Dobre dwa lata temu wziąłem w ciemno do recenzji książkę niejakiej Anne Bishop. Saga
Czarne Kamienie kroczy za mną od wtedy jak swego rodzaju widmo. Pierwotna trylogia była nierówna, jedynie momentami wykorzystując swój potencjał. Później okazało się, że autorka podpięła pod znaną markę zbiór opowiadań, o którym zapomniałem dosyć szybko. Księga piąta –
Splątane sieci, trafiła do polskich księgarni stosunkowo niedawno. To właśnie ona jest przedmiotem tej recenzji.
Najważniejsza różnica względem "czwórki" wynika z samej formy opisywanej pozycji, bowiem tym razem nie mamy do czynienia ze zbiorem krótkich, wymieszanych bez ładu i składu opowiadań, lecz jedną konkretną historią. O ile pominiemy drobny bonus na zakończenie, ale o nim później. Motywy kierujące Bishop wyjaśnione zostają w przedmowie. Pisarka sugeruje oddanym fankom, że Trylogia została już definitywnie zakończona, a wszyscy jej bohaterowie żyją własnymi sprawami. Jak się jednak okazuje, nie wyklucza to dalszych sequeli.
Splątane sieci skupiają się na niemiłej przygodzie poznanej już wcześniej Surreal. Czarownica-prostytutka-zabójczyni, jednym słowem RPG-owy wieloklasowiec, otrzymuje zaproszenie na tajemniczą uroczystość od samej Jaenelle. Jako, że tak wpływowym jednostkom nie wypada odmawiać, świeżo upieczona SaDiablo bezzwłocznie wyjeżdża. Tym samym bohaterka wpada w tytułowe splątane sieci, zastawione na nią przez Czarne Wdowy. W związku z niemożnością korzystania z Fachu, sytuacja dodatkowo się komplikuje i staje się głównym wątkiem fabularnym powieści.
Anne Bishop przyzwyczaiła swoich czytelników do tego, że lubi mieszać, stąd też nie byłem zaskoczony, gdy Surreal była przez dłuższe chwile nieobecna. Zawiodłem się na tym, bo pierwszoplanowa historia jest całkiem ciekawa i przede wszystkim stanowi powiew świeżości w
Czarnych Kamieniach. Jeśli jednak autorka uważa za naprawdę niezbędne poruszanie co najmniej kilku wątków pobocznych naraz, miło by było, gdyby były one interesujące. Albo chociaż w najmniejszym stopniu istotne.
Niestety. Lucivar bawi się w tatusia. Jeanelle żyje wspólnie z Daemonem i… poza tym są małżeństwem. Tu ktoś przeklnie, tam ktoś kogoś zgwałci, a w międzyczasie jeszcze komuś wyprują wnętrzności. Standardowy zestaw Bishop, przy czym wykonanie jest najbardziej nużące ze wszystkich jej dotychczasowych dokonań. Codzienne znoje i trudy bohaterów Trylogii dla zwykłego zjadacza chleba zdają się pełne wszelakich atrakcji, jednak są zbyt luźno powiązane z głównym wątkiem. Pojedyncze dialogi przez większość książki to trochę mało, gdy gdzieś w oddali Surreal walczy o życie. Po pozycji spod znaku "fantastyka" spodziewam się pomysłowości, tu cierpi ona przez łapczywość pisarki, przejawiającą się wyciskaniem do cna całkowicie zbędnych wątków obyczajowych. Niech będą, ale na drugim planie.
Alternatywą dla takiego rozwiązania jest zbiór krótkich opowiadań, w którym bardziej udane historie nie cierpią przez upośledzenia pozostałych. Stąd też całkiem pozytywnie oceniam drobny epilog, tudzież wspomniany już bonus w postaci krótkiej wizyty w życiu Surreal sprzed Trylogii. Opowiastka zwięźle, treściwie i przede wszystkim pomysłowo przedstawia te dawne dzieje, gdy jucha i nasienie nie lały się jeszcze tak obficie.
Śmiem stwierdzić, że
Splątane sieci miały potencjał. Tytułowa historia jest innowacyjna i pozytywnie zaskakuje czytelników lekko uprzedzonych do Bishop przez jej poprzednie powieści. Sama Surreal to jednak za mało, by fabuła nie została przytłoczona przez mdłe wątki poboczne, choć jestem przekonany, że docelowa grupa odbiorców będzie bardzo ucieszona tą małą telenowelą. Najłatwiej przyrównać księgę piątą do pozostałych w kontekście tandetnej okładki, bo znudzony recenzent nie może już nawet popatrzeć na ciekawą twarzyczkę. Do usłyszenia przy okazji "szóstki".
Ocena: 5/10
Autor: Anne Bishop
Tytuł: Splątane sieci
Wydawca: Initium
Data premiery: 17 września 2010
Kategoria: Fantastyka
Ilość stron: 304
Oprawa: Miękka
Wydawnictwo INITIUM