Recenzje >> Książki >> Głos Lema

| | A A


Autor: Nivo
Data dodania: 2012-01-03 13:04:33
Wyświetlenia: 4741

Głos Lema - recenzja

"Historię piszą zwycięzcy" — poucza nas słynne przysłowie, którego autorstwo przypisywane jest niezliczonej ilości osób. Kimkolwiek był autor, wydaje się, że zawarł w swej, bądź co bądź smutnej konstatacji, prawdę. Czyż bowiem nie jest tak, że w wielkim kulturowym dyskursie "przeżywają" tylko te narracje, które przewagą masy ludzkiej za nimi stojącej, wypierają nurty słabiej reprezentowane? A czy wyprzeć z powszechnej świadomości to nie samo co, w pewien sposób, unicestwić? Współczesnym, najlepszym wyrazem takiej tezy jest ukute przez internautów powiedzenie: "If it’s not on Google, it doesn’t exist" ("Jeśli nie ma tego w Google, to nie istnieje").

Trzymając się tej historiozoficznej metaforyki możemy spojrzeć na ten wycinek kultury, który interesuje nas najbardziej i zapytać — kto zwyciężył w historii literatury science fiction, a kto został zepchnięty na dalszy tor, poza nawias głównego nurtu? Kto zdołał zapisać się jako sztandarowy reprezentant gatunku, a kto został ledwie zauważony?

Odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta. Science fiction to przede wszystkim domena pisarzy Złotej Ery i Nowej Fali Science Fiction — takich jak Asimov, Clark, Heinlein, Herbert, Dick — którzy od lat ’40 do lat ’70 XX wieku nieprzerwanie żłobili nowe trendy w historii literatury. I to właśnie ci, w głównej mierze anglojęzyczni, reprezentanci nurtu wydali z siebie klasyczne dla współczesnego rozumienia gatunku dzieła — by wymienić choćby Fundację Asimova, Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Dicka, Kosmiczną Odyseję Clarka, czy Diunę Herberta.

I choć w świadomości ówczesnego (a także niejednokrotnie — o zgrozo! — współczesnego) czytelnika wspomniani wyżej autorzy wypełniali całą złożoność spektrum gatunkowego science fiction, to równocześnie poza nim działały także inne, wcale nie mniej wartościowe, ośrodki literackie. Jeden z nich ulokowany był po drugiej stronie żelaznej kurtyny, a jego najsilniejszym (korci, by rzec — jedynym, bo unikalnym w swoim rodzaju) reprezentantem był nasz rodak, Stanisław Lem.

Odgrodzony od głównego nurtu nie tylko wielką geopolityką, ale także własnym, bardzo krytycznym doń nastawieniem, tworzył Lem literaturę niezwykłą, dostrzegając jako jeden z pierwszych głęboki potencjał SF, które ze swoim holistycznym spojrzeniem na rzeczywistość, pod jego piórem w niemal naturalny sposób nabierało filozoficznego wymiaru. Stąd też Lemowska niechęć do traktowania gatunku wyłącznie w kategoriach sztafażu do reprodukowania ciągle tych samych, ogranych motywów kulturowych — miłosnych, bohaterskich, przygodowych.

Powodem dla którego pozwoliłem sobie na ten nieco przydługi wstęp jest przedmiot niniejszej recenzji; celuje on bowiem w realizację, powiedziałbym nawet heroicznego, zadania przechylenia szali na niekorzyść "zwycięzców", próbując podtrzymać płomień literackiego dziedzictwa zmarłego przed pięcioma laty Stanisława Lema. Głos Lema, bo tak się książka nazywa, to zbiór opowiadań pod redakcją Michała Cetnarowskiego, która wydana w rocznicę urodzin autora, ma stanowić swoisty dlań trybut. Cel to jednak o tyle szlachetny, co trudny.

Zwraca na to uwagę już w przedmowie Jacek Dukaj, jeden z luminarzy współczesnej polskiej fantastyki, pytając na wstępie — co to znaczy "pisać jak Lem"? Wydaje się, że liczba strategii, które mogły zostać w tej kwestii obrane przez autorów jest dość ograniczona. Pierwszą opcją, pozornie na skróty, byłoby naśladowcze wpisanie się w Lemowską konwencję, która w całej swojej złożoności i bogactwie z pewnością zaoferuje potencjalnemu autorowi komfortową dla niego niszę. Jest to jednak tylko komfort pozorny; Lem to nie tylko konwencja, Lem to także język — być może miejscami staromodny składniowo, lecz zawsze bogaty, dojrzały i w swym rozmachu zachwycający. Druga opcja to produkcja "Lemowskiej nadbudowy" — własnych konstruktów fabularnych/światotwórczych, opartych na kanwie i "modus operandi" Lema. Czy aby jednak na pewno takowe "Lemowskie fundamenty", jak przed chwilą wspomnieliśmy z niezwykle bogatej gatunkowo i stylistycznie twórczości, można wyabstrahować? A jeśli istnieje wątpliwość co do możliwości istnienia takowych fundamentów — to czy w ogóle zasadnym jest pytanie, czy można w oparciu o nie cokolwiek budować?

Tego typu wątpliwości nie opuszczały mnie, gdy zagłębiłem się w pierwszy tekst zbioru — Trzynaście interwałów Iorri, Krzysztofa Piskorskiego. Ta transhumanistyczna hard SF od samego początku atakuje czytelnika bezpardonowym językiem, ciężkim, obcym klimatem i wartko prowadzoną narracją, stanowiąc wspaniały przykład najbardziej współczesnej fali science fiction, czerpiącej garściami z naukowych teorii (wieloświata, technologicznej osobliwości), jednocześnie dotykającej problemów natury czysto filozoficznej (natura świadomości, praprzyczyna uniwersum). Jeśli dodać do tego nieco "ludycznych" elementów, otrzymujemy mocno rezonującą, świetną literacką mieszankę, która nastroiła mnie jednoznacznie pozytywnie do dalszej lektury.

Księcia Kordiana księżycowych przypadków część pierwsza i najprawdopodobniej ostatnia Rafała W. Orkana to jakże udana i sympatyczna próba wpisania się w baśniową konwencję Bajek robotów, ujmująca niewymuszonym humorem, a także bardzo dobrze "zasymulowanym", głęboko ironicznym poglądem Lema na wyjątkowo ludzką właściwość — małostkowość.

Zakres widzialny Wawrzyńca Podrzuckiego to z kolei próba uchwycenia Lema wczesnego, tj. tego, w którym dopiero dojrzewa poznawczy sceptycyzm, skierowany głównie na problem Kontaktu. Ze względu na powyższe, usytuowałbym Zakres widzialny gdzieś w okolicach fenomenalnego Edenu, który w sposób oczywisty stanowił dla autora inspirację. I tak, jak Lem zachwyca plastycznością opisów i ukazywaniem "obcości" tytułowej planety, tak Podrzucki maluje przed czytelnikiem świat kierujący się nieznaną, a przez to głęboko niepokojącą, logiką i robi to z wielką wprawą, realizując wzorowo wszystkie "kanoniczne" zwroty tego typu narracji. Solidne opowiadanie, w starym, dobrym stylu.

Lalka Alexa Gutscha to utwór zainspirowany cytatem z kapitalnego Śledztwa: "A co jeśli ktoś wyprodukuję lalkę (…), która będzie nieszczęśliwa i śmiertelna, co wtedy?", który już na wstępie wyraźnie sygnalizuje w jakim nurcie sytuuje się tekst. Mamy więc po raz kolejny do czynienia z odwieczną zagadką świadomości i istoty człowieczeństwa, zrealizowaną jednak w dość przewidywalny i sztampowy sposób. Księżycowa opowieść miejscami razi banałem, dla wprawnego czytelnika (a za takowego uważam kogoś, kto porywa się na Lema) będąc tylko sprawnie, lecz z pewnością nie na miarę Lema, sprokurowaną opowiastką. Zdecydowanie jeden ze słabszych, jeśli nie najsłabszy, tekst antologii.

Płomieniem jestem ja Joanny Skalskiej to wariacja na temat Kontaktu, lecz w swej bezpośredniości aż rażąca, szczególnie czytelników Lema, przyzwyczajonych do niezwykłej subtelności i złożoności, jaką autor zawsze przykładał do tej tematyki (komunikat zakodowany w neutrinach — Głos Pana; komunikat zakodowany w fantomatycznych tworach myślącego oceanu — Solaris, etc.). Historia przybyłej z kosmosu, będącej w ciąży z bliźniakami kobiety to bez wątpienia tekst dobry warsztatowo — w pamięć zapada szczególnie kreacja głównego bohatera — lecz wykładający się w samej warstwie koncepcyjnej, czego wcale nie ratuje fabularny zwrot w zakończeniu. Jedyna "styczność" opowiadania z Lemem to fakt, że mogłoby one z powodzeniem zostać wygenerowane przez Kieszonkowy Komputer Dreszczowców Science Fiction, które autor zamieścił w swojej Fantastyce i Futurologii, lecz z pewnością nie o taki związek z pisarzem chodziło.

Słońce król Janusza Cyrana to tekst, który swym niezwykłym bogactwem językowym od razu przywodzi skojarzenia z fenomenalną Maską. Historia młodego Pascala, zamkniętego w pałacu pełnym cudów, stanowi bardzo zgrabną mieszankę nurtu rzeczywistości alternatywnych, fantasy, a także… grozy, nieuchwytnej, ciężkiej, obecnej gdzieś między wierszami kapitalnych opisów świata przedstawionego. Brawa za odwagę i warsztatowy kunszt!

Stanlemian Wojciecha Orlińskiego, dziennikarza, autora książki Co to są sepulki? Wszystko o Lemie, to ironiczny, pełen nawiązań do popkultury kryminał osadzony w Lemowskiej "fantomatyce". Widać jednak wyraźnie, że autor nie miał ambicji wpisania się w znakomite Śledztwo, a tekst stanowi jedynie serię oczu puszczanych do czytelnika. Jedynie, a może aż, bo za wykonanie — dozowanie napięcia i kierowanie ze znawstwem rozwojem wypadków — należą się gratulacje.

Telefon Rafała Kosika z kolei wydaje się celować właśnie w wyżej wspomniane Śledztwo i robi to z klasą. Historia tajemniczego wypadku samolotowego, w którym ginie mąż głównej bohaterki, podszyta jest grozą (zmarły bowiem… telefonuje do swojej żony), co dodaje poszukiwaniom prawdy dodatkowego ciężaru gatunkowego. Wyraziście zarysowani bohaterowie i sprawnie prowadzona intryga to z całą pewnością atuty tekstu. I choć po raz kolejny podejrzewam, że wprawieni w Lemie czytelnicy bez trudu rozwikłają zagadkę na długo przed zakończeniem opowiadania, to tym razem tekst, nie rażąc banałem, warty jest polecenia.

Blask Pawła Palińskiego to jeden z ciekawszych tekstów antologii, choć "przyporządkowanie" go w nurt twórczości Lema przychodzi z trudem — zdaje się, że byłoby nadużyciem. Autor bierze na warsztat "conditio humana" w swym holistycznym ujęciu, obrazując je na dość nietypowym przypadku głównego bohatera — K., który odkrywa niepokojące zmiany w swoim ciele. Opowiadanie stanowi próbę rejestracji tego postępującego procesu z kilku perspektyw, w swej wymowie brzmi więc jak typowe "studium przypadku", co tylko nadaje lekturze atrakcyjności. Przy okazji — konia z rzędem temu, kto odkoduje wiadomość zawartą w tekście!

Opowieści kosmobotyczne Dominika Vidmara Filipa Haki to najdłuższy materiał w antologii, lecz jest to w pełni zrozumiałe; autor garściami czerpie bowiem z Doskonałej próżni. Wielkości urojonej, Dzienników Gwiazdowych, Kongresu Futurologicznego i doskonałego GOLEMA XIV, a tak ambitne zadanie wymaga odpowiedniej przestrzeni. Udało się je zrealizować w pełni. Dodatkowo autor w swoim kunszcie pozwala sobie wpleść między wierszami swoją własną opowieść, w najmniejszy sposób nie naruszając założonego planu-konwencji, a także wiernie symulując Lemowską specyfikę języka i składni. Dzięki temu otrzymujemy znakomitą mieszankę perypetii odpowiednika Ijona Tichiego, mądrości GOLEMA i encyklopedycznego formatu zawartości z takimi kwiatkami jak: "Rozpoczęto emisję programów rozrywkowych tak doskonale idiotycznych i w stan błogości bezmyślnej wprowadzających, że całe populacje w jeden wieczór debilizujących". Niewątpliwie najlepszy tekst całego zbioru!

Antologię zamyka Jakub Nowak z tekstem Rychu, będącym, powiedzmy delikatnie, artystyczną próbą ujęcia Philipa Kindreda Dicka i jego związku z Lemem. Dla niewtajemniczonych — Dick uważał Lema za pseudonim operacyjny tajnej komórki KGB, dążącej do infiltracji środowisk SF w Ameryce, jako dowód podając mnogość stylów literackich, którymi Lem bez problemu się posługiwał. Być może odzywa się we mnie protestujący gdzieś głęboko fan PKD, lecz przedstawienie amerykańskiego autora jako śmierdzącego, obrzydliwego i całkowicie szalonego człowieka żyjącego na krawędzi, wcale nie przypadło mi do gustu. Równie nieprzekonujące wydały mi się ilustracje związków biograficznych (słynne Dickowskie "Boże inwazje"), a także tona niepotrzebnych wulgaryzmów, od których aż dzwoniło w uszach, szczególnie w tomie poświęconym Lemowi, który mówił przecież w Edenie ustami Doktora: "Tylko nie klnij — jak raz zaczniemy, nie będzie końca", konsekwentnie powstrzymując się od używania wulgaryzmów w całej swojej twórczości. Koncept ciekawy, lecz jego realizacja pozostawia wiele do życzenia.

W podsumowaniu na miejscu wydaje się pytanie — czy na kartach antologii udało się odtworzyć tytułowy głos Stanisława Lema? Tak samo jak w powieści, do której tytułu (Głos Pana) książka nawiązuje — nie. Nie oznacza to jednak, że zbiór jest bezwartościowy, wręcz przeciwnie. Udało się bowiem z powodzeniem zrekonstruować DUCHA Stanisława Lema, z całą jego sympatyczną retro-SF, bogatym językiem i nutą filozoficznego namysłu. A to stanowi wartość samą w sobie, bo jak mówi ZOOFILON MATUZALEM SECUNDUS (odpowiednik Golema XIV z opowiadania Filipa Haki): "Fantastyka, oczywiście ta poważna, pisana dla osób gotowych na podjęcie wysiłku i pracy intelektualnej (…) przy wszystkich swoich wadach ma w sobie więcej szans na poruszanie kwestii ważnych niż te wszystkie eksperymenty formalne, strukturalne i stylistyczne, choćby nie wiem jak wyrafinowane, które pojawiają się same dla siebie, spychając zagadnienie esencjonalnej zawartości problemowej na plan drugi.".

Dlatego po Głos Lema sięgnąć jak najbardziej warto. Polecam, mając po cichu nadzieję, że to dopiero początek i dzięki takim właśnie jak Głos Lema staraniom, pewnego dnia historia uzna Stanisława Lema za zwycięzcę. Bo przecież "Gdyby ludzie od jaskiniowej epoki robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach.".

Tytuł: Głos Lema
Autor: praca zbiorowa
Podtytuł: Antologia w rocznicę urodzin Stanisława Lema
Redakcja: Cetnarowski Michał
Wydawca: POWERGRAPH
Ilość stron: 552
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Format: 12.5x19.5cm
ISBN: 9788361187325
EAN: 9788361187325
Rok wydania: 2011

Egzemplarz do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Powergraph.
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: głos, lema, powergraph, cetnarowski, michał

Podobne newsy:

» Powergraph uchyla rąbka tajemnicy
25%
» Opowieści z meekhańskiego pogranicza - konkurs ...
20%
» Kosik i Wegner na Warszawskich Targach Książki
20%
» Robert M. Wegner w "Tam i z powrotem" Marcina ...
18%
» "Tak jest dobrze" na Targach Książki we ...
18%
 
Podobne artykuły:

» I dusza moja - recenzja
55%
» Struktura - recenzja!
20%
» Kameleon - recenzja
20%
» Obywatel, który się zawiesił - recenzja
17%
» Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ ...
15%


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.094 sek