Recenzje >> Książki >> Niebezpieczny akwen

| | A A


Autor: Algeroth
Data dodania: 2009-11-25 16:39:02
Wyświetlenia: 5097

"Niebezpieczny akwen", Larry Bond - recenzja

Wydawać się może, że niewiele jest formacji wojskowych bardziej elitarnych i wymagających od żołnierza, niż lotnictwo i służba na okrętach podwodnych. Oba zajęcia wymagają żmudnego szkolenia, przyswojenia sobie niezliczonych procedur i zasad, a także całkowitego zaufania do sprzętu, którego się używa – wszak od niego zależy życie podwodniaka czy pilota. W polskich realiach zaufanie to zakrawa chyba nieco na szaleństwo, ale na szczęście nie o naszych nieustraszonych siłach zbrojnych to tekst. Nic dziwnego, że z racji elitarności, obie te formacje nie darzą się wzajemnie specjalnym szacunkiem i sytuacje, w których przedstawiciel jednej służby chce przejść do drugiej są niezwykle rzadkie. Tak jednak pragnie zrobić podporucznik Jerry Mitchell. Były pilot, przed którym po niefortunnym wypadku zamyka się droga do kariery w lotnictwie, decyduje się przenieść na okręty podwodne. Marynarka z powodu dużych kosztów szkolenia i niepewności powodzenia transferu, nie spogląda nań zbyt przychylnym okiem, jednak Jerry’emu, dzięki politycznym wpływom swego wuja – senatora, udaje się dopiąć swego i rozpoczyna służbę na badawczym okręcie podwodnym Memphis. Jego droga nie będzie jednak usłana różami, bowiem załoga (z kapitanem na czele) jest do niego nastawiona z góry negatywnie – widzi w nim karierowicza, a przede wszystkim ma mu za złe jego lotniczą przeszłość. Jak gdyby tego nie było dość, okręt, który miał właśnie zostać skierowany do kasacji z powodu podeszłego wieku, zostaje wysłany w tajemniczą i niebezpieczną misję – ma wpłynąć na rosyjskie wody terytorialne i zbadać domniemane składowiska odpadów radioaktywnych w pobliżu Nowej Ziemi na Morzu Barentsa, by prezydent USA miał argument dla publicznego pognębienia oponentów. W trakcie zadania zmienia ono jednak swój charakter i przeradza się w walkę o przetrwanie.

Wbrew temu, co napisano na okładce, nazwisko Larry’ego Bonda nie jest mi znane. Nie kojarzę żadnej z jego książek, wydanych wcześniej w Polsce. Dlatego też podchodziłem do Niebezpiecznego akwenu z pewną dozą ostrożności – nie mam specjalnego zaufania do pozycji, które na okładce mają wydrukowany cytat z uznanego autora, który poleca daną powieść (w tym przypadku piewcą jest sam Tom Clancy). Ponadto książka reklamowana jest jako technothriller, które to pojęcie niewiele mi mówi. Techniki jednak jest sporo. Już na początku lektury rzuca się w oczy mnogość slangowego słownictwa, typowego dla świata okrętów podwodnych. Trudno się temu dziwić, bowiem autor jest byłym oficerem US Navy, więc zna się na rzeczy. Ta strona Niebezpiecznego akwenu jest rewelacyjna: Bond ze swadą i fachowo przedstawia blaski i cienie życia i pracy na łodzi podwodnej. Ukazane są wszelkiego typu zwyczaje, rozwiązania i problemy techniczne, a znalazł się nawet jeden rytuał przejścia. Zabieg ten buduje świetny, całościowy nastrój i pozwala wczuć się w fabułę. Do tego dochodzą jeszcze relacje międzyludzkie, które siłą rzeczy, w obliczu wszechobecnej ciasnoty, ulegają znacznemu wyostrzeniu i polaryzacji. Sprawy nie ułatwia też to, że na Memphis zostają zaokrętowane dwie kobiety – specjalistki od odpadów radioaktywnych. W obliczu zapowiadającego się długiego rejsu, w czasie którego raczej nie będzie wiele okazji do wynurzenia się, sytuacja Mitchella, znajdującego się w samym centrum wydarzeń nie wydaje się godna pozazdroszczenia.

Pisałem, że ta obyczajowa część książki jest świetna i podtrzymuję to stwierdzenie. Zastanawiają mnie jednak proporcje, w jakich owa obyczajowość jest w powieści mieszana z akcją. Szczerze mówiąc, po „technothrillerze” spodziewałem się większego napięcia i szybszego biegu wydarzeń. Fabuła jednak rozwija się bardzo powoli i dopiero w okolicach trzechsetnej strony zaczyna się rozkręcać właściwa akcja. Wcześniej natomiast mamy do czynienia z opisem perypetii młodego oficera, jego aklimatyzacji w załodze i problemach z przekwalifikowaniem się z pilota na rasowego podwodniaka. Napisane to jest naprawdę dobrze, ale może nużyć.

Styl Bonda jest niezły, aczkolwiek bez rewelacji. Książkę czyta się szybko, bez większych przestojów. Wydarzenia następują płynnie po sobie (choć czasem nieco powoli), wszystko jest jasne i nic nie przeszkadza w śledzeniu fabuły. Jedyna w zasadzie rzecz, do której mógłbym się przyczepić, to niektóre postacie. Główni bohaterowie są zarysowani ciekawie i wyraziście, jednak pozostali aktorzy drugo i trzecioplanowi zdają się sztampowi i przewidywalni. Nie przeszkadza to może w odbiorze treści Niebezpiecznego akwenu, ale czasem irytuje.

Wydanie książki Bonda jest poprawne: nie uświadczyłem potknięć korekty, przekład jest na poziomie. Tylko okładka mi się niespecjalnie podoba – epatowanie cytatem z Clancy’ego, który zajmuje poczesne miejsce na przedzie powieści, wydaje mi się kiepskim i nachalnym chwytem marketingowym. Dodatkowo okręt podwodny ukazany na okładce jest innego typu, niż opisywany Memphis, ale powiedzmy, że to detal. Należałoby też przeciągnąć pod kilem grafika, który dobierał czcionkę na tylną stronę okładki: wąskie i rozstrzelone litery wyglądają zwyczajnie źle. Nie jest to wszystko jednak poważnym zarzutem, w końcu nie o okładkę w książce chodzi.

Niebezpieczny akwen to niezła pozycja na polskim rynku wydawniczym. Nie jest rewelacyjna, ale z pewnością zasługuje na uwagę, pod warunkiem, że nie potraktuje się zbyt poważnie jej klasyfikacji jako technothrillera. Jest to po prostu dobra powieść sensacyjna, która może dostarczyć sporo lekkiej rozrywki. Pomimo pewnych wcześniej wspomnianych wad, wystawiam dziełu Larry’ego Bonda solidną 7 w skali do 10.

Niebezpieczny akwen
Tytuł oryginalny: Dangerous ground
Autor: Larry Bond
Przekład: Andrzej i Patryk Sawiccy
Rok wydania: 2009
ISBN: 978-83-7510-151-5
Liczba stron: 472
Format: 213mm x 135 mm

Książkę do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Rebis
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Zobacz też
Słowa kluczowe: niebezpieczny, akwen, larry, bond, rebis, recenzja

Podobne newsy:

» David Weber w Polsce - plan spotkań!
22%
» Część pierwsza relacji z wizyty Davida Webera ...
22%
» Zapowiedzi
20%
» Nation
20%
» Terry Pratchett i "Nacja"
20%
 
Podobne artykuły:

» Klęska ważki - recenzja
38%
» Mózg - recenzja
36%
» Czarodziejka z Florencji - recenzja!
36%
» Ósemka - recenzja
36%
» Interwencja - recenzja
36%

Mamy 3 zapisanych komentarzy

assarhadon
2009-11-26 06:15:49
| Odpowiedz
Czy to czas "Zimnej wojny" czy już odwilży? Zdaje mi się, że tego typu thrillery techno - polityczne raczej tracą na znaczeniu....


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Algeroth
2009-11-26 09:00:39
| Odpowiedz
assarhadon napisał/a: "Czy to czas "Zimnej wojny" czy już odwilży? Zdaje mi się, że tego typu thrillery techno - polityczne raczej tracą na znaczeniu.... "

Zdecydownie odwilż - rok bodajże 2003 czy coś koło tego. Nie zgodzę się, że takie książki tracą sens, bo jednak równowaga między mocarstwami jest dość chwiejna. Choć w dzisiejszych czasach łatwiej mi wyobrazić sobie podobny konflikt na osi USA-Chiny, niż USA-Rosja.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
assarhadon
2009-11-28 08:30:44
| Odpowiedz
Bardziej miałem na myśli to, że nie powodują już takich ... "emocji" te waśnie o gaz czy rurociągi:) aczkolwiek nadal jest to dobry temat.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Literatura
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.167 sek