Autor: tg Data dodania: 2013-05-02 18:56:13 Wyświetlenia: 5046
"Thorgal: Dziecko z gwiazd", Amelie Sarn - recenzja
Pamiętacie lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte? Czasy, w których Internet był niespotykany w polskich miastach, a telefonów komórkowych nie widywało się wcale? Ja byłem wtedy dzieciakiem ganiającym niemal całymi dniami poza domem, z wyjątkiem tych chwil, kiedy zafascynowany czytałem kolejną książkę wypożyczoną z biblioteki lub kupiony w kiosku komiks. Te ostatnie uwielbiałem czytać, a potem kopiować z nich poszczególne obrazki moich ulubionych rysowników, między innymi Simona Bisleya i Briana Bollanda.
Komiksy wydawane były wtedy nakładem takich wydawnictw jak TM – Semic, Komiks czy Egmont. Już chyba zawsze będę pamiętał niesamowite przygody Rorka, Funky Kovala, Batmana czy nieposkromionego Lobo. Nie zapomnę również Thorgala, stworzonego przez naszego rodzimego twórcę Grzegorza Rosińskiego i Jeana Van Hamme.
Teraz, dwie dekady później, spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Otrzymałem w prezencie wydaną przez Egmont książkę, opowiadającą o początkach przygód jednego z bohaterów mojego dzieciństwa.
Tak się składa, że książka Amelie Sarn, Thorgal: Dziecko z gwiazd, stał się międzynarodowym bestsellerem. Czy powinno to kogoś dziwić? Według mnie absolutnie nie. Thorgal jest postacią znaną milionom fanów komiksów, niemal każdy z nas zetknął się z nią przynajmniej raz. Jego przygody cieszą się powodzeniem na całym świecie nie od dzisiaj i można śmiało założyć, że powodzenie to będzie przechodziło z pokolenia na pokolenie.
Wiele wątków zawartych w powieści znamy już z komiksu, jednak zawiera ona także nowe elementy, dodane przez autorkę. Jednak zacznijmy od początku.
Historia Thorgala Aegirssona zaczyna się od prologu, w którym drakkar wikingów dowodzonych przez Leifa Haraldsona wypływa z mgieł i natrafia na zagadkowy metalowy walec. Leif otwiera go i znajduje w środku nagie niemowlę, które zabiera ze sobą. Nadaje mu imię Thorgal Aegirsson, na cześć bogów Thora i Aegira, którym dziękuje w ten sposób za obdarowanie go chłopcem.
Czas mija, a Thorgal dorasta. Kiedy jego przybrany ojciec wypływa w morze, chłopiec wyrusza w samotną wyprawę na plażę, na której został kiedyś znaleziony. Spotyka Thjaziego, krasnoluda szukającego od 999 lat metalu, który nie istnieje, a który, jak się okazuje, posiada Thorgal. Próbując wykraść pierścień, który jest jedyną rzeczą świadczącą o tym, skąd chłopiec pochodzi, Thjazi zostaje odkryty. Początkowo Thorgal nie chce oddać pierścienia, gdyż jest on dla niego bardzo ważny, jednak po rozmowie z krasnoludem mięknie mu serce i daje Thjaziemu przedmiot. Okazuje się, że setki lat wcześniej przebiegły wąż Nidhogg wyzwał na pojedynek króla krasnoludów Ivaldira, który Ivaldir przegrał. Stawką pojedynku było imię króla, które miał utracić, jeśli w ciągu tysiąca lat nie dostarczy wężowi przedmiotu z metalu, który nie istnieje…
Thorgal pomaga Thjaziemu w dotarciu do krainy krasnoludów. Razem pokonują wiele przeszkód: muszą przechytrzyć strzegącego przejścia do krainy olbrzyma, uciekają przed skrzydlatymi, plującymi ogniem wężami, zjeżdżają po zamarzniętej rzece i starają się za wszelką cenę dotrzeć przed ostatnim z tysiąca zachodów słońc do króla krasnoludów.
A to zaledwie początek niezwykłych przygód Thorgala. Do samego końca powieści autorka opisuje ich jeszcze wiele, sprawiając, że książkę czyta się jednym tchem. Dziecko, nastolatek, osoba dorosła, każdy znajdzie w tej powieści coś dla siebie, tym bardziej, że przy lekturze wracają wspomnienia komiksu Rosińskiego i Jean van Hamme.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której trzeba w tej recenzji napisać. Mając na uwadze komiksowy pierwowzór przygód Thorgala, wydawnictwo Egmont zadbało o odpowiednią szatę graficzną książki. Po pierwsze, okładka z błyszczącym i wypukłym komiksowym logo, po drugie świetna grafika Rosińskiego zdobiąca okładkę i jeszcze kilka zamieszczonych w środku książki, wydrukowanych w kolorze na kredowym papierze. Jakby tego było mało, każdy kolejny rozdział otwiera wizerunek dwóch odwróconych głów zdobiących dzioby łodzi. Jednym słowem rewelacyjne, bardzo profesjonalne dopracowanie całości.
Dziecko z gwiazd jest pierwszym tomem z serii przygód Thorgala, wydanym w poprzednim roku. Miesiąc temu ukazał się drugi tom: Wyprawa do krainy cieni, i bez wahania twierdzę, że będzie wart przeczytania.
Na koniec pozwolę sobie zacytować słowa twórcy Thorgala, Jeana Van Hamme, zamieszczone z tyłu okładki pierwszego tomu:
„Przeczytałem jednym tchem. Wspaniałe.”
Podpisuję się pod tymi słowami w stu procentach.
6/6
Tytuł: Thorgal. Dziecko z gwiazd Autor: Sarn Amelie Wydawca: Egmont Polska Sp. z o.o. Numer wydania: I Data premiery: 2011-09-19 Język wydania: polski Język oryginału: angielski Tłumaczenie: Schoen Joanna Forma: książka Indeks: 60657213
"Nie zapomnę również Thorgala, stworzonego przez naszego rodzimego twórcę Grzegorza Rosińskiego i Jeana Van Hamme". - Ci dwa wspomniani to ten jeden "rodzimy" twórca?:)