Recenzje >> Książki >> Następcy

| | A A


Autor: Algeroth
Data dodania: 2010-12-01 15:01:52
Wyświetlenia: 5632

"Następcy", Edward M. Lerner - recenzja

Nanoboty nie raz i nie dwa były bohaterami powieści i filmów z kręgu science fiction, inspirowały twórców od lat i skłaniały ich do wytyczania hipotetycznych dróg rozwoju dla tak młodej dziedziny nauki jak nanotechnologia. Autorzy przeważnie wykraczali daleko poza im współczesne możliwości techniczne człowieka i kreślili ponure obrazy świata zdominowanego przez nieprzebrane masy mikroskopijnych robotów pływających sobie spokojnie w ludzkich organizmach. W rzeczywistości naukowcy jak na razie dopiero opracowują techniki łączenia i układania pojedynczych atomów, które dopiero w stosunkowo dalekiej przyszłości mogą pozwolić na zbudowanie pierwszego, najprostszego nanobota (coś jak programistyczne „Hello, world!”). Pisarzom to jednak w niczym nie przeszkadza, ale przecież zdarzało się już, że autorzy SF przepowiadali przyszłość technologicznego rozwoju człowieka. Nie wiedzieć czemu, znacznie częściej skupiali się jednak na negatywnych (a wręcz katastrofalnych) konsekwencjach rozwoju nanotechnologii. Tak czynił Michael Chrichton w Roju, tak było w Inwazji Opoponaksów Johna Brosnana, tak też, niestety, przedstawia sprawę Edward M. Lerner w Następcach.

Głównym bohaterem powieści jest Brent Cleary, niezbyt istotny pracownik firmy Garner Nanotech, znajdującej się u progu rewolucji w ochronie zdrowia żołnierzy, policjantów etc. Jej naukowcy wynaleźli bowiem nanokombinezon, który poza systemami komunikacji, kamuflażu i ochrony środowiskowej, posiada także układ pancerza i podtrzymywania życia. Pierwszy chroni użytkownika przed urazami mechanicznymi, powodując twardnienie kombinezonu przy uderzeniu, drugi zaś w razie pojawienia się ran bądź obrażeń wewnętrznych wysyła chmary nanobotów pierwszej pomocy, które docierają w uszkodzone miejsca i leczą użytkownika. Brent natomiast jest chodzącą reklamą wynalazku – odziany w nanostrój ma towarzyszyć policjantom w czasie patroli, aby pokazać im jego możliwości w akcji. Choć stróżowie prawa początkowo podchodzą do tego rozwiązania sceptycznie, wkrótce przekonują się o przydatności kombinezonu. Wtedy właśnie, jak to bardzo często bywa w literaturze SF, wypadki zaczynają toczyć się w bardzo niefortunnym kierunku – Brent niemal ginie w wybuchu ropociągu, a życie zawdzięcza tylko i wyłącznie kombinezonowi. W wypadku zabitych zostaje paręset osób, a nasz bohater doznaje rozległych obrażeń wewnętrznych. Po długiej rekonwalescencji staje się prawdziwym dowodem skuteczności wynalazku firmy – w końcu pozwolił mu wyjść cało ze śmiertelnej opresji. Wkrótce jednak okazuje się, że Brent nie jest taki sam, jak przed wypadkiem (co w zasadzie nie powinno dziwić) – nie chodzi tylko o zmiany fizyczne, to w jego umyśle zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Pojawiają się niespójne, niemalże obce myśli, przemianie ulega osobowość Brenta, pojawia się nowa świadomość.

Ile razy już mieliśmy do czynienia z podobnym motywem? Nanoboty wstrzyknięte człowiekowi w jakiś sposób zmieniają go, co może być początkiem tego, czego boją się wszyscy niemalże pisarze SF – zdominowania człowieka przez maszyny. Schemat w Następcach jest aż nazbyt czytelny – niby autor starał się nieco wzbogacić go licznymi wtrętami z kręgu medycyny (co zapewne miało dodać więcej „science” do „fiction”), jednak wciąż jest to tylko powielanie utartych formuł. Nawet bohaterowie są jak wyciśnięci z formy stereotypu. Mamy zakompleksionego Brenta, który w tajemniczy sposób zmienia się nie do poznania, mamy jego przyjaciółkę Kim, zaniepokojoną tą zmianą, znajdzie się rozważny i mądry lekarz, który pomoże Kim w rozwiązaniu zagadki etc. Ktoś mógłby powiedzieć, że ludzie tacy właśnie są i tak się zachowują, jednak postaciom z powieści Lernera brakuje głębi, bardziej złożonych motywacji. W paru momentach natomiast cali bohaterowie zdali mi się niemal żywcem przeniesieni z Inwazji Robina Cooka. Tam co prawda zamiast nanobotów byli kosmici, lecz zachowanie ludzi pozostaje bliźniaczo podobne.

Podobnie rzecz ma się z akcją – rozwija się straszliwie konwencjonalnie, w zasadzie już po parudziesięciu stronach można przewidzieć, jak całość się skończy. Finał co prawda jest pewnym zaskoczeniem, ale też niezbyt oryginalnym. Największym problemem jest jednak tempo akcji, która zawiązuje się w zasadzie przez ponad dwieście stron. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie fakt, że cała książka liczy ich jedynie czterysta, a nie na przykład osiemset. Czyni to z Następców powieść o ewidentnie niewykorzystanym potencjale, po jej lekturze pozostaje duży niedosyt i reakcja w stylu „Ale jak to? Już koniec?”. Jest tak ponieważ powieść Lernera, przy wszystkich jej wyżej opisanych wadach, czyta się przyjemnie i szybko – styl autora jest lekki i sprawny, równowaga między opisami i dialogami dobra, a same rozmowy dość naturalne.

Do wydania w zasadzie nie można się przyczepić – jest poprawne. Znalazłem parę potknięć edytorskich, jednak to drobne usterki. Tłumaczenie nie przesłania treści książki, liternictwo i okładka są przyjemne dla oka.

Cóż więc począć z Następcami Edwarda M. Lernera? Czytać, czy nie czytać? Mimo wszystko, czytać. Nie jest to może arcydzieło literatury SF, ale w końcu ile może być książek pokroju cyklu o Diunie czy Blade Runnera? Powieść wpisuje się w nurt czytadeł i w tym otoczeniu prezentuje się całkiem nieźle. Jeżeli więc szukasz, drogi czytelniku, czegoś lekkiego, łatwego i nieangażującego, Następcy mogą być całkiem niezłym wyborem. Jeżeli natomiast oczekujesz skomplikowanej fabuły, barwnych postaci i niezwykłych zwrotów akcji, szukaj dalej – tu ich nie znajdziesz.

Ocena: 5/10

Następcy
Tytuł oryginalny: Small Miracles
Autor: Edward M. Lerner
Przekład: Paulina Braiter
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7648-488-4
Liczba stron: 413
Format: 195 mm x 120 mm

Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Prószyński

Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: następcy, edward, lerner, prószyński

Podobne newsy:

» Nowa Fantastyka 03/2012 - zapowiedź numeru
29%
» Książki Terry'ego Pratchetta taniej!
29%
» Nowa Fantastyka 05/2013 - zapowiedź
29%
» Pyrkonowa promocja na książki Prószyńskiego!
29%
» Nowa Fantastyka 04/2012 - zapowiedź
29%
 
Podobne artykuły:

» Nowa Fantastyka 08/2011 - recenzja
29%
» Nowa Fantastyka 07/2011 - recenzja
29%
» Nowa Fantastyka 09/2011 - recenzja
29%
» Nowa Fantastyka 10/2011 - recenzja
29%
» Nowa Fantastyka 11/2011 - recenzja
29%


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.086 sek