Graham Joyce to autor, który zdążył wyrobić sobie w Wielkiej Brytanii dobrą markę a jego powieści nagradzano prestiżowymi nagrodami. Na polskim rynku ukazało się właśnie jego najbardziej znane dzieło
Requiem. Już na wstępie przyznam, że lektura nie wywarła na mnie większego wrażenia.
Akcja powieści rozgrywa się we współczesnej Jerozolimie – mieście, które stanowi tygiel kulturowy i etniczny. Przypomina trochę palimpsest i w taki sposób stara się je autor opisać. Należące do różnych epok i kultur warstwy, zacierane przez czas i ludzi, nakładają się na siebie tworząc unikatową w skali świata historię. Jerozolima jest też swoistym poligonem wielowiekowych zmagań o to, kto powinien posiadać do tego miejsca „prawa autorskie”. Tu trafia po tajemniczej śmierci żony główny bohater, Tom. Trawiony poczuciem winy za śmierć Katie oczyszczenia szuka w ramionach dawnej znajomej Sharon. Uśpione przez lata uczucie budzi się z wielką gwałtownością, co też doprowadzi do kolejnych komplikacji.
Postaci nakreślone przez Joyce`a są ciekawe, mają swoją historię i sekrety, które mimo iż odsłonięte, nie wprowadzają do fabuły niczego istotnego. Odważę się na stwierdzenie, że powieść jest nieco.. zaśmiecona. Właśnie fabułę książki uznałbym za element najsłabszy. Nie wiadomo tak naprawdę, co autor uznał za tajemnicę, wokół której starał się budować atmosferę grozy. Jeśli miałyby być to kwestie związane z wiarą i losami biblijnej Marii Magdaleny, która pod postacią arabskiej staruszki nęka Toma, to owszem, widać tu pewien pomysł. Trudno jednak łączyć go z zagadkową śmiercią Katie. W tle oczywiście odwieczny, korzeniami sięgający starożytności konflikt izraelsko – palestyński.
Requiem to książka eklektyczna, która łączy w sobie cechy właściwe thrillerowi, horrorowi i powieści psychologicznej choć zaznaczyć należy, że żaden z wymienionych typów nie dominuje. Oczywiście do tej mieszanki dodać można także historię miłosną i elementy fantasy, ale w ostatecznym rozrachunku nie wychodzi to książce na dobre. Sporo tu mowy o zwojach z Qumran, Marii Magdalenie, sufizmie i dżinach. Całość przyprawiono sporą dawką pikantnie przedstawionych scen erotycznych, które w zamierzeniu miały stanowić element rytualnych godów, jednak w ostateczności otarły się o pornografię. Często brak dla nich w tekście uzasadnienia. Podobnie przedstawia się sprawa z dżinami, które w
Requiem stały się demonami nękającymi ludzi zmagających się z życiowymi i osobistymi tragediami. Okazuje się, że ujawniają swoje oblicze tylko w Jerozolimie! W pewnym momencie Joyce chyba nawet się zagalopował – mowa tu o izraelskich żołnierzach z… Czytelnik sam osądzi.
Styl autora uznałbym za przejrzysty; książkę czytałoby się płynnie gdyby nie wpadki redaktorskie. Jest ich, jak na szanujące się wydawnictwo, zdecydowanie za dużo. Rażący błąd pojawia się nawet na okładce, która nawiasem mówiąc, nie należy do ciekawych. Solaris stać w tej materii zdecydowanie na więcej.
Tytułem podsumowania: lektura lekkostrawna, dla każdego, kto przy okazji chce liznąć odrobinę wiedzy na temat judaizmu, islamu i chrześcijaństwa. Jest jednak
Requiem kolejnym dowodem na to, że dużo wcale nie znaczy lepiej. Wielość wątków, scen erotycznych niepotrzebnie rozprasza. Zaznaczam, że w moim osobistym odczuciu fakt przyznania jej dwóch niezwykle prestiżowych nagród brytyjskiego rynku czytelniczego dziwi.
Ocena:6/10
Tytuł oryginalny: Requiem
Autor: Graham Joyce
Wydawca: Solaris
ISBN: 978-83-7590-034-7
Format: 300s.
Data wydania: 7 kwietnia 2010
Unreal Fantasy patronuje!
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Solaris