się z bohaterami, którzy w realizacji celu zmagać się muszą z samym sobą, zabobonem, lękiem i głupotą. Taki od zawsze był los wizjonerów i naukowców!
Tyle o akcji.
Bohaterowie urzekają i czytelnik zakochuje się w nich od samego początku. Pozbawiony dłoni Baltazar okazuje się być ostatnim po Bogu mieszkańcem Ziemi – dlaczego? Tego czytelnik dowie się niebawem, natomiast piękna i demoniczna Blimunda posiada dar, który jednocześnie jest jej przekleństwem: będąc na czczo widzi to, czego ludzkie oko nie jest w stanie dostrzec. Jej wzrok zdaje się przenikać wszystko, za wyjątkiem hostii w procesji Bożego Ciała! Dlaczego nie chce do niej zajrzeć, skoro może? A kto chciałby się przekonać?
Sam związek tytułowych bohaterów, zawarty całkiem przypadkowo, w tłumie gapiów, przesycony jest czystą miłością we wszystkich jej aspektach. To przysłowiowa miłość od pierwszego wejrzenia…
Bardzo kolorowo i ciekawie przedstawia autor postaci królewskie: Jan V jest tu jednocześnie dewotem, rozpustnikiem i masowym deprawatorem niewinnych klarysek. Swoje grzechy odkupuje coraz to większymi i niebotycznymi fundacjami. Nawet figury świętych, które mają upiększyć nową bazylikę, wydają się bardzo ludzkie – czytelnik dojdzie, w jakim sensie. Gdyby czytelnik zechciał ogromem zleconych przez króla prac zmierzyć jego cielesne grzechy, to patrząc na wzniesione przezeń kościoły i klasztory ukaże się nam zboczeniec niezdolny do współżycia z żoną, biedną i zakompleksioną Marianną, która spocona do granic możliwości najrozkoszniejsze chwile swego życia w upalnej Portugalii spędzała pod… grubą pierzyną.
Najciekawiej prezentuje się styl autora. Pozbawiony typowej interpunkcji słowotok oraz długie, nieuzasadnione zdania wciągają czytelnika do tego stopnia, że po kilkunastu stronicach macha on ręką na wszelkie konwenanse pisarskie! Chcemy czytać tylko Saramago! Dialogi, nie wyszczególnione w tekście, płyną wraz z czytelnikiem, stając się nieodłącznym elementem tekstu. W pewnym momencie czytający zdaje sobie sprawę, że musi podążać tokiem autora i…. jest z tego powodu szczęśliwy. Dość szybko bowiem przyzwyczajamy się do stylu Saramago.
Wydanie jest perfekcyjne!
Podsumowując dzieło Saramago: autor łączy w nim elementy historii, romansu, mitologii oraz surrealistyczne wyobrażenia na temat – a tu: oksymoron! - iluzorycznej rzeczywistości. Połączenie tych wszystkich wątków możliwe jest tylko pod piórem kogoś wybitnego. To książka nie tylko dla fana literatury kręgu Cervantesa, ale również miłośnika fantazji zatopionej w odmętach absurdu. Miłośnik historii znajdzie tu fascynujące detale barokowej religijności i średniowiecznej mentalności. To zmaganie się ze samym sobą w różnych wydaniach, to walka! Ten koloryt, do dziś obecny w krajach Ameryki Łacińskiej, więzi i onieśmiela. Od nas zależy, czy damy się uwięzić. Na koniec, wyrażając swoją skromną opinię, uznać należy książkę za absolutne arcydzieło literackie, które wymyka się podziałom gatunkowym. Danie oceny 10 w skali 10 to zwykła degrengolada książki.
Moja ocena: 20/10!
1) Passarola – (port.) ptaszysko, nazwa historyczna aerostatu stworzonego w 1709 r.
#wróć
SERIA: Mistrzowie literatury
PRZEKŁAD: Milewska Elżbieta
OPRAWA: płótnpodobna z obwolutą
ISBN: 978-83-7510-425-7
WYDANIE: 3 (2009)
LICZBA STRON: 392
FORMAT: 128 x 197
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis