Adrian Tchaikovsky powraca z siódmym tomem cyklu
Cienie pojętnych, zatytułowanego
Spadkobiercy ostrza.
Tym razem akcja powieści jest bardziej skondensowana, a wątków jakby mniej; nie znaczy to jednak, że fabuła na tym traci. Wręcz przeciwnie. Autor przyzwyczaił już czytelnika do tego, że w każdym kolejnym tomie aż roi się od bohaterów najprzeróżniejszych ras oraz mieszańców. Z czasem zdążyliśmy się w tym barwnym i różnorodnym świecie jako tako zorientować i odnaleźć, więc lektura ostatniego tomu wydaje się lekka i przyjemna. Oto Tynisa, córka mistrza broni i modliszowca Tisamona wyrusza do Wspólnoty, krainy ważców z której pochodził jej nieżyjący już ukochany, książę Salme Dien. Nie jest pewna, czemu ta wyprawa ma służyć, ale jakaś ukryta cząstka osobowości kieruje jej poczynaniami. Miewa również mroczne wizje, w których pojawia się nieżyjący ojciec. Jej śladem rusza przybrana siostra Cheerwel Maker. Che, która należy do pojętnej rasy żuków, utraciła swe zdolności pojmowania i zainteresowała się magią. Towarzyszy jej osowiec Thalryk, były agent służb specjalnych, oraz przemytnik Varmen. Czy ich drogi się skrzyżują? Jak na widok znienawidzonego Thalryka zareaguje Tynisa? Ciekawych odsyłam do lektury.
Niejako w tle rozwija się inny, równie ciekawy wątek imperatorowej Sedy, która objęła władzę w Imperium os po wyeliminowaniu brata, cesarza Alvdana II. Sedę interesuje magia i sposób, w jaki może ją wykorzystać dla swoich celów. A te są, przyznać trzeba, naprawdę ambitne. Przybywa więc z wizytą do starożytnego, owianego legendą miasta Khanapes, aby posiąść wiedzę starożytnych mistrzów, żyjących w podziemiach miasta. Do czego chce ją wykorzystać? O tym czytelnik przekona się po lekturze Spadkobierców ostrza.
Najnowszy tom czyta się chyba najlepiej z całego cyklu. Jak już wspomniałem bohaterowie są znajomi, a ci, którzy się pojawiają, odgrywają raczej drugoplanowe role. Jak poprzednio, autor zamieścił na końcu indeks postaci, dzięki czemu w każdej chwili możemy przypomnieć sobie, kto jest kim. Uważam, że to rzecz niezwykle użyteczna. Autor nie mnoży również wątków, skupiając się w zasadzie jedynie na dwóch: losach Tynisy i Che oraz imperatorowej Sedy.
Jeśli chodzi o postaci, to jak dotąd Tchaikovsky rzadko kreślił bohaterów skomplikowanych i złożonych, może poza Tisamonem, który momentami przejawiał ludzkie uczucia. Tutaj mamy sytuację nieco inną. Oto osowiec Thalryk, do niedawna bezwzględny morderca i agent wywiadu, okazuje się osobą zdolną do współczucia. Stara się wręcz zrozumieć motywy postępowania innych ras, podobnie jak Tynisa. Ta ostatnia również odkrywa, że dążenie do perfekcji w zabijaniu nie jest celem samym w sobie, i aby nadać śmierci sens, trzeba zadawać ją w imię wyższych zasad.
Do stylu autora zdążyłem się już przyzwyczaić. Wielokrotnie zaznaczałem, że nie jest wyrafinowany, ale też nie przeszkadza w czytaniu. Zdarzają się redaktorskie wpadki, jednak przy takiej objętości oraz drobnym druku można to zrozumieć. Wydanie jak zwykle świetne, a cały cykl pięknie prezentuje się na półce i może stanowić powód do dumy dla każdego kolekcjonera. Ogólnie należy stwierdzić, że
Spadkobiercy ostrza to kawał dobrej fantasy z zaskakującym zakończeniem.
Unreal Fantasy patronuje!

Autor: Adrian Tchaikovsky
Tytuł: Spadkobiercy ostrza
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2012
Tłumaczenie: Jarosław Rybski
Stron: 669
ISBN: 978-83-7510-842-2
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis
