Recenzje >> Książki >> Pod kopułą

| | A A


Autor: Greg
Data dodania: 2010-05-30 12:37:20
Wyświetlenia: 7182

"Pod kopułą", Stephen King - recenzja

Stephena Kinga chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest to jeden z najbardziej płodnych i poczytnych autorów w historii szeroko pojętej fantastyki. Dlatego, zamiast wyliczać wszystkie jego najbardziej znane powieści czy zachwycać się, ile na ich podstawie nakręcono filmów, chciałbym opowiedzieć, jak wyglądała moja własna przygoda z jego prozą.

Kiedy byłem dzieckiem, powiedzmy gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych, King już był autorem klasycznym, a że od maleńkości fascynowała mnie fantastyka, toteż właściwie od najmłodszych lat jego nazwisko było mi znane. Jednak myśl, żeby przeczytać jakąś jego powieść, nie postała w mojej głowie, dopóki nie zostałem nastolatkiem (i może dobrze – drżę na samą myśl, co jego psychopatyczna wyobraźnia mogłaby uczynić z umysłem wrażliwego dziecka, którym byłem). Niestety jakoś tak wyszło, że niczego nie przeczytałem, gdyż w tych czasach młodzieńczego buntu twórczość Kinga wydawała mi się niczym więcej, niż popkulturową papką.

Sytuacja zaczęła się zmieniać stosunkowo niedawno, może ze dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy obejrzałem Lśnienie w reżyserii Stanleya Kubricka. Klimat tego filmu zafascynował mnie, więc postanowiłem dać Kingowi kolejną szansę. Poszedłem do księgarni i zacząłem czytać opisy z tyłu książek. Głęboko się rozczarowałem. Wyobrażałem sobie, że współczesny „mistrz grozy” będzie tworzył historie bardziej podobne do swego wielkiego poprzednika H. P. Lovecrafta. Tymczasem okazało się, że książki Kinga opowiadają o jakichś nadwrażliwych, nastoletnich telepatkach, wściekłych psach i nawiedzonych samochodach. 

I znów – w ociepleniu naszych wzajemnych stosunków pomogło kino (a wszyscy takie gromy rzucają, że zabija literaturę!). Obejrzałem ekranizacje wszystkich wzmiankowanych wyżej powieści, a także kilku innych. Ponownie byłem zachwycony panującym w nich klimatem. Wreszcie się przełamałem. Nabyłem powieść „Worek kości”. I się nie rozczarowałem. Przeciwnie – praktycznie ją pożarłem, od dawna nie miałem okazji czytać tak dobrej książki. Potem przyszły kolejne, a gdy dowiedziałem się, że w tym roku ma miejsce premiera najnowszej powieści Kinga, wiedziałem, że po prostu muszę ją mieć. Ta powieść to oczywiście Pod kopułą, dzieło wielkie (nawet w sensie czysto objętościowym), długo wyczekiwane i szybko okrzyknięte najlepszą książka w całym imponującym dorobku Kinga. Czy jest nią w istocie? Zastanówmy się nad tym. 

Pomysł

Koncepcyjnie Pod kopułą nawiązuje do bardzo starych klasyków science-fiction. Osobiście w pierwszej kolejności skojarzyło mi się z twórczością Arthura Conana Doyle’a (Tak, tak. Pisarz ten poza przygodami Sherlocka Holmesa napisał też sporo dobrej fantastyki). Właściwie można by powiedzieć, że jest wręcz definicyjną powieścią science-fiction, mimo iż nie ma w niej ani pół statku kosmicznego, a przedstawiony przez Kinga świat to po prostu nasz świat - ten, w którym ludzie oglądają doktora House’a w telewizji i słuchają muzyki gospel w radio (dlaczego akurat gospel, to się już dowiecie z lektury). Co jednak konstytuuje literaturę science-fiction? Moim zdaniem każdy pisarz, który chce tworzyć w tym gatunku musi sobie postawić jedno zaje… niezwykle ważne pytanie: „Co by było gdyby?”. Znamy to dobrze: co by było, gdyby Ziemia zatrzymała się w miejscu; co by było, gdybyśmy w kosmosie natrafili na kosmitów; co by było, gdyby gdzieś na świecie przetrwały dinozaury (patrz proza Doyle’a); co by było, gdyby wszyscy ludzie na świecie zaczęli umierać, poza niewielką grupką ludzi zamkniętych w wiejskiej posiadłości pewnego zwariowanego profesora (i znów: patrz Doyle). Więc King stawia sobie właśnie takie pytanie: co by było, gdyby nagle nad pewnym prowincjonalnym miasteczkiem w Nowej Anglii, w stanie Massachussets, pojawiła się gigantyczna kopuła, które nie przepuszcza praktycznie nic poza śladowymi ilościami wody i powietrza. 

Oczywiście postawienie tego pytania to nie koniec, trzeba jeszcze na nie odpowiedzieć i w dodatku odpowiedź musi być poparta naukowymi rozważaniami. King oczywiście naukowcem nie jest, nie zna się na astrofizyce, nie jest też futurologiem. Jest natomiast bardzo dobrym obserwatorem ludzi, dlatego głównie skupia się na aspektach psychologiczno-społecznych wykreowanej przez siebie sytuacji (choć nie można powiedzieć, żeby nie odrobił pracy domowej z bardziej ścisłych przedmiotów - w książce pojawiają się wątki choćby wpływu kopuły na lokalny klimat).

Właściwie, gdyby autorem Pod kopułą był powiedzmy jakiś Jose Saramago, to mogłaby ona zostać uznana za poważne, artystyczne dzieło, którego celem jest badanie kondycji współczesnego człowieka. Oczywiście nikomu taka myśl w głowie nie postała. Zresztą może to i lepiej. Gdyby jej autorem faktycznie był Saramago, to pewnie byłaby cholernie nudna. Natomiast King, jak zawsze, pamięta o ludziach, dba o prawdopodobieństwo psychologiczne ich działań, próbuje ich zrozumieć, poświęca trochę czasu na refleksję nad ich stanem egzystencjalnym, ale przede wszystkim – serwuje nam gargantuiczną dawkę zapierającej dech w piersiach akcji i napięcie, które nie słabnie ani na chwilę przez bite siedemset stron (z dziewięciuset). 

Technikalia

Starożytni rzymscy retorzy wyróżniali trzy style pisania: azjański, czyli wysoki, attycki, czyli średni oraz niski, który chyba nie miał żadnej szczególnej nazwy. Cechy tych stylów odnajdujemy u wielu współczesnych pisarzy. Styl wysoki w literaturze popularnej pojawia się stosunkowo rzadko, a większość pisarzy korzysta z niego nieporadnie, gdyż zamiast tworzyć pomysłowe figury retoryczne, zatapiają się w odmętach nadętych, grafomańskich opisów. Przykładem w miarę udanego zastosowania tego stylu mogą być książki Jacka Dukaja. 

O wiele bezpieczniejszy jest styl średni, którego używa większość autorów bestsellerów, jak choćby Dan Brown, Dean Koontz, czy John Grisham, a na polskim gruncie Andrzej Pilipiuk. Wadą tego stylu jest to, że korzystający z niego pisarze w większości zatracają wszelkie cechy indywidualizmu. Snują swoje opowieści w sposób neutralny, wyważony i nieznośnie poprawny.

Jeśli chodzi o Kinga, to jest on mistrzem stylu niskiego. Narrację prowadzi jak zwykłą gawędę, często wplatając w nią zwroty potoczne i przekleństwa. Unika zbędnego patosu. Do przedstawionych postaci podchodzi bardzo emocjonalnie, często wplatając ich myśli w trzecioosobową narrację. Dzięki tym zabiegom jego styl pisania jest niezwykle przejrzysty, a jednocześnie szczery i osobisty. 

Skoro już wspomnieliśmy o postaciach, warto by powiedzieć o nich trochę więcej. Pod kopułą to książka wielka, nic zatem dziwnego, że występuje w niej całe mnóstwo bohaterów. Kunszt Kinga w tym przypadku polega na tym, że jest w stanie nad tą ferajną zapanować. Na pierwszym planie mamy dwóch bohaterów: Dale’a Barbarę (porucznika wojsk amerykańskich w stanie spoczynku, którego prezydent wyznacza na tymczasowego zarządcę uwięzionego pod kopułą miasta) i Dużego Jima Renniego (miejskiego radnego, który wcale nie chce oddawać władzy w ręce jakiegoś „takiego siakiego owakiego” typa). Drugi plan zajmują przedstawiciele dwóch stronnictw, które wspierają głównych bohaterów. Trzeci i czwarty plan zarezerwowane są odpowiednio dla mniej ważnych i prawie nieważnych mieszkańców miasta. Prawie nieważnych, gdyż King nikogo nie ignoruje. Każda postać, nawet taka, która pojawia się tylko na jedną scenę, ma jakąś swoją osobowość, jakąś historię. 

Jak można się domyślić na podstawie powyższego opisu, King nie unika czarno-białych podziałów. Barbara i jego stronnicy są „good guys”, a Rennie ze swoimi pomagierami to „bad guys”. Jednak same postacie czarno-białe nie są. Ich motywacje psychologiczne są starannie przemyślane, a każdy ma jakieś swoje tajemnice. Wielu dobrych w chwili próby okazuje się tchórzami, a źli miewają przebłyski ludzkich uczuć w najmniej spodziewanych momentach. King bardzo umiejętnie stosuje też technikę zwaną przez włoskich literaturoznawców sdoppiamento, czyli rozdwojenie. Polega ona na łączeniu w jednej postaci dwóch lub więcej pozornie sprzecznych ze sobą cech. Na przykład Duży Jim Rennie jest człowiekiem bardzo religijnym, co nie przeszkadza mu być bezwzględnym, skorumpowanym politykiem.
 

Podsumowanie

Uff… Niniejszym dobrnęliśmy do końca. Trochę się rozgadałem, ale mam nadzieję, że moje ogólnoliterackie dygresje nie przyćmiły tego, co miałem do powiedzenia na temat recenzowanej przeze mnie książki. Moje gadulstwo należy interpretować jako zapał neofity, którego celem jest nie tyle zachęcić do czytania tej jednej konkretnej powieści, ale w ogóle całej twórczości Stephena Kinga. Uważam bowiem, że warto go czytać, gdyż, mimo iż jest to autor typowo komercyjny, to naprawdę osiągnął mistrzostwo w pisarskim rzemiośle. Fabuły jego powieści można oceniać różnie, niektóre z nich to zwykłe fabułki (jak choćby niesławne opowieści o maglownicy), ale ich wykonanie zawsze jest bezbłędne.

Żeby jakoś zamknąć moje rozważania, powrócę do stwierdzenia, które przytaczałem na początku mojej recenzji: Pod kopułą to najlepsza dotąd powieść Kinga. Czy jest tak w istocie? Z pewnością dobrze by wyglądało, gdybym odpowiedział na to pytanie twierdząco, ale prawda jest taka, że czytałem już lepsze. Niemniej jednak King złych rzeczy po prostu nie pisze, a Pod kopułą to kolejny dowód na to, że jako pisarz trzyma się w doskonałej formie. Dla fanów jest to nabytek obowiązkowy. Tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zapoznać się z twórczością Kinga, gorąco polecam, mimo iż mogłoby się wydawać, że książka, która liczy sobie przeszło dziewięćset stron, najlepsza na początek nie jest. Nie zrażajcie się jednak. Wystarczy tylko zacząć czytać, potem już nie będziecie mogli się oderwać.

Autor: Stephen King
Tytuł oryginału: Under the dome
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-7648-349-8
Liczba stron: 928
Wymiary: 140 x 200 mm

Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Prószyński
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: pod, kopułą, stephen, king, prószyński

Podobne newsy:

» Dla fanów Stephena Kinga - fragment "Pod ...
100%
» Niedługo premiera nowej książki Stephena Kinga
100%
» Pod kopułą - teaser i strona
89%
» Serial na podstawie prozy Kinga
89%
» Pod kopułą - drugi sezon
89%
 
Podobne artykuły:

» Joyland - fragment
67%
» Worek kości - recenzja
60%
» Dallas '63 - recenzja
60%
» Szkieletowa załoga - recenzja!
55%
» Stephen King na wielkim ekranie - recenzja
50%

Mamy 2 zapisanych komentarzy

Methionine
2010-06-03 11:59:18
| Odpowiedz
Moim zdaniem dopiero ta książka może zostać uznana za zdecydowany powrót mistrza. Jest dużo lepsza nawet od tych książek, uważanych za jedne z jego najlepszych dzieł (Zielona Mila), choć oczywiście zupełnie inna.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
ktosik
2010-06-26 22:07:43
| Odpowiedz
... nie jest to zdecydowany powrót, ponieważ King nie musiał nikomu nic udowadniać wydając nowe książki. Moim zdaniem nie jest to też jego najlepsze dzieło - u niego odwrotnie jak z winem i kobietami - im młodsze tym lepsze (szczególnie zbiory opowiadań). Recenzja świetna.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.193 sek