Recenzje >> Książki >> Z mroku

| | A A


Autor: tg
Data dodania: 2013-05-09 17:25:46
Wyświetlenia: 6643

"Z mroku", David Weber - recenzja

Fantastyka naukowa to gatunek, który może pomieścić w sobie bardzo dużo. Można go eksploatować na każdy ze sposobów, jakie przyjdą nam do głowy, a i tak zostanie jeszcze tyle niewykorzystanych opcji, ich implikacji i kolejnych pomysłów, że nigdy nie staniemy przed granicą ostateczną. Fantastyka naukowa jest tak samo nieskończona jak wszechświat, a jedyną granicę może stanowić dla niej co najwyżej wyobraźnia autora.

David Weber jest uznanym autorem światowej fantastyki, twórcą m.in. militarnych cykli Honor Harrington i Starfire. W najnowszej powieści Z mroku Weber serwuje nam kolejną wizję inwazji obcej rasy na Ziemię oraz walki ludzi z najeźdźcami.

Zacznijmy od tego, że we wszechświecie istnieje Hegemonia, zrzeszająca kosmiczne rasy: wszystkożerców, roślinożerców i mięsożerców, bo taki podział w książce został przyjęty. Te rasy, które osiągnęły co najmniej drugi stopień rozwoju cywilizacyjnego, zostają automatycznie włączone pod opiekę Hegemonii.

Jedna z ras to Barthoni. Na samym początku książki istoty te obserwują z orbity Ziemię, przyglądają się z niesmakiem i obrzydzeniem, jak wojska Francuzów i Anglików ścierają się w bitwie, siekąc toporami, mieczami i szyjąc z łuków. Badacze wyciągają daleko idące wnioski na temat oglądanego barbarzyństwa i odlatują z orbity Ziemi, by złożyć Radzie Hegemonii raport na temat istot zwanych „ludźmi”. Na podstawie tego raportu, uzyskawszy zgodę Rady na kolonizację planety, trzysta lat później czasu Hegemonii do Ziemi docierają kolejne statki, tym razem wiozące ze sobą wojowniczą rasę mięsożerców, Shongairich. I tutaj właśnie zaczynają się schody, bo okazuje się, że ludzie dokonali ogromnego postępu cywilizacyjnego od czasu badania Barthonich. Niektórzy z Shongairich są zdania, iż ludzka cywilizacja osiągnęła nawet drugi stopień rozwoju, lecz przywódca floty nie chce zaniechać kolonizacji planety. Co okazuje się być pechowe… dla niego.

Zanim zacząłem czytać Z mroku zastanawiałem się, jak autor poradzi sobie z tak ogranym i wyeksploatowanym pomysłem, jakim jest dzisiaj inwazja obcych na naszą planetę. Inni pisarze sięgali po tę koncepcję niejeden raz, a i na ekranach kin wiele już razy mogliśmy oglądać „jak by to było”. Jeden wspólny element, a tak wiele scenariuszy. Czy można napisać w tej kwestii coś nowego?

W książce Webera ponownie otrzymujemy inwazję istot bez wątpienia bardzo inteligentnych i zaawansowanych technologicznie, skoro są zdolne do podróży międzygwiezdnych. Ludzkość ponownie stawia opór najeźdźcom, wykorzystując swą niezłomną wolę walki i wcale nie taki prymitywny potencjał militarny. I w tym miejscu David Weber postanowił dodać nieco innowacyjnych pomysłów, które jednak czasem wyglądają bardzo nielogicznie.

Jest w tej powieści do czego się przyczepić. Po pierwsze, autor ma tendencję do zbytniego rozwlekania niemal każdego aspektu powieści, czy są to bitwy, czy zwykła rozmowa bohaterów. Poza tym wygląda mi też na to, że pisząc Z mroku, korzystał co i rusz z jakiejś encyklopedii militarnej i nie mogąc powstrzymać się przed przekazaniem nam jej treści, tworzył dość często takie kwiatki:
„…przeciwpancerny pocisk podkalibrowy M829A3, z rdzeniem ze zubożonego uranu i odrzucanym po strzale sabotem…”
Zbyt mało miałem samozaparcia i czasu, by przysiąść do wyszukiwarki i sprawdzić, co to – u diabła – jest chociażby „sabot”. Do teraz tego nie wiem, ale jakoś to przeżyję. Tak czy inaczej, powyższe zdanie jest niczym w porównaniu z kolejnym:
„Dwudziestoczterogramowy nabój kalibru 7.62 milimetra, pędzący z prędkością sześciuset metrów na sekundę, niosący 1,76 kilodżula energii do centymetrowego punktu za lewym okiem dowódcy oddziału, słuchał Roba Wilsona.”
Ech, można by jeszcze kilka takich bardzo specyficznych zdań przytoczyć, ale jak na mój gust wystarczy powiedzieć, że utrudniały niepotrzebnie lekturę. Wypadałoby schować militarne zapędy do szuflady i pomyśleć o przyjemności czytania.

Inną kwestią jest sposób przedstawienia obcej rasy. Ludzie nazywają najeźdźców „kundlami”, bo jest to bardzo trafne skojarzenie. Co prawda poruszają się na dwóch nogach, ale mają i uszy, i zębiska, i podłużne głowy. Są też dużo mniejsze niż dorosły człowiek. Jednak to da się przeboleć, natomiast martwi fakt, iż obcy są przedstawieni bardzo… ludzko. Kiedy napotykają opór czterech myśliwców, które niszczą bez żadnego kłopotu trzydzieści sześć promów transportujących przybyszów z orbity na planetę, nie mogą nadziwić się temu, co zaszło. Nie napotkawszy na żadnej innej planecie rasy posiadającej broń potężniejszą od łuku czy ostrza, są bardzo zaskoczeni łatwością, z jaką zostały zniszczone ich promy.

Najeźdźcy złoszczą się, boją, nie rozumieją bardzo wielu rzeczy i wyglądają w powieści jak małe, ludzkie dziecko. Uznają swoją wyższość nad rasą ludzi i spodziewają się, że po kilku atakach kinetycznych z orbity, które zniszczyły doszczętnie największe miasta, ludzkość postąpi w sposób „inteligentny” i podda się, by ograniczyć dalsze straty. Ich oczekiwania okazują się jednak bardzo dalekie od rzeczywistości.

Kolejnym minusem książki są opisy bitew z najeźdźcami, jakie ludzkie wojska prowadzą w różnych miejscach globu. Weber zafundował nam całkiem sporo tej partyzantki, dodatkowo opisanej ze zbyt wielką pieczołowitością. Wierzcie mi, czytanie o kolejnych wystrzelonych kulach z broni amerykańskiego Marine czy ukraińskiego żołnierza, o tej czy tamtej zakończonej zawsze tak samo zasadzce może dość mocno nużyć.

Męczyła mnie ta książka. Nudziła mnie. Powinno się ją porządnie skrócić. Bo choć lubię szczegółowo przedstawiane aspekty i wydarzenia, to w tym przypadku spotkałem się z grubą przesadą. Co do zakończenia zaś… Jest oczywiście w części przewidywalne, ale autor przy okazji znalazł rozwiązanie konfliktu, na które nie wpadłby chyba nawet sam Sherlock Holmes.

Z mroku to powieść dla tych najbardziej zatwardziałych fanów fantastyki naukowej. No i, naturalnie, dla miłośników militarystyki. Dojrzały czytelnik raczej się zawiedzie, natomiast młodszy… może znajdzie w niej coś ciekawego, jeśli w ogóle uda mu się wytrwać do końca. Ja tę książkę odkładam z westchnieniem ulgi.

2/6

Wydawnictwo: REBIS
Oprawa: miękka
Wymiary: 128x197
Ilość stron: 480
ISBN: 978-83-7510-679-4

Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: david, weber, z, mroku, rebis

Podobne newsy:

» Część pierwsza relacji z wizyty Davida Webera ...
75%
» David Weber w Polsce - plan spotkań!
75%
» Bolo! w księgarniach
60%
» David Weber w Polsce!
60%
» Weterani - David Weber
60%
 
Podobne artykuły:

» Rafa Armagedonu - recenzja
60%
» Bolo! - recenzja!
55%
» Weterani - recenzja
55%
» Czarodziejka z Florencji - recenzja!
40%
» Pierwsza wojna Hitlera - recenzja
36%

Mamy 1 zapisanych komentarzy

_jacek
2013-07-17 22:34:10
| Odpowiedz
wampiry w f-s głupie zakończenie


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.094 sek