Autor: Greg Data dodania: 2013-06-24 20:39:02 Wyświetlenia: 14303
"Długa Ziemia", Stephen Baxter, Terry Pratchett - recenzja
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem fanem Terry'ego Pratchetta i uważam jego podpis pod książką za swego rodzaju gwarancję jakości, co nie znaczy bynajmniej, że traktuję twórczość tego pisarza bezkrytycznie. Jeśli natomiast chodzi o Stephena Baxtera, to dotąd nie zdarzyło mi się czytać niczego, co popełnił. W związku z powyższym nie miałem żadnego wcześniejszego wyobrażenia odnośnie do ewentualnego wyniku ich współpracy. Niestety, Długa Ziemia, powieść, którą wspólnym wysiłkiem powołali do istnienia, nie okazała się powalająca.
Pomysł, wokół którego Pratchett i Baxter osnuli swoją historię, jest sam w sobie dość interesujący, choć nieszczególnie oryginalny. Opiera się on na założeniu, że istnieje nieskończona ilość alternatywnych światów, alternatywnych Ziem. Otwarcie dostępu do nich rozpoczyna epokę nowych pionierskich wypraw, z których najambitniejszą i najniebezpieczniejszą podejmują główni bohaterowie, Joshua Valiente i genialny robot Lobsang. .
Głównym motorem akcji są przygody i perypetie obu zdobywców, ale dużą część powieści stanowią też scenki rodzajowe obrazujące różnorakie implikacje odkrycia tytułowej Długiej Ziemi (czyli ciągu alternatywnych wersji naszej planety). Niestety, ten rodzaj kompozycji wyraźnie szkodzi dynamice. Ponadto wydarzeniom, w których uczestniczą główni bohaterowie, brakuje dramatyzmu. Po jakimś czasie trudno oprzeć się wrażeniu, że ich misja jest bezcelowa, a kolejne sceny akcji służą tylko przerwaniu nudy, natomiast niewiele wnoszą do fabuły. .
Jeśli chodzi o styl autorów, to nie ma za bardzo do czego się przyczepić. Nie wiem, w jaki sposób przebiegała pisarska współpraca, ale pióro Pratchetta jest wyraźnie wyczuwalne. Oznacza to, że narracji nie brakuje polotu i humoru, choć nie jest tak komiczna jak w opowieściach ze Świata Dysku. .
Na pochwałę zasługują też osoby dramatu. Postaci są bardzo plastyczne, a dialogi między nimi (często przewrotne i pełne ironii) to zdecydowanie jedna z mocniejszych stron powieści. Czytając odniosłem wrażenie, że Pratchett i Baxter pod postaciami Lobsanga i Joshuy ukryli siebie samych. Trudno tylko ocenić kto jest kim, ale obstawiałbym, że robot (mózg operacji) to jednak Pratchett. .
Problem z Długą Ziemią polega na tym, że moim zdaniem posiada niewykorzystany potencjał. Amalgamat dobrych postaci, nienajgorszego pomysłu i znakomitego warsztatu powinien dać dobrą powieść. Niestety najwyraźniej czegoś zabrakło, jakiejś iskry, która tchnęłaby w tę historię życie.