Recenzje >> Książki >> Zamek Eymericha

| | A A


Autor: Nameless
Data dodania: 2007-08-02 02:23:05
Wyświetlenia: 7370

"Zamek Eymericha" Valerio Evangelisti - czy ta mikstura na pewno oszałamia?

„Oszałamiająca mikstura: średniowiecze, fantastyka i mity. Wejdź do krainy, gdzie przenikają się światy. Oto mistrzowska układanka wątków i planów czasowych. Historia łączy się tu z wizjami przyszłości i obrazami onirycznych krain. W centrum wydarzeń stoi inkwizytor Nicolas Eymerich, bezwzględny intrygant i przebiegły żołnierz Boga (…)” – w ten sposób, na tylnej okładce, reklamuje się książka Valerio Evangelisti, „Zamek Eymericha”, a kończy reklamę słowami: „I pamiętaj. Nikt nie jest niewinny”. Brzmi to jak zapowiedź mrocznego kryminału. Czy tak jest w istocie? Przekonamy się za chwilę.

Książka to nieduży, ponad czterystustronicowy tom zeszytowego formatu. Miła dla oka, skomponowana w odcieniach przyjemnej szarości szata graficzna okładki, zachęca do lektury. Na tle tej kolorystki wybija się nieco nazwisko autora, napisane bordowo-czerwoną czcionką. Valerio Evangelisti. Spotkałem się z tym pisarzem po raz pierwszy, nie zdziwił mnie więc fakt, że to dopiero po serii o Eymerichu – pierwszych jego wydanych pozycjach – Evangelisti został pisarzem etatowym, o czym z resztą pisze na końcu książki w posłowiu. Przyznam, że zazwyczaj nieufnie podchodzę do bliżej nieznanych pisarzy, a szczególnie już do ich debiutanckich książek, od których nie wymagam zbyt wiele. I w tym wypadku uratowało mnie to przed rozczarowaniem.

Zacznijmy od fabuły; snuje się ona dwu, a właściwie trzytorowo. Główny wątek oczywiście toczy się wokół tytułowego Eymericha i zamku, w czternastowiecznych, historycznych (a przynajmniej niezupełnie fantastycznych) realiach. Inkwizytor Eymerich zostaje wysłany do Montiel, kastylijskiej twierdzy, by rozwikłać zagadkę czającego się w niej zła. Na owe zło czytelnik nie musi zbyt długo czekać, już dość szybko jasnym jest, że zamek nosi wszystkie znamiona nawiedzenia – twarze wyłaniające się ze ścian, głuche pomruki dochodzące gdzieś z trzewi budowli, ginące przedziwną i makabryczną śmiercią dzieci z okolicznych wiosek. Wkrótce okazuje się, że Eymerich musi walczyć ze złem bynajmniej nienamacalnym – z mroczną tajemnicą tego miejsca, która długo zostaje niewyjawiona. Wątek ten jest przez Evangelistiego najbardziej eksploatowany w toku rozwoju fabularnego, lecz – jak już pisałem – nie jest to wątek jedyny. Miejscami bowiem, czytelnik jest przenoszony sześćset lat w przyszłość, do Niemiec z czasów drugiej wojny światowej, w których grupa naukowców pod rozkazami SS przeprowadza w ścisłej tajemnicy pewien eksperyment. Oba wątki są ze sobą sprzężone fabularnie – działania Eymericha mają wpływ na wydarzenia rozgrywające się sześć wieków później podczas eksperymentu nazistów. Wątki łączy również motyw Żydów oraz coś jeszcze, co pominę, by nie zdradzać zbyt wiele potencjalnemu czytelnikowi. Jest też osobny epizod z pięcioma duchownymi, z których jeden jest byłym mistrzem Eymericha. Mimo że epizod ten jest krótki, to wspomniany mistrz gra dość ważną rolę w ostatecznej rozgrywce.

Eymerich; zimny, zręczny gracz, podstępny, fanatyczny inkwizytor, bezwzględnie skuteczny żołnierz Boga. Taki wizerunek głównego bohatera chciał stworzyć Valerio Evangelisti, czego potwierdzeniem może być fakt, że mój opis niewiele się różni od próby przedstawienia postaci na tyle okładki. W rzeczywistości wyszło jednak zdecydowanie mniej spektakularnie. Przyznam, że dawno nie spotkałem się z tak papierową kreacją bohatera. Postać jest irytująco płaska, niewiarygodna i nieprzekonująca. W relacjach międzyludzkich, jego reakcje emocjonalne ograniczają się do gniewu lub lekkiego zmieszania (którego oczywiście nie daje po sobie poznać) i na tym się głównie skupiają wszystkie wtręty narracyjne w dialogach. Tak – czytelnik musi się przyzwyczaić, że Eymerich na niemalże wszystko, co jest choć trochę nie po jego myśli, reaguje gniewem, wściekłością, czasem irracjonalnym miotaniem się, które bynajmniej nie dodaje mu autorytetu w oczach czytelnika. I to nierzadko w sytuacjach, w których gniew byłby ostatnim uczuciem, jakie powinno bohaterem zawładnąć. Ta postać irytuje i to zupełnie niezamierzenie przez autora; irytuje swą papierową, mdłą kreacją. Po jakimś czasie jednak staje się już przewidywalna; wtedy emocji nie budzi już żadnych.

Inne postaci również nie są zbyt udane. Evangelisti nieumiejętnie stara się wzbudzić określone uczucia czytelnika do swych bohaterów. I choć jego intencje w tym są jasne, to wykonanie budzi u czytelnika emocje dokładnie przeciwne lub, co częściej, nie budzi żadnych.

Lektura miała być przesiąknięta lepką i mroczną atmosferą tajemnicy na poły sakralnej, tak jak to zostało zrobione w „Imieniu Róży” U. Eco. Pomóc temu miały elementy demonologii, magii i kabały. Nie pomogły, niestety nie udało im się uratować całości. Wyjątkowej atmosfery nie czułem prawie wcale, przez kolejne fragmenty przechodziłem niemalże beznamiętnie. Jedynym uczuciem, jakiego miejscami doznawałem, była irytacja z powodów wcześniej wymienionych. Sam Eymerich w kreowaniu atmosfery nie pomaga. Oprócz paru odwołań do Boga, zachowuje się jak osoba świecka, zlaicyzowana zupełnie, a na pewno już nie jak wysoki rangą duchowny. Ponadto okazuje się mściwym, kłamliwym intrygantem i zimnokrwistym mordercą. Nie powoduje to bynajmniej, że czytelnik wstrzymuje oddech. Jest to raczej dopełnienie jego mdłego, niewiarygodnego wizerunku.

Język w książce nie ujmuje, choć nie odrzuca; jest dość lekki, ‘funkcjonalny’, warsztatowo poprawny. Nic poza tym, aczkolwiek treść przekazuje sprawnie. Evangelisti prowadzi fabułę całkiem zręcznie, poszczególne wątki zarysowane i zazębione są zgrabnie. Jednak nie zmienia to ogólnego wrażenia, jakie po książce zostaje. A zostaje niestety troszkę niesmaku. Szkoda, bo choć sam pomysł może zbytnio oryginalny nie jest, to jednak ma w sobie potencjał. Na coś więcej.

Valerio Evangelisti
Zamek Eymericha
Wydawnictwo: Znak
Tytuł oryginalny: IL CASTELLO DI EYMERICH
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka
Wymiary: 136 x 205 mm
Tłumaczenie: Joanna Wajs


Książkę do recenzji dostarczył Społeczny Instytut Wydawniczy Znak



Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: zamek, eymerricha, valerio, evangelisti, znak, recenzja

Podobne newsy:

» Już wkrótce spotkania z Markiem Krajewskim!
18%
» Erynie - gra planszowa od Kuźni Gier
18%
» Eduardo Mendoza w Krakowie
18%
» Trudny wybór Rowling - okładka
15%
» Steam-owe premiery 11.10.12
15%
 
Podobne artykuły:

» Cherudek - recenzja!
73%
» Wojna Końca Świata - recenzja!
29%
» Fantazyn #6 - recenzja!
25%
» Sierociniec - recenzja filmu!
25%
» Dead Space - recenzja!
22%

Mamy 2 zapisanych komentarzy

Nivo
2007-08-03 23:42:39
| Odpowiedz
to po zapowiedziach, którymi karmił mnie wspomniany w tekście tył okładki, wiele sobie obiecywałem. Wyglądało to na kawał dobrej fantastyki w klimatach HPL'a (tajemnicze zło, bohater pogrążony w niewiedzy na jego temat), a dodanie do tego wątku SF (naziści z przyszłości) zdawało się, że to kawał dobrej pozycji.

Cóż, może przyjdzie mi samemu to ocenić. Recenzja dobra.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Spiritless
2007-08-25 15:24:56
| Odpowiedz
podobne odczucia, skrót mnie zachęcił, za to recenzja wręcz przeciwnie, już człowiek liczyłby na coś dobrego, ale chyba sobie poczekam.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.181 sek