Recenzje >> Książki >> Stephen King na wielkim ekranie

| | A A


Autor: ktosik
Data dodania: 2009-05-13 20:03:32
Wyświetlenia: 6206

"Stephen King na wielkim ekranie", Stephen King - recenzja

„Stephen King na wielkim ekranie” jest zbiorem opowiadań Mistrza Grozy, które doczekały się ekranizacji. W skład wchodzą takie oto krótkie formy literackie: „1408”, „Maglownica”, „Serca Atlantydów (Mali ludzie w żółtych płaszczach)”, „Skazani na Shawshank” oraz „Dzieci kukurydzy”.

Wszystkie teksty poprzedzone są notami od autora. Zawarte w nich informacje pozwalają nam szerzej spojrzeć na warsztat twórcy – dowiedzieć się, w jaki sposób powstał pomysł, jak się rozwijał, czy nawet co sam Stephen King sądzi o ekranizacjach tych opowiadań. Szczególnie na ten ostatni aspekt warto zwrócić uwagę – King krytycznie odnosi się do jakichkolwiek, nawet najmniejszych odstępstw scenariusza od założeń fabuły, nie powstrzymując się od uszczypliwych komentarzy. Trochę miejsca chciałbym teraz poświęcić każdemu opowiadaniu z osobna.

Pierwsze z nich, „1408”, z 38 stron rozrosło się do blisko dwugodzinnego filmu. Sam King pisze o nim tak: „To cud, że ta historia istnieje w jakiejkolwiek postaci, drukowanej czy filmowej”. Moim zdaniem krytyka ta jest po części zasadna. Film jest kapitalny – szczególnie rola Johna Cusacka, który wcielił się w głównego bohatera (Mike’a Enslina), przypadła mi do gustu (warto także wspomnieć o Samuelu L. Jacksonie czyli ekranowym Geraldzie Olinie). Wracając do sedna – opowiadanie nie umywa się do filmu. Oprócz ciekawego konceptu, nie jest to tekst posiadający coś, co naprawdę przykuwa uwagę czytelnika. Pierwszy raz trafiłem na taki przypadek, gdzie substytut przerasta oryginał. Tło tej historii nie posiada takiej kolorystyki jak film, jedynie główna postać potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika. Mike Enslin, „cyniczny pisarzyna”, jest bowiem postacią bardzo barwną, a przez to interesującą. Zabieg ten można przypisać umiejętnościom Kinga, który każdemu swojemu bohaterowi potrafi nadać indywidualny charakter, oraz ukazać w mistrzowski sposób rys psychologiczny.

Kolejny tekst, „Maglownica”, wywarł na mnie duże wrażenie. Główny bohater, policjant John Hunton, zostaje wezwany do pralni, gdzie potężna, tytułowa maszyna przeżuła jedną z pracujących tam kobiet. Opisy są na tyle realistyczne, że ma się uczucie, iż było się świadkiem tego zdarzenia. Całość na pierwszy rzut oka wydaje się nieszczęśliwym wypadkiem, ale tak nie jest – Hunton dochodzi w końcu do zdumiewającej prawdy. Maszyną zawładnął demon, który stara się wydostać na wolność, a co za tym idzie, miastu grozi niebezpieczeństwo. Filmów dotąd nie widziałem (opowiadanie doczekało się dwóch ekranizacji: The Mangler i The Mangler Reborn), ale w niedalekiej przyszłości mam zamiar to nadrobić, ponieważ dzieło Kinga pobudziło moją wyobraźnię. 

Trzecie opowiadanie to „Serca Atlantydów (Mali ludzie w żółtych płaszczach)”. Jest ono obowiązkowe dla każdego fana cyklu „Mroczna Wieża”, ponieważ w pewnym sensie go uzupełnia. Bobby Garfield, kilkunastoletni dzieciak, spotyka na swojej drodze Teda Brautigana – od tego momentu życie Bobbiego zmienia się diametralnie. Ted jest jednym z Łamaczy, którzy mają zniszczyć Promień, a co za tym idzie, unicestwić cały świat. Uciekł z miejsca, gdzie on i jemu podobni byli przetrzymywani i wykorzystywani wbrew własnej woli. I tutaj pojawiają się owi tytułowi „Mali ludzie” – ich zadaniem jest schwytać go i zmusić do powrotu. Jest to tekst długi oraz ciekawy i wciągający zarazem – gdy się zacznie czytać, to ciężko oderwać od niego wzrok. Akcja jest ciągła, można się natknąć na sporo ciekawych dialogów, poruszających wiele tematów (nie tylko związanych bezpośrednio z fabułą – ten tekst miał być częścią powieści). Genialna jest także kreacja głównego bohatera, Bobbiego. Początkowo przeciętny nastolatek, któremu jednak w krótkim czasie dane jest przeżyć więcej, niż innym w ciągu całego życia. Autor w iście mistrzowski sposób ukazuje nam jego psychikę – to, w jaki sposób myśli, podejmuje decyzje, czym się kieruje przy wybraniu takiej, a nie innej drogi, czy w końcu jaki wpływ będzie miało na niego w przyszłości to wszystko, czego dotąd doświadczył. Niektórzy uważaliby, że takim zabiegiem poszczycić może się każdy pisarz, ale nie każdy potrafiłby stworzyć to wszystko mając na uwadze, że kategorie jakimi myśli nastolatek są całkowicie inne od kategorii, którymi myśli dorosły człowiek. Dodatkowo przytoczę cytat ze wstępu do tego opowiadania (dość obszerny), który jest zarazem podsumowaniem filmu, jak i tekstu Kinga:

„Były też jednak mielizny i w końcu film osiadł na jednej z nich. Pierwsza to fakt, że „Mali ludzie” to zaledwie pierwsza część luźno skonstruowanej powieści, której wciąż nie ukończyłem (...) Druga to powiązania „Małych ludzi” z cyklem „Mroczna Wieża”. Choć wiedziałem, że Ted Brautigan dość krótko będzie uczestniczył w „Sercach”, zdawałem sobie też sprawę, że ma więcej do zrobienia w ostatnim tomie sagi o Rolandzie Deschaine. (...) Jest tam wiele poszczególnych świetnych scen i uwielbiam ducha tego filmu, ale uważam, że opowiadanie jest lepsze, a w końcu wszystko przecież sprowadza się do tego. I niech nikt nigdy nie wmawia wam inaczej.”


Osobiście filmu (polski tytuł to „Kraina wiecznego szczęścia”) nie widziałem, ale opowiadanie wciągnęło mnie, i pozwoliło szerzej spojrzeć na cykl „Mroczna Wieża”.

„Skazani na Shawshank” jest czwartym tekstem w tej książce. Film nakręcony na podstawie tego opowiadania jest często podawany w rankingach najlepszych filmów wszechczasów. Główny bohater, Andy Dufresne, zostaje skazany na wieloletni pobyt w więzieniu za coś, czego nie zrobił. Historia opowiada jego dalsze losy w zakładzie penitencjarnym Shawshank, zwracając szczególnie uwagę na to, jak powoli zdobywa on zaufanie kolejnych ważnych person (między innymi dyrektorów), które ostatecznie wykorzystuje po to, aby uciec. Interesujący jest punkt widzenia, z którego poznajemy życie Andy’ego – jego dzieje opisuje inny, długoterminowy więzień. Warto zwrócić uwagę na to, jakim językiem operuje narrator – prosty, a czasem toporny, bez żadnych ozdobników, które spotykamy przeważnie w literaturze pięknej, często pojawia się nazewnictwo rodem z kryminału. Stylizacja ta w pełni współgra z tematyką opowiadania. Ponownie odwołam się do komentarza samego autora: „Opowiadanie miało serce, film ma go więcej”. W przypadku tego tekstu, uważam, że jeśli ktoś go nie czytał (lub chociaż nie oglądał filmu), to powinien to czym prędzej nadrobić, ponieważ jest to dzieło, które dzięki realistycznym opisom i ciekawej atmosferze posiada olbrzymią wartość artystyczną. 

Ostatnie opowiadanie nosi tytuł „Dzieci kukurydzy”. Na podstawie tego utworu nakręcono aż siedem filmów! Nie wiem, czy przypadkiem nie jest to jakiś rekord, ale z pewnością rzutuje na jakość tekstu Kinga. Filmu nie widziałem żadnego (trochę się zniechęciłem ich ilością), ale o opowiadaniu mogę powiedzieć dużo i to praktycznie w samych superlatywach. Interesujący pomysł, ciekawe tło, wciągająca i zaskakująca akcja – to tylko część tego, co zawiera się w tym utworze. Prawdziwy dreszczowiec, w pełni słowa tego znaczeniu. Burt, wraz z żoną Vicky, chcąc skrócić sobie uciążliwą podróż, decydują się na krótszą drogę prowadzącą przez pola kukurydzy, nie wiedzą tylko, że doprowadzi ich to do, na pierwszy rzut oka, wymarłego miasteczka – tam dopiero odkryją straszną prawdę o tym, co się stało z mieszkańcami.

Są to już wszystkie opowiadania zawarte w „Stephen King na wielkim ekranie”, więc pora na podsumowanie. Na koniec kilka słów o samym wydaniu. Książka mimo dużej objętości (480 stron) jest bardzo wygodna i przejrzysta. Nie ma tu mowy o żadnych zagięciach, czy o szybkim niszczeniu się okładki. Całości dopełnia ilustracja wyświetlacza kinowego. Co do opowiadań – są to w większości pozycje ciekawe, aczkolwiek uważam, że istnieje kilka tekstów godniejszych tego zbioru (mam tu namyśli chociażby „Mgłę”). Książkę polecam wszystkim, którym nie straszne jest spędzić kilkanaście niepowtarzalnych godzin w mrocznym świecie Stephena Kinga.

Ocena: 8.5
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Wydanie polskie: 2009-04-07
Tytuł oryginalny: Stephen King Goes To The Movies
Rok wydania oryginału: 2009
Liczba stron: 480
Format: 140x200 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN-13: 978-83-7648-096-1
Wydanie: I

Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Prószyński
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: stephen, king, na, wielkim, ekranie, recenzja, prószyński

Podobne newsy:

» Stephen King na wielkim ekranie
92%
» Miesiąc Stephena Kinga - konkurs zakończony!
86%
» Miesiąc Stephena Kinga - konkurs!
67%
» Dallas News - nowe materiały z "Dallas '63"
50%
» Przedpremierowy fragment "Dallas 63" Stephena ...
50%
 
Podobne artykuły:

» Szkieletowa załoga - recenzja!
62%
» Joyland - fragment
55%
» Dallas '63 - recenzja
50%
» Worek kości - recenzja
50%
» Pod kopułą - recenzja
50%

Mamy 1 zapisanych komentarzy

Algeroth
2009-05-13 20:44:16
| Odpowiedz
Recenzja lepsza niż poprzednie, ale kuleje w warstwie językowej. Słów takich jak "rzutuje" czy "substytut" używa się inaczej... Aha i na okładce to raczej jest "projektor kinowy", a nie wyświetlacz. Poza tym nieco spoilerujesz. No i popracuj nad stylem - moim zdaniem masz problemy z płynnością i klarownością wywodu. Tym niemniej kierunek rozwoju dobry - praca, praca i jeszcze raz praca.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.112 sek