Recenzje >> Czasopisma >> Science Fiction Fantasy i Horror #56

| | A A


Autor: downbylaw
Data dodania: 2010-07-28 15:44:13
Wyświetlenia: 5016

Science Fiction Fantasy i Horror #56 - recenzja

Gdyby spojrzeć na recenzje SFFiH ukazujące się na łamach naszego portalu, można by odnieść wrażenie, że ktoś — czyt. recenzent w mojej osobie — ma tendencje do popadania ze skrajności w skrajność. Styczeń — beznadzieja, marzec — super, maj — znowu słabiutko. Co tam, że pomiędzy wspomnianymi zdarzały się numery zwyczajnie niezłe. Grunt, że czyjaś forma jest nierówna. Albo moja, czytelnicza, albo pismo raz drukuje rzeczy lepsze, raz znów zdecydowanie gorsze. A że zbyt skory do samokrytyki nie jestem, na potrzeby niniejszej recenzji numeru czerwcowego przyjmę opcję drugą.

No więc jaki jest ten numer?

Zaczyna się obiecująco, od nastrojowej okładki. Później zaś przychodzi pora na opowiadanie jednego z weteranów polskiej fantasy — Jacka Piekary. Stowarzyszenie Nieumarłych Polaków to historię co najmniej ciekawa, a przedstawia się w sposób następujący: Polacy zaczynają wstawać z grobów. Co świeżsi nieboszczycy wracają jako zombie czy ghule, ci z większym stażem w grobie przyjmują postać duchów, upiorów lub zjaw. Pojawiają się obowiązkowe w popkulturze XXI wieku wampiry, a, jakby tego było mało, znaczna część żyjących zaczyna przeżywać okresy, podczas których zmieniają swoją postać w zwierzęta. W takiej to rzeczywistości musi się odnaleźć główny bohater, współpracownik Pana Premiera, podsekretarz stanu ds. wspomnianych nieumarłych, człowiek o bardzo zdefiniowanych poglądach politycznych i kompletnie oddany pracy. Jak łatwo przewidzieć, z tak szalonej wizji Piekara korzysta nie bez powodu — wszak od Szekspira wiadomo, że w szaleństwie bywa metoda. W tym przypadku autor ucieka się do absurdalnych realiów, by podyskutować z czytelnikiem o polityce, mediach, manipulacji, władzy i ideologii. Robi to z przymrużeniem oka, umiejętnie, z klasą. Tekst może się podobać, choć rzecz jasna nie każdemu musi. Mogą nieco razić nierówne dialogi — raz bardzo dobre, w innych fragmentach nieco naiwne. Może też dziwić dorzucenie, jakby na doczepkę, Polaków zmiennokształtnych — wątku zupełnie nie rozwiniętego i obecnego w tekście właściwie nie wiadomo po co.  

Żartobliwy nastrój nie kończy się wraz z ostatnią kropką w tekście Piekary, choć w następnej historii brak już politycznych nawiązań. Galina Czernaja w swoim Detektywie z Mokrych Psów zabiera nas do świata zamieszkałego przez diabły, czarty, wampiry (again?), domowiki, fauny i inne tałatajstwo o podobnie piekielnych lub mitycznych korzeniach. Historia ta, poza niekonwencjonalnym wykorzystaniem wyżej wspomnianych istot, to klasyczny kryminał z elementami komedii pomyłek. Oto do tytułowej wioski Mokre Psy przybywa glina ze stolicy, który od razu zaczyna węszyć wszędzie zbrodnię. Nie trzeba długo czekać, by ta faktycznie miała miejsce — fala niebezpiecznych wypadków z wodą święconą w roli głównej zaczyna ogarniać wioskę, a wszyscy, włącznie z przełożonym głównego bohatera, nie zamierzają puścić pary z ust. Czernaja korzysta ze standardowych kryminalnych rozwiązań, które pod względem fabularnym plasują jej tekst na poziomie porównywalnym z serialami pokroju Kojaka czy Porucznika Columbo. Nie jest to literatura, która powala na kolana pomysłem, ale potrafi zaskarbić sobie sympatię czytelnika za sprawą postaci, humoru, nietypowego otoczenia i samej koncepcji czarciego świata.  

Trzeci tekst numeru to opowiadanie Oko za oko Dawida Juraszka. Jest to bardzo porządny tekst o miłości, zdradzie i gasnącym uczuciu, z akcją umiejscowioną w Polsce w stosunkowo niedalekiej przyszłości. Rzeczywistość, którą rysuje przed nami autor, to świat, gdzie króluje energia słoneczna, gdzie hydroelektrownie i aerogeneratory usuwa się z powierzchni ziemi, a największą kasę można zrobić na przystosowaniu ziemi pod uprawy rolne. Z jednej strony ludzie wracają do przeszłości — imiona głównych bohaterów to Protazy, Józef czy Genowefa — z drugiej zaś w ich mowie przeważają zapożyczenia z angielskiego, a na przypieczętowanie związku modne jest wymienianie się nie obrączkami, ale gałkami ocznymi. W takich realiach poznajemy historię dwóch mężczyzn, Protazego i Józefa, wiodących od lat wspólne życie, właścicieli firmy rekultywacyjnej. Ich ułożona, niemal sielankowa egzystencja bierze w łeb w momencie, gdy okazuje się, że Józef ma romans… z kobietą! Jest kwestią czasu, kiedy zranione uczucia Protazego stają się impulsem do zemsty. Pod względem fabuły tekst Juraszka jest do bólu przewidywalny, ważne jednak, że nie psuje to jego odbioru. Dzieje się tak, ponieważ to nie historia, lecz przedstawiona rzeczywistość jest tego opowiadania największym atutem: wiarygodnie wypada język postaci, nowe tradycje potrafią zaszokować czytelnika, natomiast zachowanie bohaterów jest naturalne i nie brakuje w nim typowo ludzkich emocji — w tym takich, do których wolelibyśmy się nie przyznawać. Może budzić pewne wątpliwości sensowność przedstawionej sytuacji ekonomicznej, ale głównie ze względu na brak szerszego tła. Większości odbiorców taki detal nie powinien jednak przeszkadzać.  

Ostatnie, czwarte opowiadanie numer wypada na tle pozostałych dość blado, zaś jego obecność najłatwiej wytłumaczyć sobie zbliżającymi się finałami Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Jacek Adamczyk opisuje historię Marnego Czarnego — byłego piłkarza, a później sędziego, człowieka z przeszłością oszusta i łapówkarza, który pod wpływem niezwykłej interwencji zmienia swoje życie i poświęca się tropieniu futbolowych hochsztaplerów. Opowiadanie nijakie, bez zaskakującej puenty czy stylu, który może się specjalnie spodobać. Wypełniacz, ale z racji okazji wybaczalny.

Nie gorzej niż w przypadku twórczości literackiej wypada publicystyka. Pawlak rozwija przed czytelnikiem koncepcje przeszłych katastrof, minionych o miliard i więcej lat, które mogły na Ziemi zniszczyć takie bądź inne formy życia. Pilipiuk przypomina o umownej wartości naszych pieniędzy i historycznej roli złota. Agnieszka Szady, felietonowa debiutantka, podejmuje temat zastanawiającego piętnowania przez instytucje religijne książek o Harrym Potterze, podczas gdy utwory znacznie bardziej obrazoburcze (vide: Mroczne Materie Pullmana) przechodzą bez echa. Grzędowicz natomiast bezlitośnie rozprawia się z — idiotycznym skądinąd — pojęciem komercji w odniesieniu do literatury popularnej. Na deser dostajemy krótki wywiad z Andrzejem Pilipiukiem.

No i co z tą jakościową sinusoidą? Ano nic. Jest sobie. Po majowym przeciętniaku, przyszedł czas na bardzo zacny czerwcowy numer SFFiH. Czyżby klucz tkwił w długości – lepsze cztery długie teksty niż siedem krótkich? Jakość a nie ilość? Nie wiem wcale, czy to takie proste. Tak czy owak życzę redakcji kolejnych równie udanych numerów, a wszystkich fanów fantastyki zachęcam do spędzenia paru miłych chwil przy tym czerwcowym.

Ocena: 8/10

Science Fiction Fantasy i Horror
Numer 56 – Czerwiec 2010
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 78
Wymiary: 198 x 293 mm

Autorzy:
Opowiadania:
Jacek Piekara — „Stowarzyszenie Nieumarłych Polaków”
Galina Czernaja — „Detektyw z Mokrych Psów: Maniak święconej wody”
Dawid Juraszek — „Oko za oko”
Jacek Adamczyk — „Marny Czarny”

Publicystyka:
Romuald Pawlak — „Kosmiczny ogrodnik albo Życie jako nieusuwalna choroba”
Andrzej Pilipiuk — „Złoto”
Agnieszka Szady — „Satanistyczna Narnia i bezbożny Pratchett”
Jarosław Grzędowicz — „Jak znosić komerchę”

Egzemplarz magazynu dostarczyło wydawnictwo Fabryka Słów
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: science, fiction, fantasy, horror, fabrka, słów

Podobne newsy:

» Science Fiction Fantasy i Horror - konkurs ...
77%
» SFFiH #59- konkurs zakończony!
77%
» Science Fiction Fantasy i Horror #60 - konkurs!
77%
» Science Fiction Fantasy i Horror 58 - konkurs!
77%
» SFFiH - konkurs zakończony!
77%
 
Podobne artykuły:

» Science Fiction Fantasy i Horror #60 - recenzja
83%
» Science Fiction Fantasy i Horror #59 - recenzja
83%
» Science Fiction Fantasy i Horror #61 - recenzja
83%
» Science Fiction Fantasy i Horror #62 - recenzja
83%
» Science Fiction Fantasy i Horror #63 - recenzja
83%

Mamy 2 zapisanych komentarzy

assarhadon
2010-07-28 16:14:40
| Odpowiedz
No jak!? Jaki mamy dźiś dzień? ?Jak na mój gust to lekkie opóźnienie mamy;)


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Nivo
2010-07-28 18:51:44
| Odpowiedz
assarhadon napisał/a: "No jak!? Jaki mamy dźiś dzień? ?Jak na mój gust to lekkie opóźnienie mamy;)"

Zgoda i wina leży po mojej stronie. Nie powinno się już to powtórzyć.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.113 sek