O
Szaleństwie… pisać mi trudno, z wielu powodów. Pierwszy z nich, najbardziej oczywisty, to fakt, że autorem książki jest mój redakcyjny kolega, Grzegorz Gajek, który pozycją tą znaczy swój debiut literacki. Drugi to głębokość ambiwalencji odczuć po lekturze, w jaką wpędziła mnie powieść. Ale zacznijmy od początku…
Staniek to zniedołężniały starzec, którego poznajemy w tragicznych okolicznościach; powieść rozpoczyna się dosłownie zaraz po pogrzebie jego żony, co siłą rzeczy stanowi bardzo mocne otwarcie fabularne i skok na głęboką wodę. Wydarzenie to w dość sugestywny sposób nastraja czytelnika na to, z czym przyjdzie mu się zmierzyć – a będzie to psychologiczny horror, przynajmniej w zamierzeniu. W orbitę oddziaływań Stańka szybko wpadają inne postacie, prawdziwe oryginały, by wspomnieć tu chociażby osiedlowego dresa Frenę, którego początkowa rola w całej narracji z archetypicznego debila szybko przeobraża się w coś znacznie bardziej skomplikowanego fabularnie.
O czym jest powieść? Na pierwszy rzut oka można by rzec, że o stracie, lecz byłaby to odpowiedź jedynie połowiczna. Gajek snuje jednocześnie kilka wątków, od emocjonalnych wątków osobistych, historycznych, po te całkowicie surrealistyczno-abstrakcyjne i przesycone symboliką, by w finale nadać im wszystkim wspólny mianownik. Czy jednak żonglowanie taką ilością motywów to zadanie bezpieczne, szczególnie, gdy każdy z nich ma w założeniu nieść ze sobą dużą wagę gatunkową (śmierć, strata, demony przeszłości)?
Lektura pozostawiła mnie z negatywną odpowiedzią na to pytanie, generalnie rzecz ujmując. Gajkowi nie brakuje warsztatu; jego postacie mają odpowiednią dozę głębi, dialogi są naturalne i niewymuszone, opisy, choć minimalistyczne, doskonale pasują do powieściowych założeń. Co szwankuje? Przede wszystkim - w tym horrorze brak horroru. Horror miał, jak zakładam, ulokować się w mocno spcychologizowanych, wewnętrznych monologach i opisach dramatycznych przeżyć bohaterów, wypadają one jednak nieprzekonująco. Gdy narracja przedstawia świat powieści przez pryzmat postrzegania dotkniętych traumą uczestników dramatu, rozstraja się na dwa przeciwległe bieguny – są to albo całkowicie abstrakcyjne i bardzo tanie w swojej symbolice deliryczne pasaże, albo mdłe obrazki osiedlowego podwórka, których groza nie jest dostatecznie podkreślona. Wygląda to tak, jakby autor uznał, ze sam ciężar gatunkowy tematów, za które się zabrał, winien odpowiednio ukonstytuować świat przedstawiony; niejako samą swoją obecnością i nagromadzeniem sprawić, by był przekonujący. Tak jednak nie jest i jest to kwestia problematyczna.
Bać się więc nie ma czego, co zatem pozostaje, jeśli od zaplanowanego horroru odejmiemy element grozy? Czy tym samym nie dewaluujemy dzieła jak tylko się da? Nie wydaje mi się. Jeśli odrzucimy, jako czytelnicy, pierwsze wrażenie, na które nastraja nas powieść i gatunkową przynależność, którą deklaruje okładka i skupimy się wyłącznie na akcji i bohaterach,
Szaleństwo… broni się całkiem nieźle. Akcja gna do przodu, trzyma w zainteresowaniu. Jeżeli dodatkowo przymkniemy oko na pretensjonalną symbolikę i miejscami na siłę nasączone metafizyką pasaże narracji, to książkę, zaświadczam z własnego doświadczenia, idzie przerobić na dwa, całkiem niedługie posiedzenia. Gajek, tak jak pisałem, warsztatowo jest mocny, czyta się szybko i bez zgrzytów, edytorsko także nie mam zastrzeżeń.
Konkludując – waga tematów, na które porwał się autor, przerosła, bądź co bądź z natury wątłe, barki debiutanta. Książka o tak wielkiej wadze znaczeniowej wydaje się bardziej odpowiednia raczej jako zwieńczenie kariery, niż jej początek. Nie znaczy to jednak, że
Szaleństwo… jest powieścią złą. Szczerze mówiąc, wolę czytać niezbyt fortunne literackie starcia z tematami poważnymi, niż najbardziej fortunne eskapady w terytoria tematów rozrywkowych. Choćby i z tego względu, autorowi należy się szacunek i uznanie. Napawa to także dość optymistycznie na przyszłość, która mam nadzieję, w swym literackim wymiarze, będzie długa i obfita.
Unreal Fantasy patronuje!
Rodzaj literatury: Horror
Wydawca: Novae Res, 2013
Format: 121x195mm, oprawa miękka
Wydanie: Pierwsze
Liczba stron: 210
ISBN: 978-83-7722-490-8