Thriller jako gatunek został już mocno wyeksploatowany, obecnie zaś autorzy mogą mierzyć się tylko ze scenariuszami przerobionymi, i co najwyżej modyfikować je na własne potrzeby. Paradoksalnie, peany na cześć autora
Dwukrotnej śmierci… są dla niego tylko problemem, bo sprawiają, że czytelnik nastawia się na powieść najmniej dobrą. Jednak tradycyjnie praktyka mija się, i to mocno, z marketingiem.
Pierwsze strony książki tworzą obraz raczej znany przeciętnemu czytelnikowi – główny bohater budzi się na plaży nagi i bez pamięci. Wskazówką dla niego jest tylko otwarty samochód i dokumenty w nim znalezione, wystawione na Daniela Hayesa. Kim jednak jest ów Hayes i co robi na bezludnej plaży, z bronią palną w schowku? Przebłyski pamięci, sporadyczne i „urwane”, także nie pomagają mężczyźnie w przypomnieniu sobie kim był, a raczej jest. Od tej chwili rozpoczyna się palący wyścig z czasem i ucieczka przed wymiarem sprawiedliwości za zbrodnię, której popełnienia główny bohater po prostu... nie pamięta.
Od samego początku Sakey rzuca czytelnika na dość głęboką wodę, dodając dwa wątki poboczne, rozgrywające się tuż obok głównej historii. Co ciekawe, w jakiś sposób nieustannie zazębiają się one z losami tytułowego Daniela Hayesa, jednak przez długi czas będą odnosić się do wydarzeń, o których czytelnik nie ma pojęcia – postacie drugoplanowe działają wyraźnie na podstawie przesłanek z przeszłości, których główny bohater w wiadomy sposób nie może być świadom.
Sakey buduje obraz Ameryki skąpanej w lekkim mroku – paradoksalnie nadaje on słonecznej Kalifornii sporo elementów noir, dodając do tego także odkrywanie krok po kroku tajemniczej przeszłości głównego bohatera. Jednakże fakty z życia Hayesa są serwowane w niezwykle wolnym, nudnym tempie. W efekcie dopiero po ponad stu stronach fabuła w wyraźny sposób rusza do przodu, jednak z pewnością nie jest to tempo, jakie pozwala na ekscytującą lekturę.
Największy zarzut, jaki można postawić
Dwukrotnej śmierci… to właśnie ślamazarność – autor ma niesamowitą wręcz tendencję do tworzenia scen-wydmuszek, które nieudolnie próbują budować obraz człowieka odkrywającego samego siebie na nowo. Bardzo długo można odnieść wrażenie, że Sakey tworzył bez wyraźnego planu, wręcz kreował kolejne sceny podczas pisania. W efekcie widać także mocną epizodyczność – poszczególne epizody wydają się być przyszyte do siebie za pomocą grubych nici - byleby trzymać się w jednym kawałku.
Całokształt
Dwukrotnej śmierci… jest marnej jakości. Niezły pomysł został zepsuty przez niezadowalające wykonanie – całość czyta się po prostu źle i trudno, jakby autor miał wyraźne problemy z okiełznaniem swojego pióra. Motyw utraconej pamięci i „wdrażania” się w teraźniejszość także został wyraźnie wymuszony, bohater jest prowadzony za rękę i w efekcie nie widać żadnej losowości i naturalności podejmowanych przez niego działań. Tym samym peany pochwalne z tyłu okładki można włożyć między bajki –
Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa to thriller jakich wiele, kolejny reprezentant klasy bardzo średniej.
SERIA: Thriller
PRZEKŁAD: Andrzej Jankowski
OPRAWA: broszurowa klejona
ISBN: 978-83-7510-803-3
WYDANIE: 1 (2012)
LICZBA STRON: 412
FORMAT: 135 x 215
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis