George Orwell, a właściwie Eric Blair, jest znany niemal każdemu, kto przedkłada dobrą książkę nad inne pokusy naszego świata. Jego dwa dzieła —
Folwark zwierzęcy oraz
Rok 1984 — już dawno zapisały się w kanonie literatury XX-wiecznej. Ale nie jest to cały dorobek pisarza — Orwell napisał ponadto dziesiątki felietonów i esejów, kilka zbiorów poezji oraz innych powieści, w tym
Brak tchu, świetny obraz Anglii w przededniu wybuchu II wojny światowej (wydana w 1939 roku, ale Orwell zaczął ją pisać w 1938 roku). Książka ta pozostaje w cieniu wspomnianych dwóch dzieł Orwella, ale czy słusznie?
Rok 1938. George Bowling, główny bohater, wygrywa na wyścigach konnych trochę pieniędzy — niezbyt wiele by zmienić stan majątkowy rodziny, ale wystarczająco dużo by móc choć na chwilę wyrwać się z rutynowych torów życia. Długo rozmyśla jak wydać ten niespodziewany napływ gotówki, i w końcu, pod natchnieniem chwili, postanawia wybrać się w podróż do okolic z dzieciństwa. Nurt wspomnień, któremu pozwala się porwać, wcale nie nakłada się na rzeczywistość — przez lata Dolne Binfield zmieniło się nie do poznania. George’owi zaczyna brakować tchu już niemal na początku, a mimo tego brnie dalej, nie poddaje się…
Jak na klasyka literatury wydanie, pisząc kolokwialnie, leży. Miękka oprawa, bardzo szybko i łatwo zaginające się rogi (a należę do tych osób, które dbają o książki), gdzieniegdzie prześwitujący papier — nie wszystkie kartki, co nie zmienia faktu, że tam gdzie są niesłychanie męczą wzrok i utrudniają czytanie — z pewnością nie tego się spodziewałem po książce, na okładce której widnieje tak dobrze znane nazwisko.
Za to na pochwałę zasługuje adnotacja, w której to tłumacz opisuje historię powstania dzieła Orwella. Dzięki temu uzupełnieniu, czytelnik jest w stanie zrozumieć na przykład skąd nacisk na te, a nie inne elementy tła — obawa przed wybuchem kolejnej wojny objawia się na każdym kroku bohatera, wszystko zdaje się być nią przesycone, w tym powietrze, którym oddycha George Bowling. Dodatek pozwala także w pełni docenić
Brak tchu, który moim zdaniem powinien znaleźć się na tej samej półce co
Folwark zwierzęcy i
Rok 1984.
Nie jest łatwo ocenić
Brak tchu i to z prostego powodu — utwory takich pisarzy jak Orwell nie bez powodu zostały wpisane w poczet najbardziej znanych dzieł literatury światowej: w książkach tych pisarzy czytelnik zawsze odnajdzie coś głębszego, coś, co choć przez pewien czas pozytywnie wpłynie na stymulację intelektualną (choćby zagadnienie wojny: wybuchnie czy nie? co ją zwiastuje? co przyniesie? czy będzie motorem napędowym cywilizacji czy wręcz przeciwnie, przyniesie tylko zniszczenie? dlaczego jedni są „za”, drudzy „przeciw”? czemu w ogóle człowiek dąży do konfliktu? i tak dalej). Czy przykuje do myślenia na konkretny temat, będzie małym płomieniem, który dzięki naszym wysiłkom może stać się zarzewiem prawdziwego pożaru. Jeśli właśnie tego oczekuje się po książce — to tak, w tej można właśnie to odnaleźć.
Wydawnictwo: Bellona
Tytuł oryginału: Coming up for Air
Data wydania: Styczeń 2012
ISBN: 978-83-111-0052-7
Oprawa: miękka
Format: 145 x 205 mm
Liczba stron: 320
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Bellona