We współczesnej polskiej literaturze fantastycznej jest stosunkowo niewiele miejsca dla starej, dobrej science-fiction. Mniej ambitni pisarze zwracają się raczej ku gatunkom takim jak fantasy czy horror. Zwłaszcza ten ostatni zdaje się ostatnimi laty rozkwitać. Bardziej ambitni z kolei próbują poszerzać pojęcie fantastyki, szukając nowych inspiracji i pomysłów, jednak coraz rzadziej zwracają wzrok ku gwiazdom. Dobrym przykładem jest tu Jacek Dukaj, uważany wszak za ikonę polskiej hard s-f. Jest jednak kilku pisarzy, którzy nadal pragną ubierać swych bohaterów w skafandry kosmiczne, pakować ich do rakiet i posyłać tam, gdzie „żaden człowiek wcześniej nie dotarł”. Jednym z tych pisarzy jest właśnie Rafał Kosik, którego książkę mam przyjemność recenzować.
Kameleon zdecydowanie jest powieścią nawiązującą do klasycznych wzorców. Opowiada nam historię kosmicznej ekspedycji ratunkowej, która na pokładzie USS Ronald Reagan (swoją drogą ciekawe czy chodzi o United States Ship, czy raczej United Systems Ship, jak w Star Treku) wyrusza na odległą planetę Ruthar Larcke, na której jakieś dwieście lat wcześniej rozbił się statek poszukujący światów do skolonizowania. Na miejscu jednak zamiast potomków rozbitków zastają całkiem nową, ludzką cywilizację, która właśnie stanęła na krawędzi historycznego przełomu. W istocie to losy tejże cywilizacji dominują w akcji powieści, która pełna jest walki i politycznych intryg, lecz także zwykłych ludzkich dramatów.
Oczywiście można sobie postawić pytanie, czy taki powrót do klasycznego, kosmicznego s-f jest czymś dobrym? Czy nie jest to po prostu stawanie na drodze postępu, czy nie jest to ponowne sięganie do powtarzanych już do znudzenia wzorców? Mówiąc prościej, może nikt już nie chce czytać bajek o astronautach?
Zajdel zdobyty w tym roku przez Rafała Kosika właśnie za
Kameleona dobitnie temu przeczy.
Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia, to z początku nie byłem zachwycony lekturą. Akcja powieści, owszem, wydała mi się wciągająca, losy bohaterów żywo mnie interesowały, chociaż w pewnym momencie nagromadzenie różnych postaci i wątków zaczęło mnie po prostu męczyć. Dostrzegałem również ambicje autora, który wyraźnie nie chciał, aby jego książka stała się zwykłym przygodowym czytadłem, lecz starał się przekazać czytelnikowi coś więcej. Wciąż jednak brakowało mi czegoś, co by mnie mogło naprawdę poruszyć.
Wiadomo jednak, że poza fabułą również inne rzeczy mogą czytelnika zachwycić. Dukaj od lat czaruje wszystkich swym dziwacznym językiem, który moim skromnym zdaniem jest po prostu niezrozumiały. W przypadku Kosika z niczym takim się nie spotkamy. Jego język jest bardzo prosty i przejrzysty, a styl pisania niezbyt oryginalny.
Inna sprawa to kreacja bohaterów. Tutaj już autor
Kameleona wypada o wiele lepiej. Tworzone przez niego postacie są żywe i przekonujące, ich ambicje i problemy przemawiają do czytelnika. Wydają się bliskie zwykłym ludziom, kochają i cierpią, próbują przeżyć, mają swoje słabostki i zalety. Jednak Kosik nie wykorzystuje do końca ich potencjału. Jak już wspomniałem wcześniej, jest ich po prostu za dużo. W zatrzęsieniu różnych wątków, momentami traci się poczucie ciągłości poszczególnych z nich.
Czy zatem uważam, że ten Zajdel dostał się autorowi niezasłużenie? Bynajmniej. Tym, co mnie osobiście w
Kameleonie zachwyciło i co – jak sądzę – ostatecznie przesądziło o tym, że dostał najbardziej prestiżową nagrodę, jaką tylko powieść fantastyczna może otrzymać, jest zakończenie.
Być może Rafał Kosik jako pisarz wyrasta z nieco już skostniałych tradycji gatunku science-fiction, jednak w pewien sposób potrafił odnaleźć własną drogę. Odświeżył pewne pytania, które dziesiątki lat temu stawiali tacy mistrzowie jak Stanisław Lem czy Isaac Asimov, a także postawił nowe. Jego powieść jest jednym z ciekawszych wydarzeń literackich ostatnich lat i wszystkim gorąco polecam jej lekturę.
Tytuł: Kameleon
Autor: Rafał Kosik
Seria: SF+
Wydawca: Powergraph
ISBN/EAN: 978-83-61187-05-9
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 125 x 195 mm
Objętość: 544 strony
Data premiery: sierpień 2008