Magia od zawsze odgrywała ważną rolę w kształtowaniu świadomości i światopoglądu ludzi. Od ludów pierwotnych, wierzących w duchy przodków, po dzisiejsze ruchy spod znaku New Age – wszyscy wierzyli w jakąś nadnaturalną moc, którą można naginać do swojej woli, by osiągać określone efekty. W dzisiejszych czasach magia jest jednak przez ogół postrzegana jako zabobon i wrzucana do jednego worka z wróżkami z telewizji, horoskopami i iluzjonistami. A jednak motywy magiczne wciąż wracają – czy to w życiu codziennym, czy w literaturze i sztuce. Odwieczna tęsknota? Niewyjaśniona fascynacja? A może niejasne, podskórne wspomnienie innego, magicznego świata?
Taką koncepcję rzeczywistości wysuwa Terry Goodkind, autor znanej sagi fantasy pt.
Miecz prawdy, w swojej najnowszej książce –
Reguła dziewiątek. Główny bohater, Alex Rahl, malarz, nie mógł się zbytnio uskarżać na życie – miał dom, mógł malować i z tego się utrzymywać, w zasadzie martwił się niczym. Jego jedyną troską była matka, która lata temu została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym bez większych szans na opuszczenie go za życia. Poza tym przykrym aspektem życie Alexa wydawało się jednak spokojne i poukładane, aż wkroczyła w nie pewna piękna kobieta – Jax. Utrzymywała, że pochodzi z równoległego świata, w którym magia istnieje i ma się dobrze, jednak podstępni i żądni władzy ludzie chcą ją zniszczyć. Alex natomiast miał być kluczem do ratunku świata Jax, jako że pochodził z rodu Rahlów – dawno wygasłej po magicznej stronie rodziny wielkich czarodziejów i władców. Choć nasz bohater z początku niedowierzał nieznajomej, z czasem przekonał się, jaka jest prawda, a jego życie drastycznie zmieniło kierunek, wskakując na tory kolejki górskiej, pędzącej na złamanie karku. Dość powiedzieć, że spokojna dotychczas egzystencja twardo stąpającego po ziemi Alexa przerodziła się w serię brawurowych ucieczek, walk o życie swoje i Jax oraz magicznych rytuałów.
Koncepcje światów hybrydycznych są od dawna znane w kręgu literatury fantastycznej, bo czym na przykład jest klasyczny steampunk? W przypadku
Reguły dziewiątek sprawa ma się jednak zupełnie inaczej: mamy tu do czynienia niemalże z twórczą interpretacją teorii wieloświata (sieci wszechświatów równoległych), w którym raz magia występuje, a raz nie. Co ciekawe, pod pozorem teoretycznie błahej powieści fantastycznej, Goodkind przemyca szereg świetnych obserwacji dotyczących życia codziennego współczesnego człowieka i jego uzależnienia od technologii. Kreśli przed czytelnikiem apokaliptyczną wizję dzisiejszej rzeczywistości, w której z dnia na dzień przestają działać wszystkie osiągnięcia techniki. W sytuacji takiej nastąpiłby szalony regres kulturalno-cywilizacyjny, do poziomu z czasów grubo poprzedzających wynalezienie mikroprocesora. Podobną wizję przedstawiła polska autorka, Maja Lidia Kossakowska, w swoim
Zakonie krańca świata, choć tam mamy do czynienia z ludzkością, która była jednak w stanie podnieść się po podobnej katastrofie. U Goodkinda natomiast taka apokalipsa jest zagrożeniem, wiszącym nad oboma światami – magicznym i technicznym. Zagrożeniem tak realnym i tak przekonująco przedstawionym, że skłaniającym do zastanowienia.
Język Goodkinda zasługuje na duże uznanie –
Regułę dziewiątek czyta się bardzo lekko i szybko, fabuła wciąga jak radziecki odkurzacz i nie odpuszcza do samego końca. Nie brakuje gwałtownych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wydarzenia nakreślone są bardzo wiarygodnie i z odpowiednią dozą szczegółowości – bez przeładowanych opisów, za to z sugestywnymi detalami, dodającymi powieści smaczku. Jedyna kwestia, do której mógłbym się przyczepić to fakt, że spokojny malarz bez żadnego problemu staje się wybornym żołnierzem, biegłym w walce wręcz, strzelectwie etc. Owszem, autor napomyka, że Alexa szkolił dziadek z przeszłością w jednostkach specjalnych, jednak wydaje mi się to nieco naciągane – Rahl bez mrugnięcia okiem zabija, strzela do ludzi i zachowuje się jak wytrawny komandos, a to nieco razi. Poza tym jednak trudno autorowi cokolwiek zarzucić – jego styl i warsztat zapewniają przyjemną i szybką lekturę.
Kwestie wydawnicze to, jak zwykle w przypadku książek z Rebisu, formalność – nienaganna szata graficzna, świetnie zaprojektowana twarda oprawa, bezbłędny skład i korekta (a przynajmniej ja ułomności nie zauważyłem) i, przede wszystkim, przekład autorstwa Lucyny Targosz. Nie miałem co prawda do czynienia z oryginałem i nie mogłem porównać obu wersji tekstu, jednak domyślam się, że polska wersja jest przynajmniej tak samo dobra, jak pierwowzór.
Gdy mówiąc o książkach fantastycznych wspomni się o magii, od razu oczami wyobraźni widzimy magów, smoki, zaczarowaną broń itp. Terry Goodkind tymczasem wykorzystał wszystkie typowe wątki magiczne i wtłoczył je w porywającą fabułę ukazującą walkę o władzę, życie i przyzwoitość, unikając jednocześnie wyświechtanych standardów i patetycznych schematów. Autor wykonał kawał dobrej roboty i z czystym sumieniem mogę polecić
Regułę dziewiątek wszystkim wielbicielom tak klasycznego fantasy, jak i powieści sensacyjno-przygodowych.
Ocena 9/10
Unreal Fantasy patronuje!
Reguła dziewiątek
Tytuł oryginalny: The Law of Nines
Autor: Terry Goodkind
Przekład: Lucyna Targosz
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7510-429-5
Liczba stron: 442
Format: 200x145mm
Wydawnictwo: Rebis
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis