Wielka Brytania jest bez wątpienia ojczyzną kryminału. Skandynawowie mogą być chwilowo w ofensywie, ale przeszło stuletniej hegemonii Brytyjczyków na tym polu trudno będzie zagrozić. Taki to już naród: rozmiłowany w morderstwach. Kto wie, może to właśnie skłonność do radowania się z cudzej krzywdy umożliwiła mu zbudowanie imperium, które w swoim czasie obejmowało większą część świata?
W każdym razie do grona synów Brytanii niekryjących fascynacji mrocznymi zagadkami należy również wspaniały fantasta i humorysta Terry Pratchett. Swoistym hołdem dla wielkich kryminalistów (by tak rzec) takich jak Agatha Christie czy Arthur Conan Doyle jest należąca do uniwersum Świata Dysku seria powieści o straży miejskiej Ankh-Morpork. Do tej właśnie serii należy najnowsze dzieło Pratchetta,
Niuch.
Głównym bohaterem
Niucha, podobnie jak w poprzednich częściach cyklu, jest komendant Samuel Vimes – gliniarz „idealny”. Dlaczego „idealny”? No, powiedzmy, że można go uznać za swego rodzaju krzywe zwierciadło, w którym odbijają się niewyraźne, choć rozpoznawalne oblicza słynnych detektywów: błyskotliwego Holmesa, mieszczucha Poirota, pracoholika Barnaby’ego (dla mniej zorientowanych podpowiem, że znamy go z książek Caroline Graham i/lub serialu
Morderstwa w Midsomer) oraz szlachetnego Foyle’a (patrz serial
Detektyw Foyle). Nie znaczy to bynajmniej, że nie jest on postacią oryginalną. Myślę, że żaden z wyżej wymienionych panów nie mógłby się pochwalić tym, że nosi w głowie kawałek demona.
Oczywiście tak jak Holmes miał Watsona, a Poirot Hastingsa, tak i Vimes posiada wiernego pomagiera. Właściwie dwóch – jednego, by tak rzec, etatowego, mistrzowsko władającego kuszą (a także innymi rodzajami broni takimi jak nogi od stołów, butelki, kufle etc.) lokaja Willikinsa, który towarzyszył mu w wielu poprzednich powieściach z serii, oraz występującego gościnnie, tylko w
Niuchu, starszego funkcjonariusza Upshota - początkującego adepta sztuki detektywistycznej.
Fabuła książki nawiązuje do klasycznego już motywu „detektywa na wakacjach". Oto Vimes, mieszczuch do szpiku kości, dziecko ulicy dziwnym zbiegiem okoliczności wyniesione do statusu lorda, musi odnaleźć się w świecie angielskiej… to jest, ankh-morporkiańskiej prowincji, gdzie wciąż jeszcze możni panowie zajmują się przede wszystkim uciskaniem synów roli. Chyba że akurat polują albo grają w wista. Rzecz jasna walka Vimesa z niesprawiedliwością społeczną to tylko tło dla zagadki kryminalnej, jednak tło dość ważne, gdyż dzielny komendant postanawia wyjaśnić sprawę morderstwa kogoś, kto na prowincjonalnej drabinie klasowej zajmuje miejsce zaraz poniżej ogórków kiszonych – goblina.
Z punktu widzenia technicznego
Niuch nie ustępuje poziomem najlepszym dziełom Pratchetta. Narracja jest niezwykle plastyczna, dynamiczna, błyskotliwa pod względem językowym. Dialogi są chwilami prawdziwymi popisami absurdu, choć nie da się przeoczyć, że czasami autor chce też ustami swoich bohaterów powiedzieć coś ważnego o życiu i świecie. Akcja powieści została sprawnie skonstruowana, może nie zapiera tchu w piersiach, ale bynajmniej nie pozwala się czytelnikowi nudzić.
Co tu dużo mówić? Brać i czytać. Jeśli znacie Pratchetta i wiecie, na co go stać, to nie będziecie zawiedzeni jego najnowszym tworem. Jeśli zaś
Świat Dysku jest Wam obcy, to uważam, że lektura
Niucha jest wcale niezłym punktem wyjścia do tego, żeby zacząć go poznawać.
Autor: Terry Pratchett
Tytuł oryginału: Snuff
Wydawnictwo: Prószyński Media , Kwiecień 2012
Seria: Pratchett Terry
ISBN: 978-83-7839-105-0
Liczba stron: 360
Wymiary: 142 x 202 mm
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Prószyński