Istnieją książki, które mogły nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Powodów do przytoczenia jest cała masa – utwór nie znajduje odpowiedniego audytorium, pisarz ma otrzymać niemal zerowe tantiemy lub po prostu książka jest totalną klapą literacką. Ale sądzę, że najważniejszy jest inny – tylko niewielu zaczyna pisać, przez lata doskonali się w tym rzemiośle, by w końcu móc wydać produkt, który zostanie dobrze przyjęty. A szkoda. Muszę pogratulować Anthony’emu Richesowi za jego książkę – dobrze, że przez długie lata nie poddawał się, wracał do swojego szkicu i krok po kroku – a raczej linijka po linijce – tworzył dalszą część historii. Jako czytelnik – dziękuję!
Z haseł na okładce
Honoru Patrycjusza, debiutu wspomnianego autora, mogłem mniemać, że jest to dzieło godne uwagi. Oczywiście, by zaspokoić ciekawość, postanowiłem to sprawdzić – bo stwierdzenie:
"bestsellerowa powieść znanego autora" to rekomendacja, która w ostatnich czasach zdaje się być przez wydawnictwa notorycznie nadużywana.
Zatem po kolei – zacznijmy od fabuły.
Młody patrycjusz, Marcus Valerius Aquila, były oficer pretoriańskiej straży zostaje wysłany przez ojca do deszczowej i bardzo burzliwej, ze względu na stosunek miejscowych do Cesarstwa, krainy – Brytanii. Tuż po przyjeździe dowiaduje się, że jego życie jest zagrożone i to zdawałoby się z najmniej oczekiwanej strony. Nowy cesarz, Kommodus, postanawia rozpocząć swe rządy od politycznych czystek. Represje dosięgają zwłaszcza rodziny cieszące się zaufaniem i względami poprzednich władców. Decyzją Kommodusa, cały ród Marcusa ma zostać starty z kart historii. Wola cesarza szybko staje się rzeczywistością…
Czy młody Marcus znajdzie sprzymierzeńców, którzy pomogą mu przywrócić honor i blask rodu? Teraz, gdy hordy barbarzyńców są zjednoczone i szykują się do ciosu, który wstrząśnie wielkim imperium u podstaw, walka Marcusa może wydawać się kroplą w oceanie potęg ścierających się ze sobą. Czy bohater odnajdzie się w nowym życiu? Czy podoła swojemu przeznaczeniu?
Generalnie
Honor Patrycjusza przypadł mi do gustu. O niektórych książkach mówi się, że mają duszę, osobowość, zapadają w pamięci. Te określenia mogę odnieść do utworu Anthony’ego Richesa – znalazłem w nim to coś, co wyróżnią go spośród niemal jednolitej masy szarości. Język i styl są poprawne i nie zachwycają niczym szczególnym, podobnie fabuła – może i jest zawiła, ale scenariusz można śmiało uznać, w szerszej perspektywie, za typowy dla powieści sensacyjnych.
Pisarz doskonale wykorzystał swe atuty – zainteresowanie historią cesarstwa rzymskiego oraz historią wojskowości. Akcja toczy się na rubieżach imperium, ale czytelnik ma nieodparte wrażenie, że wszechwładny cesarz jest równie wszechobecny jak bogowie w życiu cnotliwego Rzymianina. Do tego dochodzą świetnie wplecione w fabułę elementy sensacyjne – zdrada, spisek, namiętności, walka – które to wydają się być niemal przymiotnikami ówczesnej epoki. Tło historii jest stworzone ze znawstwem i, co najważniejsze, autor zachował właściwy umiar – na pierwszym miejscu stoi akcja, tło historyczne jest uzupełnieniem.
Drugi atut ma wcale nie mniejszą wagę od pierwszego. Autor stworzył fachowy obraz. Z jednej strony mamy bitne plemiona barbarzyńskie, które jak dotąd za każdym razem tylko traciły na wojnie z Rzymem i teraz są żądne krwi jak nigdy dotąd – a co gorsza zjednoczone. Naprzeciwko zaś stoją zwarte, acz rozproszone i bardzo nieliczne szeregi Rzymian i ich sojuszników – w walce skazane, mimo swej technicznej przewagi, na porażkę. Bitwa będzie prawdziwym testem dla tych znużonych Brytanią wojaków – ale czy dżdżysta i niezadowolona kraina wypuści ich ze swych objęć?
Co do wydania – nie natrafiłem na żadne wpadki redaktorskie. Okładka może trochę razić – ilustracja wydaje się komiksowa, a zbyt dużo tekstu jest w stanie zniechęcić przeciętnego czytelnika przed zakupem. Ale są to małe, nic nie znaczące szczegóły, które nie rzutują na utwór.
Przejdźmy do podsumowania. Książka jest bardzo dobra – czyta się ją szybko, przyjemnie, a opisy batalistyczne wręcz zapadają w pamięć. Militaryści interesujący się starożytnością będą mieć nie lada ucztę – na którą w swoim imieniu zapraszam każdego, kto lubi przygodę, spisek, zdradę i walkę. Tego w
Honorze Patrycjusza jest wiele, a co ważniejsze – jest właściwie podane! Mam tylko nadzieję, że kolejne części (
Honor Patrycjusza otwiera trylogię) będą równie dobre jak pierwsza – o lepszych nie śmiem nawet myśleć!
Ocena:
5/5 (kategoria: powieść historyczna)
Tytuł: Honor Patrycjusza
Tytuł oryginału: Wounds of Honour
Autor: Anthony Riches
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2012
Format: 145x205 mm
Oprawa: miękka
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Bellona