Całkiem niedawno przeczytałem
Złodziejski honor Jeffreya Archera. Książka zrobiła na mnie wrażenie, i choć nie zaliczyłbym jej do dzieł wielkich w moich oczach, to i tak wspominam ją bardzo dobrze, przede wszystkim za sposób narracji autora. Bo właśnie to, w jakim stylu Archer snuje swoje powieści, mnie w nich pociąga. O czymkolwiek by nie pisał, potrafi zrobić to tak dobrze, że książka jest jak magnes, a czytelnika przez większość czasu nie opuszcza wzbudzone nią zaintrygowanie i napięcie.
Właśnie tak jest z drugim tomem Kronik Cliftonów, sagi opowiadającej o losach rodów Cliftonów i Barringtonów. Kolejno poznajemy dalsze losy bohaterów w latach 1939 – 1945.
Powieść rozpoczyna się w momencie, kiedy Harry Clifton tłumaczy inspektorowi Kolowskiemu, kim jest. Inspektor jednak mu nie wierzy; dla niego jest po prostu Tomem Bradshawem, za którego Harry się dotąd podawał. Dlaczego? Ponieważ chciał oszczędzić problemów swojej ukochanej Emmie i jej rodzinie. Nieco później do Harry’ego przychodzi Sefton Jelks, jeden z najlepszych i najbardziej cwanych adwokatów, i obiecuje Harry’emu, że jeśli przyzna się do dezercji, trafi do więzienia tylko na rok. Jednak mimo jego obietnic, Clifton zostaje skazany na długich sześć lat zamknięcia w zakładzie karnym.
Emma Barrington, znana z pierwszego tomu Kronik Cliftonów ukochana Harry’ego, nie wierzy w doniesienia o jego śmierci i postanawia go odnaleźć. Zatrudnia się do pracy na statku, na którym, jak słyszała, Harry zginął. Gdy dociera do Ameryki, jej prywatne śledztwo zaczyna przynosić rezultaty: potwierdzają się jej podejrzenia, że Harry wcale nie umarł. Odkrywa także, że został osadzony w więzieniu, oraz że adwokat Sefton Jelks doskonale wiedział, iż Harry nie jest Tomem Bradshawem, a mimo to pozwolił na skazanie go.
Hugo Barrington, którego posądza się o bycie ojcem Harry’ego, przebywa w Londynie niemal bez grosza przy duszy. Poznaje Olgę Piotrovską, kolekcjonerkę sztuki, i skuszony majątkiem kobiety zabiega o jej względy. Wprowadza się do niej i powraca dzięki temu do wielkopańskiego stylu życia. Trwoni pieniądze Olgi, jednocześnie zastanawiając się, jak długo potrwa ich związek, skoro nie ma zamiaru poślubić żydowskiej uciekinierki z Warszawy…
Ponadto poznajemy wydarzenia z frontu wojennego, w których bierze udział między innymi Giles Barrington. Zgłasza się na ochotnika do wojska i trafia na trzymiesięczne szkolenie, pod koniec którego zostaje skierowany do szkoły oficerskiej.
Wszystkie te postaci łączą wspólne korzenie, nierzadko też wspólne losy. Bohaterowie chcą uporać się ze swoimi problemami, każdy pragnie do czegoś wrócić, coś odnaleźć lub osiągnąć… Mnogość przeszkód stawianych na ich drodze nie ułatwia im życia, jednak wszyscy niezłomnie dążą do zrealizowania swych celów.
Archer jest niezwykłym pisarzem. Czytając
Za grzechy ojca odnosi się wrażenie, że opanował sztukę opowiadania do perfekcji, gdyż każdy kolejny rozdział wciąga jeszcze bardziej, sprawiając, że czytelnik niemal nie może oderwać się od książki. Co ważne, autor dzieli bohaterów na dobrych i złych, bardzo wyraźnie kreśląc pod tym względem poszczególne postaci. Nawet zbyt wyraźnie, moim zdaniem, bo ci „dobrzy” nie posiadają złych cech, a „źli” zdają się nie mieć cech dobrych… Trochę mnie ten brak skomplikowania charakterów w pisarskiej manierze Archera razi. Jednak jest bez wątpienia dobrym sposobem na trafienie do dużej liczby czytelników, spragnionych lektury o postaciach wyidealizowanych, posiadających dokładnie takie cechy, jakie posiadać powinny. A także dokonujących wyborów, jakich należy dokonać, i walczących z przeciwnościami losu tak, jak ich natura im podpowiada. Takie ich przedstawienie sprawia, że postaci te są przewidywalne, jednak ciąg wydarzeń i liczba ich implikacji powoduje, że nie traci się przyjemności czytania ani na chwilę.
Podobnie jak w przypadku
Złodziejskiego honoru, również Za grzechy ojca nie jest dokładnie taką powieścią, jakie najbardziej lubię. Do Kronik Cliftonów nie przyciągnąłby mnie okładkowy opis. Uczyniło to nazwisko autora i jego sposób prowadzenia narracji. Ktoś może powiedzieć, że styl to nie wszystko. Owszem, coś w tym twierdzeniu jest. Jednak ja sądzę, że styl pisania, zdolność opowiadania mogą sprawić, iż każda powieść pochłonie czytelnika bez reszty. Archer po prostu posiada dar pisania.
Mimo to nie ocenię tej powieści najwyższą oceną. Tylko z tego względu, iż tło, sposób kreowania postaci i ta wspomniana wyżej przewidywalność nie grzeszą oryginalnością. Jednak nie dla wszystkich te cechy muszą być istotne, natomiast przemawia za książką fakt, iż znajduje się na listach bestsellerów. Wypada polecić. Bez dwóch zdań.
5/6
SERIA: Thriller
PRZEKŁAD: Danuta Sękalska-Wojtowicz, Wiesław Mleczko
OPRAWA: całopapierowa z obwolutą
ISBN: 978-83-7510-667-1
WYDANIE: 1 (2012)
LICZBA STRON: 376
FORMAT: 135x215
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis
