Michael Peinkofer jest pisarzem, tłumaczem i dziennikarzem filmowym, studiował germanistykę, historię i komunikację społeczną. Wydał dotąd kilka utworów:
Bractwo runów,
Spadkobiercy Czarnej Flagi,
Indyjski spisek oraz
Cień Thota.
Orki: Powrót Orków jest pierwszą częścią powieści, druga,
Odwet Orków, pojawi się w polskich księgarniach we wrześniu tego roku.
Fabuła tej książki przypomina mi prosty scenariusz do WFRP, ułożony tak od niechcenia, byle tylko czymś zapełnić sesję. Nasi bohaterowie, zagrożeni z błahego powodu, zostają wplątani w ciąg wydarzeń – najpierw tracą grunt pod nogami i aby go odzyskać muszą wyświadczyć przysługę potężnemu czarodziejowi. Warto wspomnieć, że nie mają żadnego wyboru – jeśli tego nie zrobią to pożegnają się z życiem. I w ten sposób główne postacie, dwaj orkowie (do tego bracia), dostają zadanie polegające na odnalezieniu mapy, która wskazuje miejsce, gdzie leży opuszczone miasto elfów. Po drodze, jak to w takiej przygodzie bywa, natrafiają na różnorakie trudności, poznają wiele postaci (niekoniecznie pozytywnie nastawionych) i starają się za wszelką cenę przeżyć. Jednym słowem – zarys fabularny nie powala oryginalnym pomysłem. Ale plusem tego utworu jest to, że ciężko przewidzieć co się stanie za moment, jak potoczą się losy naszych bohaterów, czy wyjdą z opresji cało, czy może coś pójdzie nie po ich myśli. Wyżej zarzuciłem autorowi sztampowy pomysł, tutaj mam zaś na myśli sposób jego wykonania – akcja książki jest wartka i bardzo ciekawa.
Wart uwagi jest świat stworzony przez Peinkofera. Otóż akcja jego książki dzieje się w świecie fantasy, gdzie żyją różne rasy i multum potworów. Uniwersum to podobne jest do
Władcy Pierścieni Tolkiena. Nasi orkowie na swojej drodze spotykają wiele istot. Często spotkania te nie są zbyt przyjazne, a mimo to naszym bohaterom wciąż udaje się przeć do przodu. Autor w bardzo interesujący sposób połączył losy głównych postaci z innymi – po jednym spotkaniu szybko zapominałem o danym osobniku, on zaś wynurzał się kilkadziesiąt stron dalej. Im dłużej się czyta, tym postacie orków stają się sympatyczniejsze, czytelnik oswaja się z ich grubiaństwem i cechami nieodłącznymi dla tej rasy.
Sama książka prezentuje się bardzo ładnie. Jest to duży format w miękkiej okładce ze skrzydełkami, na której widnieją tłoczone elementy, tworzące ciekawy efekt wizualny. Wszystkie strony u dołu są dodatkowo uzupełnione o rycinę topora, co dodaje szczyptę klimatu. W
Orkach są jeszcze dwa załączniki, jeden jest o tyle ciekawy, gdyż podczas czytania jest on niezbędny. Autor stworzył język orków, przez co praktycznie każdy dialog jest przeplatany jakimś słówkiem, które aby zrozumieć, trzeba odnaleźć w tabeli na końcu tekstu. Jest to strasznie irytujące, gdyż co chwilę trzeba się oderwać od akcji i poszukać wytłumaczenia. Ale i na to jest rozwiązanie – tu przydatne okazały się skrzydełka, którymi można zaznaczyć sobie załącznik z mową orków. Całości utworu dopełnia mapka Lądu – krainy w której rozgrywa się akcja.
Książkę oceniłem na 5/10. Zwracałem szczególną uwagę na treść utworu Peinkofera. Jest to dzieło bez większych ambicji, stylizowane na
Władcę Pierścieni Tolkiena (co moim zdaniem autorowi na dobre nie wyszło), napisane prostym językiem (praktycznie same dialogi, mało opisów natury – typowa książka akcji) i niekoniecznie zaadresowane do dużej liczby odbiorców – raczej tylko do miłośników fantasy. Ale mimo, że dzieje stworzone przez autora
Orków nie są tak podniosłe, jak historia tolkienowska, to książka ta jest przyjemna w czytaniu, szczególnie wartka akcja nie pozwala oderwać wzroku od tekstu. Może kolejna część
Orków, której premiera przypada na wrzesień, będzie miała w sobie więcej tego „czegoś”…
Wydawnictwo: Red Horse
Miejsce wydania: Lublin
Wydanie polskie: 11/2008
Seria wydawnicza: Otchłań
Format: 140x205 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN-13: 978-83-60504-58-1
Wydanie: I
Cena z okładki: 35,99 zł
Książkę do recenzji udostępniło wydawnicwo Redhorse