Jak przykuć uwagę potencjalnego czytelnika do powieści nieznanego autora? Dać jej niebanalny tytuł. W umysłach wydawców prawdopodobnie każdy jest wyjątkowy, intrygujący i nie pozwala przejść obok obojętnie. Jest jednak coraz mniej słów, które mogą zaskoczyć czytelnika w XXI wieku. Debiutancka powieść Douglasa Hulicka aż tak intrygującego tytułu nie ma. O dziwo, połączenie honoru i złodziejstwa — z zasady czegoś niehonorowego — podziałało. Przy czym należą się brawa dla tłumacza, który z banalnego, nie oszukujmy się,
Among Thieves zrobił, o wiele bardziej interesujący,
Honor złodzieja.
Po tekście oczekiwałam akcji, burd i awantur, a przede wszystkim dobrych wrażeń w zimowe dni z lekturą. Stworzona w głowie wizja oraz bardzo obrazowa okładka stanowiły nieopisaną zachętę do zagłębienia się w karty powieści.
Już na pierwszych stronach
Honoru złodzieja zostajemy wciągnięci w sieć intryg. Na „pierwszy kęs” dostajemy scenę dość krwawą i brutalną. Drothe pochyla się nad zmasakrowanym ciałem swojego „znajomego”. Niewielki spór miedzy kolegami po fachu sprowadza się do przesłuchania z użyciem siły fizycznej, jednak efekt zdecydowanie nie zadawala głównego bohatera. Z ust Athela wypada tylko jedno słowo — Ioclaudia. Co może zrobić szanujący się Kamrat ze staroświecko brzmiącym imieniem zamiast swojego fantu i nieżyjącym źródłem informacji? Popytać, poszukać i wpaść w sieć spisków, intryg i przygód nie przeznaczonych dla niego.
Bohaterowie powieści Hulicka to zbieranina przestępców wszelkiej maści, nazywająca siebie Kamratami. W pierwszej kolejności poznajemy oczywiście Drothego — staje się on naszym przewodnikiem, opowiada o strukturach rządzących w półświatku, swoją historię z kolei odkrywając bardzo powoli. Jest to postać z krwi i kości, która częściej obrywa niż staje się bohaterem — to on jest ratowany. Dodaje to wiarygodności całej kreacji i za to należy się plus całej powieści.
Dodatkowo autor serwuje nam niejakiego Degana, który prócz robienia za tarczę i ochronę Drothego, jest jego przyjacielem — dość specyficznym, jak się okazuje, ale zawsze. Gdzieś mignie kilu informatorów, mistrzów fałszerstwa, ścierających się ze sobą szefów, kobiet o zadziwiających osobowościach i postaci ulotnych jak cienie. Mieszanka wybuchowa i zajmująca.
Zupełnie inną sprawą jest sposób opowiedzenia historii. Powieści pisane z perspektywy „ja” bywają nieudane. Nie budzą we mnie zaufania narracje pierwszoosobowe, głownie ze względu na wewnętrzne wynurzenia opowiadającego. Całe szczęście, w
Honorze złodzieja tego nie znajdziemy. Powieść stawia na akcję, która zyskuje wiele na domysłach Drothego, jego rozterkach i próbach odgadnięcia w co takiego tym razem wdepnął.
Pomysł okazał się trafiony w dziesiątkę — nic tak nie rozbudza ciekawości, jak niedopowiedzenia i niewiedza głównego bohatera. Czytelnik snuje swoje własne przypuszczenia, które nie zawsze pokrywają się z realiami powieści.
Duży plus należy się również za język Kamratów. Specyficzny żargon zawodowy jest momentami dość intuicyjny. Z łatwością domyślimy się kim są Uszy czy Nos, gorzej z takimi „zawodami” jak Lewar. Autor nie tłumaczy niczego, ale bardzo łatwo poskładać do kupy wiedzę zawartą w słowach Drothego.
A wszystko to w formie awanturniczej fantasy, jedynie lekko muśniętej magią i niesamowitością. Przez cały czas wracało do mnie skojarzenie z tekstami spod znaku płaszcza i szpady. Bohaterami u Hulicka są jedynie ludzie, którzy polegają na swoich umiejętnościach i sprycie.
Lektura
Honoru złodzieja okazała się przyjemnie spędzonym czasem. Napisana ciekawym językiem, momentami dosadnym, ale nie dającym niesmaku, a jedynie dodającym barw opisywanej rzeczywistości. Cóż, po bandzie złodziei nie można spodziewać się kwiecistych wypowiedzi przeznaczonych dla uszu dziewiczych panien — nieco słownej brutalności jest jak najbardziej na miejscu. Mimo to, powieść Hulicka świetnie nadaje się dla młodego czytelnika, który podążając za Drothem w wir przygód i zagadek, na pewno nie będzie się nudził.
Honor złodzieja. Opowieść o Kamratach
Autor: Douglas Hulick
Tytuł oryginalny: Among Thieves
Przekład: Łukasz Małecki
Wyd.: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2012
Wydanie: I
Liczba stron: 485
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Literackie