W powszechnej świadomości czytelników morskie imperia kojarzą się z Królestwem Brytyjskim czy Kompanią Wschodnioindyjską, a obraz przeciętnego wilka morskiego utrwaliła seria filmów o
Piratach z Karaibów. Rzeczywistość jest jednak nieco bardziej skomplikowana, a marynarska dola wydaje się być w największym stopniu uzależniona od kaprysów pogody.
Mało kto wie, że początków zmagań na morzach i oceanach na naprawdę wielką skalę należy doszukiwać się w basenie Morza Śródziemnego. To tam prymat dzierżyli najpierw Fenicjanie, potem Grecy i Rzymianie, a po nich Bizancjum i republiki włoskie. Oczywiście nieodłącznym elementem tej rywalizacji byli piraci, którzy mieli tu doskonałe bazy wypadowe w postaci mnóstwa wysp i zatok. Kres każdej morskiej potędze kładzie z reguły spektakularna bitwa lub pojawienie się nowej potęgi, łamiącej dotychczasowy porządek. O ile w XV wieku na Morzu Śródziemnym dominowali przebiegli Wenecjanie, to wraz z pojawieniem się Turków ich pozycja ulega zachwianiu. Republika dożów sama nie jest w stanie przeciwstawić się Wielkiej Porcie, musi związać się koalicja, którą w historii znamy pod nazwą Ligi Świętej.
O trudnych początkach tego sojuszu, jak również o blisko sześćdziesięcioletnim konflikcie zbrojnym i religijnym - to tak naprawdę początki starcia cywilizacji - traktuje książka Rogera Crowley`a zatytułowana
Morskie imperia, która ukazała się nakładem
Domu Wydawniczego Rebis. Jak każdy szanujący się autor książek popularnonaukowych również Crowley nie zapomina o tym, że aby zainteresować czytelnika, należy nakreślić problem badawczy na szerokim tle, z uwzględnieniem realiów epoki i utrzymaniem równowagi pomiędzy faktami historycznymi a aspektami kulturowymi. Autorowi udało się stworzyć ciekawą opowieść, w oparciu o bogatą bazę źródłową i literaturę, a także żywy, barwny język. Całości dopełniają liczne ryciny oraz ilustracje i mapy. Nie pozostaje nic innego, jak pochwalić autora za kawał dobrej roboty, tym bardziej że Crowley nie stroni od odważnych wniosków i opinii.
Jak już wspomniałem mocną stroną książki jest równowaga pomiędzy warstwą historyczną a literacką. Autor umiejętnie łączy fakty z legendami, zestawiając je ze sobą. Dzięki temu obraz, jaki się nam wyłania, jest pełniejszy. Często historycy wystrzegają się w swych pracach mitów i legend, bojąc się zarzutów o niedoskonałości warsztatu badawczego. Jest to postawa niezrozumiała i – czego dowodzi książka Crowleya – błędna. Zarówno mity jak i legendy są elementem kultury i aby ją lepiej poznać, należy się do nich odwoływać. Sporo miejsca autor poświęca samym ludziom, aktorom poszczególnych etapów rywalizacji. Mamy tu zatem dzieje zakonu Joannitów, którzy wypędzeni z Rodos przenieśli się na Maltę. Wyspa będzie odtąd zwana, nie bez powodu, „gniazdem żmij”. Czytelnik dowie się też, skąd wzięła się nazwa jej stolicy i dlaczego Cypr do dziś trwa w podziale religijno-kulturowym. Inni wielcy pojawiający się na kartach tej książki to między innymi cesarz Karol V, sułtan Sulejman Wspaniały czy głównodowodzący floty hiszpańskiej w bitwie pod Lepanto Don Juan de Asturia. W niezwykle poruszający sposób przybliża autor los jaki spotykał galerników – nieszczęśliwców, którzy zmuszani byli do wiosłowania na ówczesnych okrętach wojennych.
Książkę polecam wszystkim, którzy chcą uzupełnić swoją wiedzę o historii XVI wieku, gdyż jak się okazuje, wydarzenia na Morzu Śródziemnym w istotny sposób wpływały na to, co działo się na kontynencie. A nie należy zapominać, że są to czasy, kiedy Rzeczpospolita aktywnie wkracza na scenę ogólnoeuropejskiej polityki.
Autor: Roger Crowley
Tytuł: Morskie imperia. Batalia o panowanie na Morzu Śródziemnym 1521 – 1580
Tłumaczenie: Tomasz Hornowski
Stron: 403
ISBN: 978-83-7510-810-1
Wydanie: 1 (2012)
Wydawnictwo: REBIS
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis
