Artykuły >> Literatura >> Wywiad z Adrianem Tchaikovsky'm

| | A A


Autor: Greg
Data dodania: 2009-12-02 16:56:19
Wyświetlenia: 10242

Wywiad z Adrianem Tchaikovsky'm

Ja: Przygotowałem sobie trzy tematy, o których chciałbym z Panem porozmawiać. Pierwszym z nich jest Pan we własnej osobie, pańskie życie, kariera etc. Drugi dotyczy pańskiej powieści Imperium czerni i złota, a trzeci ogólnie pojętej literatury. No i... chyba po prostu zaczniemy [śmiech]. Wiem, że ma Pan polskich przodków...

Adrian Tchaikovsky: Tak.

Ja: ...więc po prostu muszę zadać to pytanie: czy pański przyjazd tutaj wiązał się z jakimiś przesłankami sentymentalnymi, czy czuje Pan jakiegoś rodzaju więź z Polską, czy fascynuje Pana ziemia przodków?

AT: Dorastanie w Anglii z polskim nazwiskiem, szczególnie w dość prowincjonalnej, wiejskiej okolicy, gdzie takie nazwisko bardzo się wyróżnia, sprawiło, że zawsze bardzo dobrze pamiętałem o moim polskim pochodzeniu i dorastając miałem – jak sądzę – bardzo romantyczną wizję Polski, która... To znaczy, jeśli jesteś pisarzem fantasy, to bardzo często piszesz o małych państwach, które muszą się bronić przed zagrożeniem nadchodzącym z wielu stron, a Polska właśnie była takim państwem... Dlatego polska historia jest doskonałym źródłem inspiracji do pisania takich książek, jakie piszę. I jestem... zachwycony, że pierwsze tłumaczenie mojej książki zostało dokonane właśnie na polski, że pierwsza nieangielska wersja powstała właśnie w Polsce. 

Ja: Czy nigdy nie kusiło Pana, żeby nauczyć się polskiego?

AT: Właściwie to czuję się nieco zakłopotany, że oto jestem w Polsce, a z polskiego znam może trzy słowa... Niestety nie mam za bardzo głowy do języków. Przez cztery lata próbowali mnie nauczyć francuskiego i po prostu się nie udało. No i to... e... Mój ojciec zna polski całkiem nieźle i pewnie powinienem się go trochę nauczyć, zwłaszcza teraz, skoro...

Ja: Cóż, jeśli będzie Pan teraz częściej przyjeżdżał do Polski, to jest spora szansa. [śmiech]. To bardzo ciekawe, co Pan powiedział, że Polska zawsze była celem obcej agresji. Wrócimy do tego później, ale tymczasem chciałbym zapytać, jak został Pan pisarzem? Kiedy przyszła Panu myśl, że bycie pisarzem to właśnie to, co chciałby Pan w robić życiu? Co Pana inspirowało? Może jakieś książki? Z pewnością Tolkien...

AT: No, zawsze dużo czytałem. Czytam bardzo szybko. Już od wczesnego dzieciństwa czytanie książek było moim ulubionym zajęciem. Książki, które czytałem, były w większości powieściami fantasy, więc to już dało mi bardzo poważne podstawy. No i oczywiście był Tolkien, ale także wielu innych pisarzy. Zacząłem pisać tuż po skończeniu tego, co tutaj chyba nazywacie „liceum” - miałem jakieś siedemnaście, osiemnaście lat. I... to co wtedy pisałem nie było zbyt dobre, ale już wtedy próbowałem to publikować i chyba zawsze miałem przekonanie, że piszę dla jakiejś publiczności, a nie tylko dla siebie. I... to chyba jedyna rzecz w moim życiu, nad którą naprawdę, naprawdę pracowałem. Przez piętnaście lat pisałem, wysyłałem i otrzymywałem listy odmowne, ale się nie poddawałem i przypuszczam, że każdy następny z moich z tekstów był odrobinę lepszy od poprzedniego i odrobinę bardziej nadawał się do druku. 

Ja: Tak, ja sam jestem... właściwie próbuję być pisarzem, więc trochę rozumiem, o czym Pan mówi. I tak się właśnie zastanawiałem... czy uważa Pan, że w Anglii tak w ogóle trudno jest zostać pisarzem?  

AT: Trudno jest być publikowanym. Jest bardzo wielu ludzi, którzy próbują wydawać swoje książki, a wydawców szukających nowych pisarzy jest bardzo niewielu. Generalnie wydawcy lubią pisarzy z wyrobioną pozycją, o których wiedzą, że ich książki się sprzedadzą, a zatem nie podejmują żadnego ryzyka. Co oczywiście jest sensowne, jeśli patrzeć z ich punktu widzenia. Więc, żeby młody pisarz się przebił na rynek, musi być dobry, ale też potrzebuje szczęścia. Konieczne jest, aby się znalazł we właściwym miejscu we właściwym czasie. Ja miałem szczęście, gdyż zwróciłem na siebie uwagę agenta literackiego, który zdołał dogadać się z wydawnictwem Pan Macmillan, które akurat w tym czasie wcale nikogo nowego nie szukało. 

Ja: Zadałem to pytanie, gdyż tutaj w Polsce ciągle mamy wrażenie, że nikt nie chce nas publikować, bo rynek jest mniej rozwinięty niż na Zachodzie i mamy mniej wydawnictw... No i to chyba w pewien sposób motywujące, że ludzie w Anglii mają te same problemy, że to nie jest tak, że macie łatwiej. No ale Panu już udało się przebić, więc... jakie ma Pan plany na przyszłość? Jakieś nowe pomysły na książki?

AT: Cóż, kiedy już cię zaczną publikować, to musisz pamiętać o komercyjnej rzeczywistości. Obecnie wydajemy tę serię, w lutym w Anglii ukaże się czwarta książka i tym właśnie chcą się zajmować wydawcy. Mam wiele pomysłów na inne książki i inne światy, ale w tej chwili moim priorytetem jest umocnienie pozycji serii Cienie Pojętnych. Więc na razie niech to zakorzeni się na rynku, niech zapracuje na swoją popularność, a w przyszłości będę mógł zająć się nowymi pomysłami. 

Ja: Czy nie boi się Pan... Bo słyszałem, że zamierza Pan napisać dziesięć książek w tej serii. Czy nie boi się Pan, że w pewien sposób może się Pan stać jej więźniem i w pewien sposób nie mieć już nigdy możliwości napisania niczego spoza niej? 

AT: Zawsze istnieje takie zagrożenie. Z pewnością widuje się takich pisarzy fantasy, którzy stają się więźniami jakiegoś konkretnego świata lub serii książek. Ale myślę, że można osiągnąć jakiś punkt równowagi. Jeśli jesteś wystarczająco popularnym pisarzem, możesz również publikować inne książki, to prawdopodobnie byłaby po prostu kwestia... No cóż, mam dużo pomysłów na kolejne książki z serii Cienie Pojętnych, więc może dojść do sytuacji, kiedy będzie się ukazywać książka z tej serii, potem jakaś inna, a potem znowu z tej serii. Mam nadzieję, że wydawcy zechcą coś takiego zaakceptować. 

Ja: [Nieokreślone chrząkanie]

AT: Oczywiście zakładając, że uda mi się w ogóle tak daleko zajść.

Ja: No tak... Wygląda na to, że jak na razie wszystko układa się dobrze... To z pewnością interesujący świat, więc... [śmiech] To naprawdę źle, że siedziałem tutaj podczas pańskiego poprzedniego wywiadu [śmiech Tchaikovsky'ego]. Ale słyszałem jak Pan mówił, że naprawdę trudno jest stworzyć coś oryginalnego w gatunku fantasy... No a Panu chyba się to udało...

AT: Dzięki. 

Ja: Więc pora na kolejne oczywiste pytanie: skąd wziął się pomysł na ten świat?

AT: Myślę, że wpłynęły na to trzy główne czynniki. Zawsze lubiłem owady, zawsze mnie fascynowały. Świat insektów właściwie zacząłem obmyślać gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych. I tak się rozwijał przez lata, aż wreszcie doszedłem do punktu, w którym postanowiłem, że teraz napiszę w tym świecie dużą serię książek i od razu stworzę jej spory kawałek, jakieś cztery czy pięć tomów, zanim w ogóle spróbuję iść z tym do jakiegokolwiek wydawcy. Wiedziałem, że gdybym skończył tylko jedną książkę, a nie zostałaby wydana, to zabrakło by mi motywacji, żeby to kontynuować. Więc taki był mój wielki plan, że wyciągnę jak najwięcej z tego wielkiego źródła inspiracji, nad którym pracowałem przez wiele lat i wreszcie to opublikuję. Poza tym duży wpływ miała też realna historia naszego świata, której echa odzywają się w fabule Cieni Pojętnych. Są tam motywy z historii klasycznej, np. organizacja miast-państw czy Nizin, ale czerpałem również z nieco bardziej współczesnej historii. Koncepcja imperium próbującego podbić cały świat to oczywiście coś, co na kartach historii powtarza się w kółko i wciąż. A trzeci wątek to kwestia magii i technologii. Z pewnością w wielu książkach pojawia się problem walki pomiędzy starymi zwyczajami a nowymi. To, co ja próbowałem zrobić, to stworzyć sytuację, w której żaden wybór nie jest do końca słuszny. Można dostrzec, że dawne, pełne przesądów obyczaje były przyczyną wielu złych rzeczy w przeszłości, przed Rewolucją. Rasy dysponujące potężnymi magicznymi mocami z innych ludów czyniły niewolników. Obecnie to oni są na gorszej pozycji, ale te rasy, które opowiedziały się za nowymi zwyczajami też nie są pozbawione wad. Pęd do zmian, do nowoczesności też może być źródłem zła. 

Ja: Wspominał Pan wcześniej o tym, jak Polska była atakowana przez inne kraje i... kiedy czytałem pańską książkę, imperium os prawie automatycznie skojarzyło mi się ze Związkiem Radzieckim. Albo z nazistowskimi Niemcami. A Niziny znajdują się w sytuacji bardzo zbliżonej do tej, w jakiej była Polska w 1939 roku. I tak się zastanawiałem, czy Pan myślał konkretnie o tych totalitarnych państwach, czy raczej był to rodzaj ogólnej refleksji nad mechanizmami działania wielkich imperiów?

AT: Oczywiście mogą nasuwać się skojarzenia ze Związkiem Radzieckim czy nazistowskimi Niemcami, ale też choćby z Napoleonem, jeśli sięgnąć do dziewiętnastego wieku i wieloma jeszcze wcześniejszymi... W pewien sposób chciałem, aby wszystko to znalazło oddźwięk w różnych częściach mojej książki, ale przypuszczam, że głównym przesłaniem jest to, że czasy się zmieniają, historia się zmienia, ale natura ludzka nigdy. I zawsze wielkie państwa chciały pochłonąć mniejsze. 

Ja: [Aprobujące chrząknięcie]

AT: Z pewnością imperium os powtarzałoby sobie, że ich władza jest dobra dla tych, których podbijają, tak jak imperium rzymskie wierzyło, że niesie światu dobrodziejstwa cywilizacji. Tak samo każdy tyran i dyktator uważał, że działa dla wyższego dobra.

Ja: Tak, ale pojawia się pewien mechanizm typowy dla dwudziestowiecznych ustrojów totalitarnych, ponieważ jest ten Rekef, Rekif (nie jestem pewien jak to się wymawia). Przypomina nieco KGB albo nazistowską policję polityczną. Więc jest to dość oczywisty...

AT: Próbowałem uczynić stworzone przeze mnie kultury nieco bardziej nowoczesnymi, z pewnością można w nich znaleźć pewne elementy późnodziewiętnastowieczne albo wczesnodwudziestowieczne. Istnieje wywiad, mamy tam szpiegów, jest też Rekef, który jest rodzajem politycznej policji inwigilującej samych osowców, ale także prowadzi działania szpiegowskie, próbuje w jakiś sposób podkopywać pozycję miast-państw, które osowcy chcą podbić. I... co jest trochę przewrotne, mamy też głównego bohatera, który sam jest właściwie szefem siatki wywiadowczej i w sumie robi dla swojego ludu prawie to samo, co Rekef dla osowców. 

Ja: Chyba doszliśmy do punktu, w którym można poruszyć kwestię... hm... W sumie mam wrażenie, że postąpił Pan dość ryzykownie. Literatura fantasy jest generalnie postrzegana czarno-biało, jest prosta. Czy nie obawiał się Pan zatem, że umieszczenie wielkiego politycznego sporu, że stworzenie tej politycznej intrygi w konwencji czarno-białego świata zostanie odebrane jako naiwne? No bo Stenwold Maker jest jednoznacznie dobry. Chociaż z drugiej strony mamy też kapitana Thalryka, który już taki jednoznaczny nie jest... 

AT: No tak... Tak jak powiedziałeś, mamy Thalryka, który służy w tajnej policji osowców i to jest człowiek o wielu cnotach. Jest lojalny, ma bliskich przyjaciół, jest w nim wiele rzeczy, które możemy podziwiać. Niestety pracuje dla os. A zatem jest tym złym. Z kolei z drugiej strony mamy ludzi Stenwolda, którzy są demokratami, wierzą w wolność i naukę, ale w gruncie rzeczy Stenwold musi zajmować się wieloma... ciemnymi sprawkami, by walczyć z Imperium. Nieraz jest zmuszony wysyłać bliskie mu osoby na niebezpieczne misje. Ma też przyjaciół, którzy sami w sobie są bardzo niebezpieczni, jak modliszowiec Tisamon, który jest przecież absolutnie bezlitosnym zabójcą, tylko akurat tak się złożyło, że jest przyjacielem Stenwolda, a zatem postrzegamy go jako tego, który dokonuje heroicznych czynów. Jednak łatwo możemy sobie wyobrazić, że mógłby się znaleźć po złej stronie. O ile tylko było to możliwe, próbowałem unikać czarno-białych rozwiązań. Masz rację, że czerń i biel są typowe w tradycyjnym fantasy. U Tolkiena mamy Czarnego Władcę, który jest absolutnie zły, mamy też orków, którzy tak samo są absolutnie źli i nie ma w nich niczego, co mogłoby ich usprawiedliwiać, a zatem nie jest nam ich żal, gdy giną tysiącami, bo to tylko orkowie. Z kolei w moim świecie właściwie wszyscy są ludźmi, czy to osy, czy mrówki, czy żuki, czy co tam sobie chcesz. Wszyscy są ludźmi, a zatem spróbowałem nieco wszystko skomplikować, spróbowałem, aby wszystko, w miarę możliwości, było jakimś tam odcieniem szarości i z pewnością nie jest niewyobrażalne, że, jakby przewinąć historię mojego świata kawałek do przodu, na przykład jedno z państw mrówek mogłoby stać się tym wielkim zagrożeniem. Możliwe nawet, że żukowcy Stenwolda by się nim stali. Wiemy to z historii współczesnej, że jeśli mamy zaawansowane technologicznie, demokratyczne i kapitalistyczne państwo, może ono w którymś momencie uznać, że w najlepszym interesie świata leży narzucenie swojego wpływu sąsiadom. 

Ja: Można powiedzieć, że w grę wchodzą tutaj również stereotypy... I... właściwie to chciałbym zapytać, czy nie uważa Pan, że w pewnym sensie postąpił Pan ryzykownie również z komercyjnego punktu widzenia. Powiedział Pan, że pisarz musi wyrobić sobie pewną renomę, żeby ludzie kupowali jego książki i je czytali. A granicę pomiędzy pisaniem tego, co się myśli, a pisaniem po to, aby wszystkich zadowolić jest bardzo łatwo przekroczyć. 

AT: Tak, to rodzaj popisu ekwilibrystycznego. I mam nadzieję, że mi się to udało w przypadku tej serii. Jest w niej wystarczająco dużo elementów bliskich czytelnikom fantasy: mamy tam wielkie złe imperium, heroiczne bitwy, występuje pierwiastek magiczny... ale jednocześnie, choć zachowuje elementy, które wszystkim będą dobrze znane i zapewnią im rozrywkę, robi z nimi coś nowego. I to było właśnie moim celem, tym co – jak sądziłem – mogło przekonać moich wydawców, że książka się sprzeda. Przedstawiłem im coś wystarczająco bliskiego czytelnikom, żeby zechcieli to kupić, a jednocześnie na tyle odmiennego, żeby mogło być oryginalne. 

Ja: Tak, myślę, że w tym tkwi problem... żeby być oryginalnym a jednocześnie nie być obcym. Chciałbym wrócić teraz do tematu pańskiej wczesnej kariery. Powiedział Pan, że postanowił napisać od razu kilka powieści, zanim spróbował Pan cokolwiek wydać. A co było wcześniej? Czy pisał Pan opowiadania, publikował je w czasopismach?  

AT: Kilka moich opowiadań trafiło do druku. Oczywiście nikt mi za nie nie zapłacił.

Ja: Mi za moje też nie.

AT: Myślę, że problem z opowiadaniami polega na tym, że jeśli ktoś ci za nie płaci, to przeważnie oznacza, że już udało ci się zadebiutować jako powieściopisarz. Właściwie chciałbym kiedyś wydać zbiór opowiadań, ale nawet w mojej obecnej sytuacji, nie byłoby to opłacalne z komercyjnego punktu widzenia, więc trzeba mieć już naprawdę znane nazwisko, żeby ktoś po coś takiego sięgnął. Wtedy ludzie kupują to tylko ze względu na nie. Osobiście bardzo lubię czytać opowiadania, jestem do nich przywiązany, ale wygląda na to, że na rynku – przynajmniej w Anglii – nie ma dla nich miejsca, nie sprzedają się tak dobrze, jak powieści.  

Ja: W Polsce jest właściwie tak samo. To rodzaj błędnego koła. Żeby opublikować powieść trzeba mieć wyrobione nazwisko, markę. A żeby to osiągnąć, należy pisać opowiadania i publikować je w czasopismach i nie dostawać za nie pieniędzy [śmiech Tchaikovsky'ego], ale się nie da, bo żeby publikować w magazynach też trzeba mieć markę.

AT: Myślę, że większość pisarzy ma ten sam problem: wcześniej lub później w swojej karierze muszą mieć ten szczęśliwy traf. Jedyną przyczyną, dla której moje książki w ogóle zostały wydane, jest to, że napisałem ich kilka i mój agent był w stanie przekonać wydawcę, że jeśli wydadzą pierwszą, to jest jeszcze kilka następnych, które mogą opublikować, kiedy im będzie pasować i nie będą musieli się martwić o kontynuację. I to właśnie taki przyziemny fakt zadecydował o tym, że w ogóle ukazały się drukiem. I to był czysty fart. Nie przyszło mi to do głowy, gdy postanowiłem pisać od razu całą serię, po prostu sądziłem, że jej nie skończę, gdyby nie przyjęli pierwszej części. Szczęście ma niezwykłe znaczenie. Po prostu trzeba być we właściwym miejscu, we właściwym czasie. 

Ja: To skłania mnie do refleksji nad pewnym nieco szerszym problemem, dotyczącym literatury, zwłaszcza literatury fantasy, ponieważ – powiedzmy sobie szczerze – jest to w znakomitej większości literatura rozrywkowa, komercyjna. A jednak wielu pisarzy fantasy ma ambicję zostać artystami, jak twórcy „normalnej” literatury.

AT: [z lekkim przekąsem] Poważnej literatury. 

Ja: Właśnie. W Polsce dużo się nad tym dyskutuje, czy literatura fantastyczna powinna aspirować do miana literatury poważnej. Czy Pan uważa się bardziej za artystę, czy za rzemieślnika?  

AT: Wydaje mi się, że jeśli chcesz pisać na poważnie, to musisz być i jednym i drugim. Nigdzie nie zajdziesz bez jakiejś iskierki natchnienia, zwłaszcza jeśli jesteś pisarzem fantasy i masz cały świat do stworzenia i zaludnienia. Ale jednocześnie... To znaczy, kiedy ja zaczynałem miałem tę iskierkę, ale nie miałem warsztatu literackiego. Nie wiem jak to jest w Polsce, ale w Anglii istnieje rodzaj uprzedzenia wobec literatury fantastycznej, zarzuca się jej, że jest niepoważna, infantylna... Ale pisarze fantasy nie tylko są najpopularniejsi i najlepiej się sprzedają - weźmy choćby takiego Terry'ego Pratchetta czy J.K. Rowling – najwięcej ludzi kupuje ich książki, a zatem najwięcej ludzi czyta ich książki, mają największy wpływ na czytelników. Poza tym nie rozumiem, dlaczego niby nie miałoby być możliwe poruszanie poważnych tematów w literaturze fantastycznej. Większość naszych wczesnych dzieł literackich to właściwe dzieła fantastyczne. Co więcej, o ile nie tworzysz literatury faktu, to nawet jeśli akcja tego, co piszesz jest osadzona w prawdziwy świecie, ale postacie są fikcyjne, to właściwie piszesz fantastykę. Nie można dokonać wyraźnego cięcia. Jeśli nie piszesz o faktycznych ludziach, którzy robili faktyczne rzeczy – to zmyślasz. Myślę, że to rozgraniczenie między gatunkami jest samo w sobie fikcyjne. 

Ja: Ale zawsze pozostaje kwestia tolerancji na eksperymenty formalne. Na przykład ostatnio czytałem taką... dziwną książkę, która właściwie jest jednym wielkim monologiem faceta, siedzącego w jakiejś chatynce nie wiadomo gdzie i łuskającego fasolę. I ktoś przychodzi do niego i on temu komuś opowiada całą historię swojego życia, rozumie Pan, mówi o wojnie, życiu, miłości, starości, przemijaniu i tak dalej, generalnie o samych poważnych sprawach. W zasadzie pomysł jest absurdalny, ale jest to eksperyment z formą. I jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby pisarz fantasy mógł zrobić coś takiego i nadal się dobrze sprzedawać. 

AT: Aaa... no... nie-e. Cóż... Ludzie lubią się trochę snobować przynależnością do pewnego gatunku, ale żeby to był bestseller, no nie... Co ciekawe wiele takich „poważnych” bestsellerów zawiera elementy fantastyczne, bardzo dobrym przykładem jest tutaj... czy znasz taką książkę: Żona podróżnika w czasie?.  

Ja: [Jakiś niewyraźny pomruk]

AT: To jest... wielka, niezwykle literacka powieść... amerykańska powieść, ale popularna w Anglii. I w gruncie rzeczy to jest science-fiction. Może nie jakieś gatunkowo czyste, ale mimo wszystko science-fiction. Tylko żeby to się sprzedało, musiało być reklamowane jako literatura poważna, a nie książka o podróżach w czasie. Ale przecież o tym właśnie jest. Bardzo ciekawym przykładem może być też cały gatunek realizmu magicznego, który – o ile się orientuję – w istocie jest rodzajem fantastyki, tyle tylko, że przeznaczonym dla ludzi, którzy po prostu nie chcą być z fantastyką kojarzeni. Myślę, że jest bardzo wiele książek z elementami fantastycznymi albo magicznymi, w których pojawiają się magiczne światy i podział, który zakłada, że w jednych z nich jest to metafora, a w innych nie, nie jest zbyt jasny. I to dość niefortunne, że fantastykę postrzega się jako coś gorszego, skoro wpływa na literaturę głównonurtową. [Śmiech] Chyba brzmię trochę pretensjonalnie.

Ja: Nie, nie, w dużym stopniu podzielam pańskie zdanie. Widzę właśnie, że Pan Tobiszowski posyła mi jakieś wymowne spojrzenia, więc zakładam, że musimy powoli kończyć [śmiech Tchaikovsky'ego]. Oczywiście mógłbym zadać Panu jeszcze mnóstwo pytań, ale niestety na czas nie mamy żadnego wpływu. Więc dziękuję Panu za rozmowę, to była dla mnie wielka przyjemność.

AT: Dzięki, dzięki, fajnie było cię poznać.

Ja: Dziękuję, do widzenia. 

AT: Na razie. 


Unreal Fantasy - Serwis Fantastyka: Gry RPG, cRPG, Twórczość
Pragniemy w tym miejscu przypomnieć, iż serwis Unreal Fantasy patronuje polskiemu wydaniu powieści Imperium Czerni i Złota. Zainteresowanych odsyłamy do recenzji tej pozycji na naszych łamach.


Za umożliwienie przeprowadzenia wywiadu serdecznie dziękujemy Bogusławowi Tobiszewskiemu z Wydawnictwa Rebis.
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: adrian, tchaikovsky, imperium, czerni, złota, rebis, wywiad

Podobne newsy:

» "Imperium czerni i złota" - nasz patronat!
71%
» "Spadkobiercy ostrza" od 9.10 w księgarniach!
50%
» Morska Straż - konkurs
46%
» Klęska Ważki - patronat
46%
» Klęska Ważki - konkurs!
46%
 
Podobne artykuły:

» Imperium Czerni i Złota - recenzja
75%
» Spadkobiercy ostrza - recenzja
50%
» Klęska ważki - recenzja
47%
» Krew Modliszki - recenzja
46%
» Hołd dla mroku - recenzja
43%

Mamy 10 zapisanych komentarzy

Nivo
2009-12-02 17:04:27
| Odpowiedz
Kapitalna robota, panie Gajek! Raz jeszcze dzięki!

P.S.
Brakuje mi tylko pozdrowienia dla czytelników UF ;)


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Algeroth
2009-12-02 19:35:54
| Odpowiedz
Zaiste, wywiad przedni :]
A Adrian na tym zdjęciu wygląda, jakby chciał zabić wzrokiem :P


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Nivo
2009-12-02 19:41:16
| Odpowiedz
Algeroth napisał/a: "A Adrian na tym zdjęciu wygląda, jakby chciał zabić wzrokiem :P"

Srogi z niego typ najwidoczniej, o chmurnym spojrzeniu! Ciekawym, jak pod ciężarem owych ócz wytrwał Greg.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Algeroth
2009-12-02 19:51:56
| Odpowiedz
Nivo napisał/a: "Algeroth napisał/a: "A Adrian na tym zdjęciu wygląda, jakby chciał zabić wzrokiem :P"

Srogi z niego typ najwidoczniej, o chmurnym spojrzeniu! Ciekawym, jak pod ciężarem owych ócz wytrwał Greg."


Ja tam słyszałem, że to przemiły facet :] Widać taka poza twardego syna Albionu z korzeniami nad Wisłą :]


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Greg
2009-12-02 20:58:10
| Odpowiedz
Potwierdzam, facet to równiacha;]. W naturze nie wygląda jak na tym zdjęciu;].


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
_nechach
2009-12-03 08:41:30
| Odpowiedz
Wywiad spoko, zapewne zadanie było trudne. Gość w swych odpowiedziach niczym jednak mnie nie zaskoczył. Wydaje się, że po prostu miał trochę szczęścia - co sam podkreslił, a zatem nie do końca jest przekonany co do swojej roli i umuejętności.
To chyba jeden z pierwszych wywiadów na łamach uf....? Może nastepny z....Andrzejem Zimniakiem?


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Nivo
2009-12-03 18:37:57
| Odpowiedz
_nechach napisał/a: "To chyba jeden z pierwszych wywiadów na łamach uf....? Może nastepny z....Andrzejem Zimniakiem?"

To pierwszy wywiad na naszych łamach, ale, tak myślę, nie ostatni. Co do Zimniaka - doskonały (i w pełni wykonalny) pomysł! Coś w tym kierunku ruszy, z pewnością!


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Kali
2009-12-03 19:12:30
| Odpowiedz
Nivo napisał/a: "To pierwszy wywiad na naszych łamach, ale, tak myślę, nie ostatni."

Pierwszy? A to: http://www.rpg.unreal-fantasy.pl/garnek-i-lucek-o-wolsungu---czesc-1-2-377,a.html ?

Wywiad świetny :) widać, że był nieco luźną rozmową ;)


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Nivo
2009-12-03 19:56:29
| Odpowiedz
Prawda to! Miałem jednak na myśli wywiad z pisarzem, choć po części autorzy podręcznika do rpg do takowych się zaliczają ;)


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Greg
2009-12-07 11:29:58
| Odpowiedz
_nechach napisał/a: "Wywiad spoko, zapewne zadanie było trudne. Gość w swych odpowiedziach niczym jednak mnie nie zaskoczył. Wydaje się, że po prostu miał trochę szczęścia - co sam podkreslił, a zatem nie do końca jest przekonany co do swojej roli i umuejętności.
To chyba jeden z pierwszych wywiadów na łamach uf....? Może nastepny z....Andrzejem Zimniakiem?"


Zadanie nie było trudne, rozmawiało się przyjemnie. Trochę stresu wywołało to, że był pierwszy wywiad jaki w życiu przeprowadzałem. Jeśli chodzi o odpowiedzi Czajkowskiego, to może nie były bardzo zaskakujące, ale ogólnie odniosłem wrażenie, że facet jest dość rozsądny i stara się dość realistycznie patrzeć na swoją pisarską karierę. Co do dalszych wywiadów, chętnie bym porozmawiał z Rafałem Kosikiem. Z Zimniakiem również z przyjemnością, więc w razie co, wal z tym Nivo do mnie;].


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.169 sek