Recenzje >> Książki >> Człowiek, który gapił się na kozy

| | A A


Autor: Algeroth
Data dodania: 2010-03-21 11:51:08
Wyświetlenia: 7444

"Człowiek, który gapił się na kozy", Jon Ronson - recenzja

Wiedzieliście, że w czasie wojny w Wietnamie wojska amerykańskie zrzucały z helikopterów plastikowe małpki na tereny zajmowane przez Wietnam Północny? Zgodnie z teorią, miało to demolować morale przeciwnika, bowiem małpa w kulturze wietnamskiej jest zasadniczo złym znakiem i przynosi pecha. Nie wiedzieć czemu, akcja ta nie odniosła spodziewanego sukcesu, jednak była preludium dla stosowania techniki walki, która rozwinęła się w latach późniejszych – wojny psychologicznej. Jak powiedział w 1953 roku Allen Dulles, dyrektor CIA: „Wojna psychologiczna to największe pole bitwy zimnej wojny i musimy zrobić wszystko, żeby tę wojnę wygrać.”. Jego słowa bez wątpienia wyznaczyły pewien kierunek rozwoju myśli wywiadowczej, a klęska w Wietnamie tylko się do tego przyczyniła – zdruzgotana i pozbawiona zaufania społecznego armia amerykańska na gwałt potrzebowała sukcesów, odczuwała konieczność zmian. Zmiany te miały nastąpić jednak nie w samej technice walki, a w sposobie myślenia żołnierzy i dowódców. Tu wkracza na scenę pułkownik Jim Channon i jego Podręcznik działań operacyjnych Pierwszego Batalionu Matki Ziemi, który zawierał szereg technik i teorii z szeroko pojętego kręgu New Age, które miały za zadanie stworzyć Mnicha Wojownika – żołnierza przyszłości.

Brzmi cokolwiek absurdalnie, nieprawdaż? A jednak to prawda. W swojej książce Człowiek, który gapił się na kozy Jon Ronson przedstawia losy pułkownika Channona i jego dzieła, a także jego uczniów i następców. Autor ukazuje, do jak absurdalnych i niezgodnych ze zdrowym rozsądkiem wniosków mogą dojść wojskowi zachęcani do „nieszablonowego myślenia” i jakie konsekwencje nie tylko dla wojska, ale i dla zwykłych ludzi może mieć wprowadzenie tych teorii w życie. Udowadnia też, że wojsko na zawsze pozostaje wojskiem – podczas gdy w podręczniku Channona lansowane były pokojowe i nieśmiercionośne rozwiązania, późniejsi jego czytelnicy przekształcili i zwyrodnili przedstawione tam sposoby działania, wykorzystując je do tworzenia nowych, upiornych nieraz, rodzajów broni. Pierwszym z brzegu przykładem jest obszerny opis tortur stosowanych w więzieniach Abu Ghraib i Guantanamo, których rdzeń opierał się właśnie na tezach Channona. To, co zaczynało się od w gruncie rzeczy niegroźnych, bo skazanych na niepowodzenie prób zabijania kóz wzrokiem i projekcją myśli, kończyło się nieludzkimi torturami i eksperymentami na niczego nie świadomych cywilach.

Najciekawsze pozostaje to, że większość książki napisana jest w duchu zdecydowanie humorystycznym. Czytając Człowieka, który gapił się na kozy raz za razem gościło na mojej twarzy rozbawienie. No bo jaka oprócz śmiechu może być reakcja czytelnika, gdy dowiaduje się, że żołnierze amerykańscy mieli przywozić ze sobą do krajów wroga „symboliczne zwierzęta” (np. baranki), witać ludzi „promiennymi spojrzeniami” i wręczać „symboliczne kwiaty”, a na szyi nosić urządzenia grające muzykę relaksacyjną? Takich absurdów jest więcej, wszystkie wyjęte prosto z Podręcznika działań operacyjnych Pierwszego Batalionu Matki Ziemi, lub nim inspirowane. Całość zaś działa się pod nadzorem ludzi, którzy spokojnie mogliby zostać uznani za guru sekt, a przynajmniej za nawiedzonych wyznawców New Age. Po prostu w głowie się nie mieści, że to prawda (a jest) i że armia największego światowego mocarstwa ma supertajną jednostkę (tak tajną, że nawet nie ma jej w budżecie socjalnym i żołnierze w niej służący muszą kupować własną kawę), zajmującą się przechodzeniem przez ściany, ćwiczeniem niewidzialności, zdalnym namierzaniem terrorystów i zabijaniem kóz wzrokiem. W pewnym momencie jednak przestaje być tak śmiesznie i tekst Ronsona przeradza się w rasowy reportaż o tajnych projektach amerykańskiego wywiadu wojskowego.

Słowo „reportaż” ciągnie za sobą pewne konsekwencje, na przykład konieczność udokumentowania tekstu. W tym względzie zupełnie niczego nie można zarzucić Ronsonowi – niezależnie od tego, czy opisuje śmieszne pomysły pionierów alternatywnych technik walki, czy ich późniejsze, ponure aplikacje, nie zapomina o odwołaniu się do źródła – najczęściej do rozmowy z osobami odpowiedzialnymi i zaangażowanymi w wydarzenia. Autor przywołuje też parę zdjęć i reprodukcję obrazka z oryginalnego podręcznika. Na ile byłem w stanie, postarałem się sprawdzić autentyczność przedstawionych postaci i sytuacji i nie udało mi się znaleźć żadnej nieścisłości – niektórzy opisywani bohaterowie żyją do dziś i prowadzą działalność „ewangelizacyjną” w duchu New Age (przykładem może być sam Jim Channon - http://jimchannon.com/indexFlash.html).

Warsztatowi pisarskiemu Ronsona też nie można niczego zarzucić – pisze klarownie i z polotem, sprawnie operuje emocjami i zapewnia wciągającą fabułę. Człowieka, który gapił się na kozy czyta się bardzo szybko i z przyjemnością.

Od strony technicznej jest dobrze, choć nie wzorowo. O ile oprawa graficzna jest bez zarzutu (twarda okładka, dobry papier, czytelne czcionki), o tyle korekta mogłaby się nieco lepiej postarać – w wielu miejscach trafiły się literówki, niezgodność związków wyrazowych w zdaniach etc. Sam przekład autorstwa Krzysztofa Mazurka jest bardzo dobry i naprawdę szkoda, że ktoś nie przysiadł porządnie nad poprawkami.

Czym właściwie jest książka Jona Ronsona Człowiek, który gapił się na kozy? Zdecydowanie można ją zakwalifikować do kategorii „smieszno i straszno” – byłaby to świetna humorystyczna pozycja, gdyby nie fakt, że opisane w niej wydarzenia miały miejsce naprawdę. Jest to po prostu solidnie wykonany reportaż, owoc paruletniej pracy autora, podany w przystępnej i ciekawej formie. Tak jak Paragraf 22 w prześmiewczy sposób przedstawiał okrucieństwa prawdziwej wojny, tak książka Ronsona opowiada losy wojny mentalnej, rozgrywającej w umysłach walczących stron. Zdecydowanie warto przeczytać tę pozycję – nie tylko, by się zdrowo pośmiać, ale i poszerzyć horyzonty.

Ocena: 9/10

Dla zainteresowanych – linki związane z niektórymi postaciami występującymi w książce:

Człowiek, który gapił się na kozy
Autor: Jon Ronson
Tytuł oryginału: The man who stare at goats
Przekład: Krzysztof Mazurek
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7414-730-9
Liczba stron: 288
Format: 125x195mm
Wydawnictwo: W.A.B.


Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo W.A.B.
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: człowiek, który, gapił, się, na, kozy, jon, ronson, wab

Podobne newsy:

» "Człowiek, który gapił się na kozy" już w ...
89%
» Konkurs dla autorów pod szkrzydłami W.A.B.!
18%
» W.A.B. na 15. Targach Książki!
17%
» W.A.B. na Conrad Festiwal 2011
15%
» Nominacje w plebiscycie "Najlepsza książka na ...
15%
 
Podobne artykuły:

» Obywatel, który się zawiesił - recenzja
25%
» Podejrzenia pana Whichera. Morderstwo w domu na ...
19%
» Makbet - recenzja
15%
» Kupiliśmy Zoo - recenzja
14%
» Szóste najmłodsze - recenzja
14%


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.111 sek