Motyw sztucznej inteligencji bardzo często przewija się w literaturze science-fiction. Można wręcz powiedzieć, że jest to wątek ograny i wykorzystany na wszystkie możliwe sposoby. Gdy jednak pojawia się w książce o tematyce medycznej, to możemy się spodziewać albo nieszablonowego i ciekawego podejścia do problemu, albo kompletnej porażki, zahaczającej o horror klasy „ź”. W przypadku prozy Robina Cooka trudno sobie jednak wyobrazić tę drugą ewentualność. Pisarz ten jest uznanym twórcą powieści medycznych, których fabuła często jest przetykana wątkami fantastyczno-naukowymi. Przekonajmy się więc, czy i tym razem udało mu się stworzyć coś ciekawego.
Głównym bohaterem „Mózgu”, bo o tej książce będzie tu mowa, jest Martin Philips, zastępca ordynatora oddziału neuroradiologii nowojorskiego Szpitala Klinicznego Akademii Medycznej. Praca (naukowa, administracyjna, kliniczna) zajmuje go prawie całkowicie, szczególnie od czasu rozwodu. Poza wszelkimi normalnymi obowiązkami, Philips prowadzi badania nad stworzeniem automatu do analizy zdjęć rentgenowskich, o wiele bardziej precyzyjnego niż jakikolwiek radiolog. Co więcej, odnosi sukces! Nie poznajemy jednak Martina od razu, na początku opowieści – najpierw dowiadujemy się o przypadku Katherine Collins, młodej studentki, która po rutynowej wizycie w przychodni ginekologicznej znika w tajemniczych okolicznościach. Tu właśnie wkracza wspomniany wcześniej Philips. Zrządzeniem losu interesuje się podobnym przypadkiem, dowiaduje się o zniknięciu Katherine i zaczyna coś podejrzewać. Z czasem odkrywa całą serię zaginionych lub gwałtownie zmarłych pacjentek, pozornie niezwiązanych ze sobą, jednak posiadających pewną charakterystyczną zmianę w mózgu. Radiolog rozpoczyna śledztwo.
Taki wstęp do fabuły zdawać się może niezbyt zachęcający – ot, kolejna opowiastka o brutalnych korporacjach lekarskich, psychopatycznych chirurgach, nieznanej nikomu zarazie, względnie kosmitach eksperymentujących na ludziach (niepotrzebne skreślić). Prawda jest jednak nieco bardziej złożona: aby nie zdradzać zbyt wiele, są tu znikające mózgi, zaawansowana cybernetyka, podejrzane doświadczenia i naprawdę mocne zakończenie. To wszystko zaś doprawione jest niezwykle smakowitym sosem mieszanki medycznego żargonu, opisów procedur lekarskich i wartkiej akcji.
„Mózg” jest jedną ze starszych książek Robina Cooka (pierwsze wydanie w USA w 1981) i to widać. Niedawno w recenzji „Ciała Obcego”, która też ukazała się na wirtualnych łamach Unreal Fantasy, narzekałem, że brak mi tej specyficznej otoczki thrillera medycznego, którego mistrzem ponoć jest Cook. „Mózgowi” tego zarzutu na pewno nie można postawić: wszystko jest na swoim miejscu i, co ważne, w dobrych proporcjach. Mamy tu więc medyczną terminologię wraz z opisami różnych zabiegów, ciekawy pomysł na wplecenie w tę tematykę wątków fantastycznych, szybką akcję i odrobinę elementów obyczajowych. Mieszanka ta wydaje się idealna i taka jest w istocie.
Jeżeli chodzi o warsztat pisarski, to mamy tu do czynienia z Cookiem w najlepszej formie. Jak już wspomniałem, akcja toczy się wartko i płynnie (chociaż zdarzają się czasem lekkie przestoje) i pełna jest nagłych zwrotów (choć niestety nie o wszystkich można powiedzieć, że są nieoczekiwane). Ciekawą cechą „Mózgu” jest to, że mimo dość przewidywalnego zakończenia (czytelnik zaczyna się go domyślać już w połowie książki), to finał i tak zaskakuje i robi spore wrażenie. Na uwagę zasługuje też kreacja postaci, która jest bardzo szczegółowa i spójna. Wszyscy bohaterowie mają głębię psychologiczną, a związki między nimi (tak osobiste, jak i zawodowe) sprawiają wrażenie realistycznych. Ich fizyczna strona też jest bardzo dopracowana – na podstawie oszczędnych, lecz precyzyjnych opisów łatwo można sobie wyobrazić wygląd poszczególnych postaci. Wiarygodnie przedstawiony jest też światek lekarski, ze wszystkimi jego układami, animozjami i sztywno ustaloną hierarchią. Przykładem może tu być postać doktora Mannerheima – wszechmocnego neurochirurga, gwiazdy szpitala, przed którym kark zginają nawet jego dyrektorzy. Także osoby, które przewijają się tylko w epizodach mają tło psychologiczne, ukazane są ich uczucia i przedstawione charaktery – czasem tylko za pomocą zwięzłego opisu sytuacji. Jedyną rzeczą, do której można by się tu przyczepić, jest mnogość wprowadzanych postaci – początkowo trudno je wszystkie spamiętać, jednak z czasem poznajemy już główne
dramatis personae i zauważamy kto jest dobry, a kto zły. Wszystkie te cechy sprawiają, że „Mózg” czyta się bardzo szybko i z niekłamaną przyjemnością.
Na koniec jeszcze parę słów o wydaniu. Rebis zdecydowanie stanął na wysokości zadania: o ile szata graficzna i okładka są po prostu dobre, o tyle przekład (autorstwa Marka Mastalerza) i korekta są pierwszej próby. Nie dopatrzyłem się żadnych potknięć stylistycznych, koślawych sformułowań, nieścisłości, czy prozaicznych literówek. Także medyczna strona języka wydaje się świetnie przetłumaczona – po prostu naprawdę solidna robota.
Podsumowując, można uznać „Mózg” za sztandarowy przykład thrillera medycznego – wszystkie elementy są tam, gdzie być powinny, opowieść jest bardzo klimatyczna i zwyczajnie wciągająca. W książce tej Robin Cook naprawdę pokazuje, na co go stać i czytanie jej jest czystą przyjemnością. Kolejne strony połyka się w mgnieniu oka. Co ciekawe, z czystym sumieniem mogę ją polecić nie tylko czytelnikom z lekkim odchyłem medycznym (jak ja), ale też wszystkim innym miłośnikom dobrej literatury z dreszczykiem. Pomimo pewnych wymienionych wcześniej usterek, jest to nadal świetna książka i jej zalety bez wątpienia wynagradzają wszelkie braki.
Ocena: 9/10
Mózg
Autor: Robin Cook
Tłumaczenie: Marek Mastalerz
Tytuł oryginalny: Brain
Rok wydania: 2009
Forma: powieść
ISBN: 978-83-7510-381-6
Liczba stron: 274
Format: 125 x 200
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis