Autorzy fantasy lubują się w pisaniu cykli, niemal każde „wielkie” dzieło to nic innego jak trylogia, saga czy seria. Wielbiciele konkretnych światów z utęsknieniem oczekują na kolejne przygody ulubionych bohaterów i nie wyobrażają sobie możliwości przeczytania serii bez zachowania odpowiedniej chronologii. Zdarzają się jednak odstępcy od tej reguły (i do nich zalicza się wasza skromna recenzentka), którzy lubią poznawać sagi od losowo wybranego tomu z myślą, że jeśli środek historii przypadnie im do gustu, to ze spokojem mogą zacząć czytać całość wedle ustalonego porządku. System ten wbrew pozorom okazuje się nad wyraz sprawny, pozostaje nam tylko pytanie, czy lektura 12 części
Miecza Prawdy zachęciła mnie do zapoznania się z poprzednimi jedenastoma?
Richard i Kahlan przebywają w Pałacu Ludu, w którym odbył się ślub Carry i Benjamina. Jednak beztroski nastrój towarzyszący temu radosnemu wydarzeniu zostaje zakłócony przez pojawiające się przepowiednie. Ich treść jest tak koszmarna, że popycha ludzi do morderstw i samobójstw, byle tylko uchronić siebie i bliskich przed przerażającą przyszłością. Richard, z natury sceptycznie nastawiony do przepowiedni, zaczyna tracić poparcie swoich poddanych, z każdą minutą i każdą nową wróżbą wzrasta ryzyko buntu. Podczas poszukiwania odpowiedzi na zaistniałą sytuację Richard i Kahlan odnajdują w Lodowym Pałacu pradawną wróżebną machinę, która okazuje się być źródłem proroctw. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że wróżby się spełniają, giną kolejni ludzie a poczucie zagrożenia wśród podwładnych wzrasta.
Czytając opis można dojść do wniosku, że akcja we
Wróżebnej Machinie powinna pędzić niczym francuski TGV, tymczasem dość często jej tempo przypomina nasze polskie koleje wlokące się po przestarzałym torowisku. Niby Richard usiłuje znaleźć rozwiązanie zagadki, niby Kahlan jest w niebezpieczeństwie, niby w końcu jest kilka intryg, ale ciężko stwierdzić, by historia porażała czymś czytelnika. Co więcej, trudno mi pojąć, jak człowiek aż tak naiwny jak młody Rahl mógł wspiąć się tak wysoko po drabinie władzy? Zachowanie jego i jego przyjaciół wielokrotnie wydaje się wręcz idiotycznie dziecinne, a tempo, w jakim dochodzą do oczywistych wniosków przeraża bardziej niż złowrogie proroctwa. Niemal wszystko dzieje się w Pałacu Ludu, i wygląda na to, że prowadzenie fabuły w zamkniętych pomieszczeniach nie wychodzi Goodkindowi zbyt dobrze, opisy miejsc są drętwe i nierealne, a brak mapki sprawia, że łatwo się zgubić podczas szaleńczych wędrówek z Richardem po korytarzach Pałacu.
Sam pomysł na książkę wydaje się dobry: machina, która wypisuje proroctwa spełniające się w zatrważającym tempie. Niestety, bardzo szybko domyślamy się szczegółów głównej intrygi, a autor robi niewiele, by zaciekawić czytelnika.
Wróżebna Machina jawi się jako powieść napisana nieco na siłę; przerwana w połowie, gdyż zakończenie pozostawia nas z większością nierozwiązanych zagadek, i to w taki sposób, jakby autor zamiast następnego rozdziału kliknął „wyślij do wydawcy” i zapomniał dosłać zakończenie.
Jako że nie znam całego
Miecza Prawdy, to nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić jak w porównaniu do wcześniejszych tomów prezentuje się poziom
Wróżebnej Machiny. Skoro jednak cykl zdobył taką sławę na całym świecie, to nasuwa się jeden podstawowy wniosek — tym razem Goodkind napisał coś mocno średniego, i istnieje uzasadniona obawa, że dalsze przygody lorda Rahla mogą nie przypaść do gustu nawet zagorzałym fanom serii. Owszem, nie sposób do końca przekreślić 12 tomu
Miecza Prawdy, gdyż mimo wszystko pewna schematyczność potrafi być przyjemna, a dla tych, którzy polubili uniwersum Goodkinda, powrót do niego może być okazją do wspomnień dawniejszych emocji i przygód. Tym jednak, którzy cyklu nie znają, polecam zapoznać się wpierw z Pierwszym Prawem Magii — a nuż dacie się zaczarować?
SERIA: Fantasy
PRZEKŁAD: Lucyna Maria Targosz
OPRAWA: broszurowa klejona
ISBN: 978-83-7510-796-8
WYDANIE: 1 (2012)
LICZBA STRON: 360
FORMAT: 132 x 202
Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis